Biometan do sieci czy jako bioLNG? Jaki powinien być polski scenariusz? Oto, co sądzą na ten temat nasi eksperci. Sprawdźcie koniecznie!


Oto mapa biogazowni rolniczych w Polsce!


Adam Stępień

Dyrektor Generalny Krajowa Izba Biopaliw

Zacznijmy od tego, że wciąż niestety jesteśmy na poziomie zero, jeśli  chodzi o naszą ścieżkę biometanową. Ten stan rzeczy w Polsce jest w znacznej mierze wypadkową piętrzących się problemów związanych z przyłączaniem instalacji i zatłaczaniem odnawialnego gazu do sieci.

Reklama

BioLNG jawi się w tym kontekście jako swoistego rodzaju by-pass udrażniający impas praktyczny i regulacyjny w obszarze biometanu sieciowego. To jednak oznacza, w szczególności w przypadku konkretnych inwestycji, które koncepcyjnie zostały podjęte pod przyłączenie do sieci i uzyskały już nawet od operatorów stosowne warunki przyłączeniowe, konieczność przemodelowania finansowego, zarówno na poziomie inwestycyjnym, jak i operacyjnym.

Otwarcie jednak tej ścieżki dywersyfikacji dla rynkowego lokowania jakże oczekiwanego nie tylko przecież w Polsce produktu, może i powinno być zachętą do wejścia w bioLNG. Reasumując, nie ma jednego rozwiązania, ale życie może zmusić wielu zainteresowanych, którzy zostaną na biometanowym placu boju, do weryfikacji swoich pierwotnych założeń.


Sylwia Koch-Kopyszko

Członek Zarządu Europejskie Stowarzyszenie Biogazu (EBA)

Biometan to przyszłość i potencjał oraz wielki sprawdzian dla całego sztabu – od rządzących po inżynierów dystrybucji. Niestety, nadal uważam, że skradamy się w temacie, chociaż można było wygenerować bardzo preferencyjne przepisy i szybko ocenić ich skutek. Brak rozwoju instalacji to lata braku przygotowań, począwszy od pracy nad społeczeństwem, które nie wie, że oddycha najgorszym powietrzem w Europie i pije wodę, która ma zbyt dużo substancji porolniczych i pohodowlanych.

Ludzie nie wiedzą, że zmiany klimatu przyśpieszyły jak nigdy w historii ostatnich 200 lat działania człowieka i wskutek jego rewolucji przemysłowej. Żyjemy w świecie, w którym 97% wszystkich zwierząt to zwierzęta hodowlane, które wykorzystują 1/3 wody pitnej. Ludzie patrzą na ekologów jak na wariatów, bo nie rozumieją ich przekazu. Konsumpcja i styl życia wymagają, jak nigdy dotąd, wielkich zmian od człowieka.

Wskazuje na to IPCC największa międzynarodowa organizacja w zakresie zmian klimatu, która łączy kilkadziesiąt tysięcy naukowców, którzy intensywnie pracują nad tym, co zrobić, aby przestać żyć na kredyt naszych wnuków. Może gdyby taki przekaz trafił do polskich domów, byłoby łatwiej o zgodę ponad podziałami na budowy instalacji, które są niezbędne do utylizacji bioodpadów i do produkcji gazu, który jest tak bardzo poszukiwany.

Pytanie: czy biometanownie staną w każdej gminie? Dziś to marzenie, aby każda gmina miała taką instalację, gdzie zużyłaby swoje bioodpady, wyprodukowała paliwo i świetny nawóz, do którego nikt nie przyklejałby łatki, że to odpad. Może dopiero gdy wywóz śmieci, energia i gaz będą kosztowały fortunę stwierdzimy, że przecież było inne wyjście. Instalacje biometanowe to inwestycje w lokalność, to lokalnie płacone podatki, miejsca pracy, zbyt na materiały i robociznę.

To biznes operacyjny inny od pogodowych OZE. Biznes, który przyciąga nowe technologie i jest przyszłością. W sytuacji braku sieci gazowych to właśnie biometan, czy też lokalnie sprzedawany biogaz, mogłyby budować sieci gazowe. Projekty, które znam, idą w LNG i ta droga w niewielu obecnie powstających pracach się tworzy. Gwarancję pochodzenia będą wydawać Niemcy, a lista chętnych na zakup długa. Szkoda, że taki potencjał nie jest wykorzystywany u nas w kraju. Proszę pamiętać, że historia nie przypomina tej o biznesie z gazu łupkowego. Mamy odpad, mamy polskie firmy, które instalacje zbudują, mamy inwestorów oraz zbyt. Zatem wszystko jest. Tylko projektów jak na lekarstwo. Sukces zależy od szczegółów i determinacji.


 


Artur Zawisza

Prezes Zarządu UPEBI

Kilkadziesiąt miesięcy dyskusji o biometanie jest cennym doświadczeniem zarówno strony rządowej, jak i branży biogazowej, ale wcale nie doprowadziło do odpowiedzi na niektóre nawet podstawowe pytania. To stawiane przez redakcję „Magazynu Biomasa” właśnie do takich należy i dobrze, że jest jednoznacznie sformułowane.

Zaraz na początku roku zorganizowaliśmy w siedzibie Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Biogazowego nierejestrowaną debatę z udziałem kluczowych rynkowych uczestników namysłu nad rozwojem inwestycji biometanowych. Nie podaję nazwisk ani reprezentowanych podmiotów, gdyż taka była umowa z biorącymi udział w debacie, ale to właśnie pytanie stanęło jako kluczowe we wspólnym namyśle.

Myślą przewijającą się w tej dyskusji była teza, iż należy stawiać na oba rozwiązania dla różnych typów wytwórców. Dlatego też z jednej strony ustawodawstwo powinno definiować system wsparcia dla wytwórców biogazu i biometanu zatłaczanych do sieci lokalnej lub krajowej, a z drugiej strony tylko duże wolumeny skroplonego biometanu są atrakcyjne dla inwestorów i dla rynku.

Gaz zatłaczany do sieci jest rozwiązaniem najprostszym i najtańszym, gdyż inwestor nie ponosi kosztów skraplania, a w przypadku sieci lokalnych mógłby nie ponosić kosztów oczyszczania. Oczywiście w tym przypadku niezbędny jest definiowany w ustawie system wsparcia dla wytwórców. Jednym z bardziej inspirujących pomysłów jest tzw. karta zielonego gazu, wzorowana na regulacjach, m.in. duńskich, promowana przez Henryka Ignaciuka, członka honorowego UPEBI. Jednocześnie słusznie się podnosi, że dla odbiorców w postaci koncernów paliwowych oczekiwanym produktem jest bioLNG. Inwestycje biometanowe z modułem oczyszczania i skraplania są bardzo kosztochłonne, ale konieczność realizacji Narodowego Celu Wskaźnikowego daje możliwość zagwarantowania godziwej ceny rynkowej dla producentów.

Chcesz wiedzieć więcej? Dlatego czytaj Magazyn Biomasa. W internecie za darmo:

Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!

Zdjęcie ilustracyjne: Shutterstock
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE