Dobra wiadomość dla rolników (sam się do nich zaliczam)! W najbliższym czasie (co najmniej kilka lat) nie będziemy płacić za emisję gazów cieplarnianych. Czyli nie będziemy w systemie ETS. Druga dobra wiadomość – prawdopodobnie nie tylko nie będziemy płacić nigdy, ale zapewne będziemy zarabiać na systemie ETS. I trzecia sprawa – musimy „zazieleniać” produkcję żywności, bo tego oczekują konsumenci.

Reklama

Jak to możliwe, że producenci rolni będą mogli zarabiać na ETS? Bo będziemy dostawać prawa do emisji w postaci kredytów węglowych – z dużym prawdopodobieństwem nasza działalność kreuje negatywną emisję. Kredyty węglowe sprzedamy coraz liczniejszym obligatariuszom systemu ETS. Taki proceder ma już miejsce w USA i Nowej Zelandii, ale pojawiają się już propozycje dla polskich rolników.

Koniec dobrych informacji dla rolnictwa

Na razie nie wiadomo kiedy i czy w ogóle systemem ETS objęte zostaną duże zakłady przetwórstwa rolnego. Takie jak mleczarnie czy zakłady mięsne. Jest to jeszcze przedmiotem dyskusji nie tylko w UE, ale też w wielu krajach poza Unią. Przy okazji dobrze sobie wyjaśnić, że opłaty za emisję funkcjonują w np. w USA czy Wielkiej Brytanii. Ta ostatnia zamieniła europejski system ETS na swój własny UK ETS.

Nie zmienia to jednak faktu, że objęcie mechanizmem skłaniającym do redukcji śladu węglowego nastąpi również w tym sektorze. Sektorze odpowiadającym za 11% globalnej emisji. W UE zmniejszenie emisji z rolnictwa w ciągu ostatnich 15 lat wyniosło zaledwie 2%. A niektóre kraje jak np. w Bułgaria, Estonia, Węgry i Łotwa nawet ją zwiększyły o ponad 10%.


BIOGAZ W POLSCE – POBIERZ ZA DARMO NASZ RAPORT!


Ale zanim doczekamy się włączenia szeroko rozumianego rolnictwa do systemu ETS, mamy przed sobą poważniejsze wyzwanie. Nadciągają szybciej, niż może nam się wydawać.

To potencjalna utrata konkurencyjności naszego przemysłu, przetwórstwa rolno-spożywczego. Szczególnie w tym jego segmencie, w którym zasadnicza część „śladu węglowego” powstaje już na etapie produkcji surowca w gospodarstwie rolnym. Na etapie przetwórstwa podejmowane są działania zmierzające do obniżenia emisji. Takie jak stosowanie opakowań bez warstwy aluminium, z wysokim udziałem surowców odnawialnych i podlegających recyklingowi, pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych.

Natomiast w samych gospodarstwach rolnych współpraca z instalacją produkującą biogaz czy biometan może być wręcz zbawienna. I istotnie, bo nawet o ponad 1/3, zmniejszać ślad węglowy w finalnych produktach rolno-spożywczych.

Przykład – rynek mleka i jego przetworów

Rynek mleka w Polsce i w UE jest rynkiem nasyconym, dobrze zorganizowanym i podlegającym umiarkowanym fluktuacjom. Na tle innych rynków rolnych, nie mówiąc już o rynkach nośników energii. Niestety, trend wzrostowy produkcji mleka w UE zakończył się w 2021. A następny rok był pierwszym, w którym zanotowano jej spadek (co prawda nieznaczny, bo tylko o setne części procenta).

Polska jest piątym producentem mleka w UE (praktycznie ex aequo z Włochami). Co ważne, jesteśmy eksporterem netto produktów mleczarskich. Saldo eksportu i importu jest dodatnie i wynosi blisko 600 tys. ton albo ponad 4,1 mld zł, czyli prawie 900 mln EUR.

Największą pozycją w naszym eksporcie jest ciągle najmniej przetworzony produkt, jakim jest mleko i niezagęszczona śmietana. Co czyni nas bardziej wrażliwym producentem np. w stosunku do producentów markowych serów. Podstawowym rynkiem zbytu dla polskich produktów mleczarskich są kraje Unii Europejskiej, do których trafia ponad 70% naszego eksportu wagowo. Głównym odbiorcą są Niemcy, do których dostarczamy ponad ⅓ naszego eksportu wagowo, ale tylko 20% wartościowo.


POBIERZ ZA DARMO NASZ RAPORT „BIOMASA W POLSCE 2022/23”


Litwa, Holandia i Czechy będący drugim, trzecim i czwartym odbiorcą europejskim, kupują razem 15% naszego eksportu. Jedyny istotny importer naszych wyrobów mleczarskich spoza UE, jakim są Chiny, zakupił w 2022 r. blisko 213 000 Mg (co stanowiło 7,8% całego eksportu wagowo). Ale tylko za 532 mln zł (co stanowiło 3,45% naszego eksportu w wymiarze finansowym).

UE jako całość eksportuje zaledwie 4,1 % swojej produkcji, dla Polski jest to już 13,25%. Co z jednej strony oznacza, że jesteśmy dobrym producentem (z dodatnim bilansem eksportu nad importem), ale z drugiej strony uzależnia nasz przemysł mleczarski od popytu na produkty na rynkach zagranicznych, przede wszystkim na rynkach UE.

Silne uzależnienie naszej produkcji od eksportu nie dotyczy tylko rynku mleka i jego przetworów. Trudniejsza sytuacja ma miejsce np. na rynku mięsa wołowego, którego jesteśmy szóstym producentem w UE. Od 2018 r., kiedy to produkcja mięsa wołowego osiągnęła poziom ok. 7 mln t, trwa jej nieprzerwany spadek – do 6,64 mln t w 2022 r., z perspektywą dalszego spadku o ok. 2-3% rocznie. W przypadku mięsa wołowego eksport to blisko 40% całej produkcji. Podobna sytuacja panuje też na rynku mięsa drobiowego, w którym to wyeksportowaliśmy ok. 1 mln t z produkcji krajowej w wysokości 3 mln t, czyli ok. 33%.

Dlaczego tyle uwagi dla produkcji mleka i mięsa?

Otóż nadchodzące problemy dla naszych producentów, a przede wszystkim eksporterów powyższych produktów żywnościowych, będą miały związek ze śladem węglowym, a w pierwszej kolejności z obowiązkiem oznaczania produktów żywnościowych dodatkowymi informacjami o spełnianiu przez ten produkt w mniejszym lub większym stopniu kryteriów zrównoważonego rozwoju.

Jeszcze w tym roku Komisja Europejska ma przedstawić propozycję ram prawnych Zrównoważonego Systemu Żywnościowego8, którego jednym z filarów ma być znakowanie żywności. Zagadnienie to bezpośrednio łączy się z:

  • prawem konsumentów do rzetelnej, przejrzystej informacji o tym, skąd pochodzi żywność,
  • jak jej produkcja wpływa na klimat i bioróżnorodność,
  • zdrowiem publicznym oraz prawami zwierząt.

System żywnościowy na poziomie globalnym odpowiada za około 21-37% całkowitej emisji gazów cieplarnianych. W UE samo rolnictwo – za około 11%. Emisje gazów cieplarnianych ze zwierząt gospodarskich w UE-27 nie zmniejszyły się w latach 2010-2018. Fermentacja paszy odpowiada za 78% emisji pochodzących od zwierząt gospodarskich, podczas gdy składowanie obornika odpowiada za pozostałe 22%. Emisje pochodzące od bydła mięsnego i mlecznego stanowią 77% emisji pochodzących od zwierząt gospodarskich.

Stosowanie azotu w rolnictwie prowadzi do emisji podtlenku azotu do atmosfery. W 2017 r. emisje N2O z rolnictwa stanowiły 43% emisji z rolnictwa i 3,9% całkowitych emisji antropogenicznych w UE.

Etykietowanie, z czym to się je?

W pierwszej kolejności zostaną ustanowione zasady dotyczące etykietowania produktów spożywczych pod kątem zrównoważonego rozwoju.

Ze szczegółami tego pomysłu można zapoznać się na www.safefood.net/professional. W artykule David Burrows pyta, czy nadszedł czas, aby zapewnić konsumentom lepsze informacje na temat śladu węglowego ich wyborów żywieniowych.

W tym pomysłowym systemie osobno oznaczana są (na zdjęciu obok w kolejności od lewej do prawej):

  • ślad węglowy (w tym wypadku na czerwono – jest więc bardzo wysoki);
  • zużycie wody (w tym wypadku średnie, umiarkowane);
  • wykorzystanie terenu, ziemi uprawnej (tym wypadku ponownie bardzo wysokie – na czerwono);
  • odpady z powodu opakowania (również na czerwono);
  • odpady chemiczne (tym razem to kolor zielony).

Aby nie było wątpliwości – na dolnym pasku jest strzałka pozycjonująca ten konkretny produkt w strefie czerwonej, blisko wartości maksymalnej. Chociaż oznaczanie pochodzenia jest już obowiązkowe tylko dla niektórych produktów spożywczych (w tym świeżych owoców i warzyw, nieprzetworzonego mięsa, ryb, miodu i oliwy z oliwek), KE uważa, że istnieje rosnące zapotrzebowanie konsumentów na wiedzę o pochodzeniu żywności, więc i postuluje rozszerzenie obowiązkowego oznaczania pochodzenia na inne kategorie.

Czy to „znowu ta Unia, my i tak zrobimy co chcemy”?

Tu nie chodzi o unijne regulacje, a o konsumentów. W latach 2021-2022 przeprowadzone zostały badania ankietowe na próbie ponad 10 tys. konsumentów z 8 krajów, w tym USA i Wlk. Brytanii13, których wyniki są jednoznaczne. Zdecydowana większość (93%) respondentów chce znać pochodzenie żywności, ponieważ chce wspierać producentów lub gospodarkę regionu (87%), aby móc dokonać świadomego wyboru (86%) oraz dlatego, że uważają, iż jest to wskaźnik wpływu produktu spożywczego na środowisko (80%).

Mając do wyboru następujące grupy produktów – mleko, mleko w przetworach mlecznych, mięso jako podstawowy składnik przetworzonej żywności, mięso królicze i dziczyzna, ryż, pszenica durum stosowana w makaronach, ziemniaki i pomidory w przetworach pomidorowych – większość (od 73% do 88%) respondentów we wszystkich grupach produktów uznała zapewnienie obowiązkowych oznaczeń pochodzenia za „bardzo ważne” lub „ważne”. Jeśli chodzi o poziom geograficzny, na którym powinny być podawane informacje o pochodzeniu, dla prawie wszystkich grup produktów preferowaną opcją był „poziom krajowy”, a jedynie w przypadku mleka najczęściej wybieraną odpowiedzią był „poziom regionalny” (ta ostatnia informacja jest bardzo ważna dla naszych produktów regionalnych).

Respondenci byli podzieleni co do specyfikacji procesu produkcji, dla którego powinny być podawane informacje o pochodzeniu. W przypadku ryżu, pszenicy durum, pomidorów i ziemniaków dominującą odpowiedzią było „miejsce zbioru”, w przypadku mleka i mleka w nabiale najczęściej wybieraną opcją było „miejsce udoju”, natomiast w przypadku mięsa i mięsa króliczego/dziczyzny preferowaną opcją było „miejsce chowu/łowu/uboju”.

Na kluczowe, moim zdaniem, pytanie: „Czy zmniejszenie śladu węglowego przez producenta wpłynęłoby na Twój wybór”, 67% ankietowanych odpowiedziało „zdecydowanie tak” lub „raczej tak” (we Francji było to 81%).

Z tego wynika, że brak spełnienia kryteriów zrównoważonego rozwoju będzie czynnikiem wpływającym na decyzje zakupowe konsumentów.

Czyli wprost – jeżeli na półce w markecie będą stały trzy opakowania np. mleka, o podobnych cenach, oznaczone inną kropką, jest prawie pewne, że klient wybierze mleko oznaczone kolorem zielonym.

Jak „zazielenić” produkty?

Grajmy tak, jak życzą sobie nasi konsumenci – odbiorcy polskich produktów – maksymalizujmy zielone kropki i bądźmy lepsi od konkurencji. Nie jesteśmy w złej pozycji startowej – w skali światowej aktualnej oceny śladu węglowego15 w mleku (mierzonym w kilogramach ekwiwalentu dwutlenku węgla na 1 kg mleka o skorygowanej zawartości tłuszczu i białka) plasujemy się w środkowej części stawki. W Europie liderami są Portugalia, Dania i Szwecja z wynikiem poniżej 1 kg CO2eqv.

GramUdział w łącznej emisji
Razem wszystkie emisje bez sekwestracji902,43100%
W tym metan504,9556,0%
W tym podtlenek azotu242,6126,8%
W tym dwutlenek węgla154,8117,2%
W tym F-gazy0,060,0%

Następnie w grupie „środkowej” (pomiędzy 1,0 a 1,2 kg mamy Francję, Irlandię i Polskę), a w grupie największych emitentów gazów cieplarnianych na 1 kg mleka – Niderlandy i Włochy (odpowiednio 1,28 i 1,43). Stawkę niechlubnie zamykają Niemcy z wynikiem 1,53 kg – a to jest właśnie kraj, który absorbuje ponad ⅓ eksportu naszego mleka i jego przetworów. Ten nienajgorszy wskaźnik możemy znacząco poprawić dzięki współpracy między sektorem biogazu i biometanu a producentami mleka do poziomu plasującego nas na pozycji liderów w „zieloności”.

Posłużymy się przykładem opartym o konkretną emisję (jest to średnia emisja z kilku wybranych krajów świata policzona dla produkcji 1 kg o skorygowanej zawartości tłuszczu i białka w wysokości 902,43 CO2eqv). Oto informacja, jakie gazy cieplarniane i w jakiej ilości występują przy produkcji mleka – liczby bez sekwestracji16: Powyższa emisja powstaje poza gospodarstwem rolnym (200 g, czyli 22%) oraz w samym gospodarstwie (700 g, czyli 78%).


Oto mapa biogazowni rolniczych w Polsce!


Na emisję powstającą w gospodarstwie (w łącznej wysokości ok. 700 g) nie mamy wpływu dla emisji w wysokości 400 g (czyli nieco ponad 57%17), mamy natomiast wpływ na emisję pozostałych 300 g, czyli ok. 43%. W przypadku Polski zmniejszając emisję o 300 g, uzyskujemy emisję łączą na poziomie ok. 0,85 – 0,90 czyli taką jaką mają liderzy w rankingu niskiej emisji w Europie. Biorąc pod uwagę, że samo mleczarstwo podejmuje również działania w całym łańcuchu produkcji, wspólnym wysiłkiem możemy zachować konkurencyjność polskiego sektora mleczarskiego i zwiększyć dochody producentów mleka.

Temat współpracy pomiędzy sektorem biogazu/biometanu z gospodarstwami hodowlanymi, konkretne propozycje dla tych gospodarstw oraz prezentacja zasad współpracy na bazie strategii win-win zostanie zaprezentowana na spotkaniu organizowanym przez Polskie Stowarzyszenie Biometanu w ramach zbliżającego się Tygodnia Biometanu – European Biomethane Week organizowanego przez European Biogas Association, którego jednym z partnerów medialnych jest „Magazyn Biomasa”.

Chcesz zwiedzieć więcej? Czytaj „Magazyn Biomasa„:

Tekst: Marek Pituła, Prezes Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Biometanu

Zdjęcie: Shutterstock

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE