Biometan? O branży biometanowej w Polsce i Europie, z Piotrem Kaczmarkiem, dyrektorem firmy Fiorentini Polska będącej częścią grupy Pietro Fiorentini oferującej m.in. rozwiązania dla sektora biometanu, rozmawia Jolanta Kamińska.


Reklama

Pietro Fiorentini to włoska firma, która specjalizuje się w urządzeniach dla branży gazowej. W którym momencie pojawiło się zainteresowanie biometanem?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie muszę nawiązać do historii firmy. Korzenie Pietro Fiorentini są włoskie. Centrala znajduje się we Włoszech, ale przez lata rozwijaliśmy się za granicą. Włącznie z tworzeniem silnej bazy produkcyjnej. Taka na przełomie lat 80. i 90. powstała we Francji. Francja była pierwszym krajem, w którym pojawił się biometan w tej najprostszej formie, czyli zatłaczany do sieci gazowej.

A ponieważ jako firma produkowaliśmy stacje gazowe, bardzo naturalnym dla nas krokiem było wejście w stacje do zatłaczania biometanu do sieci. Nie była to do końca rewolucja. Ponieważ funkcjonalności jak regulacja ciśnienia, pomiar ilościowy i jakościowy, nawonienie itp. są w obu sektorach podobne. Francja była więc pierwszym rynkiem, dla którego zaoferowaliśmy nasze biometanowe urządzenia. Dziś skala produkcji w tym kraju jest bardzo duża – w tej chwili produkujemy jedną stację do zatłaczania gazu w tygodniu.

Następny krok zrobiliśmy we Włoszech, gdzie zaproponowaliśmy stacje uzdatniania biogazu do jakości biometanu. To rozwiązanie przyjęło się także we Francji. Jeśli chodzi o Polskę, zainteresowaliśmy się tym rynkiem pod koniec 2018 r. Wtedy chyba pojawiły się pierwsze pomysły w branży dotyczące oczyszczania biogazu. I zatłaczania go do sieci – otrzymywaliśmy pierwsze zapytania firm w tej sprawie.

Zaczęliśmy wywiad poznawać rynek, interesować się prawą przepisów, zaangażowaliśmy się także prace w zespole roboczym Izby Gospodarczej Gazownictwa, która pracowała nad wytycznymi technicznymi dotyczącymi jakości biometanu. W tej chwili budujemy w Polsce zespół, który będzie dedykowany tylko sprawom biometanu.

Gdzie jeszcze poza Włochami i Francją można znaleźć rozwiązania Pietro Fiorentini dedykowane dla branży biometanowej?

Jako Fiorentini Polska jesteśmy w Grupie odpowiedzialni za region krajów bałtyckich. Jest tam kilka przedsięwzięć, które są w fazie projektowej, ale to już bardzo konkretne rzeczy. Na Litwie działa już pewien system wsparcia dla biometanu – określona pula środków została przeznaczona na instalacje oczyszczania biogazu do jakości biometanu i te pieniądze rozdzielono w zeszłym roku w formie konkursu.

Dziś część tych projektów jest już w fazie uzyskiwania pozwolenia na budowę, 2022 rok zakończy się najprawdopodobniej kontraktowaniem rozwiązań. Interesuje nas też Łotwa, gdzie trwają prace nad systemem wsparcia – ma on wyglądać podobnie jak na Litwie, czyli pomoc ma obejmować wsparcie finansowe inwestycji, a nie samą produkcję biometanu. Kraje bałtyckie są więc dla nas przyszłościowym kierunkiem. Z punktu widzenia Grupy strategicznymi rynkami są Francja i Włochy, zaś największy potencjał w zakresie rozwoju rynku biometanu widzimy w Polsce i Hiszpanii.

W 2021 Pietro Fiorentini dostała się do grona 100 najbardziej zrównoważonych włoskich firm, w listopadzie ub.r. została uznana za jedno z najdynamiczniej rozwijających się przedsiębiorstw we Włoszech. Czy ta fala sukcesów przekłada się zainteresowanie waszą ofertą, także w Polsce?

Rzeczywiście nasza sprzedaż rośnie systematycznie i ten trend utrzymuje się od niezmiennie od kilku lat. Nie zauważyliśmy dużego wpływu pandemii COVID-19 na nasze wyniki. Notujemy wzrosty, także w Polsce, choć wynika to przede wszystkim z faktu, że gazyfikacja w naszym kraju jest stosunkowo mało rozwinięta w porównaniu do np. Francji, Włoch czy Niemiec.

Nadal mamy bardzo wiele obszarów do zgazyfikowania. Zrównoważony rozwój to też konkretne działania: w zeszłym roku we Włoszech, gdzie działa 6 fabryk Pietro Fiorentini, wymieniliśmy część floty na samochody elektryczne. Jesteśmy więc zainteresowani ograniczeniem śladu węglowego, szczególnie, że nasza produkcja jest dosyć energochłonna. Cześć zakładów podpisała już umowy na dostawy energii z OZE.

Co wyróżnia ofertę Pietro Fiorentini na tle innych firm oferujących rozwiązania na rynek biometanu?

Jesteśmy jedną z niewielu firm, które mają nieco inne korzenie, a weszły na rynek biometanu. Przedsiębiorstwa, które działaj w tym sektorze najczęściej rozpoczęły swoją działalność od biogazowni, czyli od technologii fermentacji, a następnie weszły w technologie oczyszczania i zatłaczania biogazu do sieci gazowej.

Pietro Fioretnini to ponad 80-letnie doświadczenie w branży gazowej – znamy wszystkie procesy technologiczne związane z tzw. kondycjonowaniem gazu i procesami na sieci (regulacja ciśnienia, nawonienia itd.). Budujemy zatem swoje kompetencje biometanowe bazując na naszej wiedzy i doświadczeniu wypracowanemu w branży gazowej.

Można więc śmiało powiedzieć, że dla tych firm, które są liderami branży gazowej w Polsce i które chcą otwierać nowe ścieżki rozwoju, związane m.in. z produkcją biometanu, jesteśmy naturalnym partnerem. Wspólnie wchodzimy w nowy dla nich sektor.

Przejdźmy do jednego z produktów PF, które pojawiło się w portfolio firmy stosunkowo niedawno. Chodzi o BiRemi. To produkt, a właściwie system rozwiązań, który ma zaspokoić nowe wymagania klienta. Jakie to rozwiązania i o jakiego klienta chodzi?

Jednym z problemów, z którymi borykają się potencjalni inwestorzy w biometanownie, także w Polsce, jest kwestia zatłoczenia „zielonego” gazu do sieci. I nie mówimy tu o wymogach jakościowych dla samego gazu, a o przepustowości sieci – mówiąc językiem branżowym o chłonności sieci. Najbardziej rozpowszechniona jest sieć dystrybucyjna – sieć średniego ciśnienia, najbardziej gęsta i najbliższa potencjalnych inwestycji. Charakteryzuje się ona jednak dużą zmiennością, jeśli chodzi o chłonność, czyli to, ile gazu w danej jednostce czasu przyłączeni do niej odbiorcy pobierają.

Ta chłonność zależy to od charakterystyki odbiorców, pory roku, a nawet dnia. Pamiętajmy, że w sieci gazowej nie ma lub rzadko kiedy jest stały odbiór gazu. Jej praca polega na tym, że gaz płynie od sieci wyższych ciśnień do sieci o niższych ciśnieniach. Te przepływy w sieciach wyższych ciśnień są z reguły duże i o mniejszej zmienności niż w sieciach dystrybucyjnych. Ale podłączenie do sieci średniego ciśnienia jest prostsze, tańsze i wygodniejsze, dlatego ona powinna być dla odbiorcy naturalnym celem. Sieć średniego ciśnienia ma jednak pewne ograniczenia, na które odpowiedzią jest nasz system BiRemi.

Precyzując: do sieci średniego ciśnienia przyłączamy nowe źródło gazu, np. biometanownię. Jeżeli się zgodzimy, że gaz odnawialny jakim jest biometan powinien być traktowany priorytetowo, powinniśmy mieć taki system sterowania, aby było go jak najwięcej w sieci. W momencie, kiedy zużycie gazu w całej sieci średniego ciśnienia jest niższe niż wydajność biometanowni, chcemy tę nadwyżkę gazu „zawrócić” do sieci wysokiego ciśnienia. Z jednej strony więc BiRemi to system sprężania gazu z sieci średniego do wysokiego cieśnienia. Ale też takie sterowanie tym punktem zasilania, żeby maksymalnie zwiększyć udział biometanu w sieci gazowej.

Bardzo podobne do naszego systemu rozwiązania pracują już we Francji. We Włoszech jesteśmy blisko pierwszego projektu kompleksowego sterowania siecią i takiego rewersowego przepływu.

Wróćmy do Polski. Powiedział pan, że już ponad 3 lata interesujecie się biometanem w naszym kraju. Czy pokusi się pan o krótką ocenę rynku?

Początek był dosyć trudny. Wszyscy uczyliśmy się tego,  czym jest biometan i jakie może być jego wykorzystanie. Dziś rozmawiam z inwestorami, którzy dokładnie wiedzą czym jest biometan i w jaki sposób chcą wykorzystać jego potencjał. Te przedsiębiorstwa świadomie rozważają budowę biometanowni, odchodząc od tego tradycyjnego modelu biogazowni, gdzie na wyjściu znajduje się podłączony agregat kogeneracyjny. Nie. Ich właściciele od początku myślą o biometanie, chcą czyścić biogaz i zastanawiają się nad możliwościami wykorzystania „zielonego” gazu. I tu pojawia się problem.

Bo o ile na początku myśleliśmy, że zatłaczanie biometanu do sieci gazowej będzie tym naturalnym rozwiązaniem, to jednak dziś inwestorzy z różnych powodów nie wchodzą w to, natomiast interesują się możliwościami skraplania biometanu i produkcji bioLNG.

Zatem przez te prawie 4 lata w Polsce dojrzała grupa inwestorów gotowych zainwestować w biometan. Co to za przedsiębiorstwa?

Rozmawiamy zarówno z przedsiębiorstwami prywatnymi, jak i spółkami Skarbu Państwa. Przy czym te pierwsze działają w szeroko pojętym przemyśle rolniczo-przemysłowym, są to m.in. producenci żywności. To firmy działające w dużej skali, które mają najczęściej do zagospodarowania własne odpady, czyli własną bazę substratową. Mają również potencjał finansowy. Pamiętajmy, że koszt całej inwestycji biometanowej to 30-50 mln złotych.

Ta grupa inwestorów jest obecnie dosyć aktywna, jeżeli chodzi o przeszukiwanie rynku w zakresie optymalnych rozwiązań technicznych i kosztowych. To bardzo profesjonalni klienci, którzy interesują się nie tylko CAPEXem, ale także sprawą kosztów operacyjnych, kwestiami serwisowymi itd. Myślą więc o instalacji w perspektywie jej całego życia. Uważam, że te inwestycje mają bardzo duże szanse powodzenia. Nie ma tu żadnej przypadkowości, cały proces jest prowadzony bardzo profesjonalnie.

To jest ten sektor prywatny, w którym dziś widzę dużą determinację. Sądzę, że w tym roku część tych projektów ma szansę wystartować. Jeśli chodzi o spółki Skarbu Państwa, które interesuje biometan – to podmioty zdecydowanie większe, procesy decyzyjne trwają z reguły dłużej. Jedna z czołowych w Polsce firm paliwowo-energetycznych jest w trakcie procedowania pierwszego przetargu na budowę biometanowni.

Kolejna biogazownia należąca do koncernu też ma zostać zmodernizowana pod kątem wytwarzania biometanu. Wydaje mi się jednak, że w wyścigu o to, kto pierwszy wyprodukuje metr sześcienny biometanu, sektor prywatny wygra.

We Francji większość biometanu zatłacza się do sieci, Włochy wykorzystują go w transporcie. Jaki widzi pan scenariusz dla biometanu w Polsce?

Wydaje mi się, że na tym etapie rozwoju rynku bioLNG to pierwszy krok. To czysty układ pomiędzy dwoma przedsiębiorstwami . Z jednej strony biometanownia dysponująca produktem, który może być wprost wykorzystany jako paliwo do np. transportu ciężkiego. Z drugiej strony mamy zainteresowanie rynku skroplonym biometanem, a zatem jest to sytuacja wzorcowa.

Miejmy jednak świadomość, że nie są to tanie inwestycje. Nie każdy będzie więc je w stanie zrealizować, a to moim zdaniem spowoduje, że z czasem zaczniemy przyłączać instalacje do sieci gazowej. Rynek przekona się, że produkcja biometanu się opłaca, jest na ten gaz zapotrzebowanie. Myślę, że z czasem koszt technologii będzie stopniowo maleć, obserwujemy to przecież wśród innych technologii OZE.

Co jest istotne – chodzi o to by ekonomiczne skraplać małe strumienie gazu. A ta technologia nie jest jeszcze upowszechniona, dużo się dzieje na tym rynku. Podejrzewam, że za chwilę pojawią się polskie firmy oferujące takie rozwiązania.

Biometan w ostatnich kilkunastu miesiącach zdaje się być na ustach wszystkich. Dużo się dzieje na rynku, co potwierdza rozmowa z panem. Czy jesteśmy na progu inwestycyjnego boomu?

Myślę, że tak. Jeszcze dwa lata temu zainteresowanie biometanem w Polsce miało charakter bardziej rozpoznania rynku i budowania bazy wiedzy. Niż faktycznej gotowości do budowania instalacji. W tej chwili zapytania od potencjalnych klientów są dużo bardziej konkretne, dotyczące np. wyceny instalacji do skraplania biometanu.

Widzę w wielu przypadkach wyraźny proces inwestycyjny, który się toczy. Jestem przekonany, że kiedy pierwsza biometanownia w Polsce powstanie, będzie dużym przełomem dla rynku udowadniając, że „się da”.

Chcesz wiedzieć więcej? Dlatego czytaj Magazyn Biomasa. W internecie za darmo:

Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE