Biogazownie to instalacje, które dobrze funkcjonują i można na nich zarabiać jeśli system wsparcia działa na odpowiednim poziomie. Po drugie, żeby te zarobki w części przeznaczyć na inwestycje producenci muszą mieć przed sobą jasną perspektywę rozwoju branży. Jak zarabianie na biogazie wygląda w Polsce i czy to w ogóle możliwe?

O tym że tworzenie instalacji biogazowych może być opłacalne i oparte na przejrzystym systemie wsparcia pokazuje choćby przykład naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy od dawna mocno stawiają na biogaz, a efektem jest ciągły rozwój branży. Tymczasem w Polsce zamiast zarabiać, na biogazie się traciło, a wielu producentów wręcz musiało zamykać „interes”.

Reklama

W 2018 roku wobec uzyskiwanych przez biogazownie rolnicze przychodów z tytułu sprzedaży certyfikatów biogazowych (ponad 300 zł/MWh), certyfikatów kogeneracyjnych (ponad 100 zł/MWh), wejście do nowego systemu rozliczeń okazało się mało atrakcyjną perspektywą – mimo, że nowy system aukcyjny daje gwarancje określonych przychodów na wiele lat, a także mimo faktu, że jeden ze składników obecnych przychodów – system kogeneracyjnych, tzw. żółtych, certyfikatów – wygasł z końcem 2018 r.

Od tego roku rząd zapowiada jednak większe wsparcie dla biogazowni, oraz spójną perspektywę rozwoju branży. Zwłaszcza, że rozwój sektora biogazowego na terenach wiejskich, w tym biogazowni o mocy do 500 kW bazujących na lokalnie wytwarzanych odpadach, jest ważny ze względu na coraz bardziej restrykcyjne przepisy związane z produkcją zwierzęcą, takie jak np. dyrektywa azotanowa.

Do tego takie inwestycje umożliwiłby większy zarobek poprzez otwarcie dodatkowych rynków zbytu dla polskich produktów. Często bowiem eksport jest utrudniony ze względu na konieczność uwzględnienia tzw. śladu węglowego.

Tekst: Marcin Otoczak

Zdjęcie: pixabay.com

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE