Czy Ty też słyszysz, że wykorzystanie biomasy w energetyce jest potwornie nieekologiczne i już dawno powinniśmy korzystać z innej, nowoczesnej energetyki, w imię klimatu? Skąd w ogóle bierze się takie stawianie biomasy na „cenzurowanym”? Przecież wypadałoby zapytać: jak w takim razie chcecie funkcjonować bez stabilnego prądu, ciepła i surowców? – pisze Jan Kolbusz, inżynier środowiska.
To trochę tak, jak z dyskusjami o wychowaniu dzieci – każdy jest ekspertem od wychowywania cudzych. I nie oszukujmy się: wszyscy lubimy czasem poplotkować. Ale są i tacy, którzy szczerze szukają w tym cennej porady dla siebie i innych. Dlatego jak świat światem, głosiciele śmiałych tez o wychowywaniu dzieci będą mieli posłuch w przestrzeni publicznej – z jednej strony dlatego, że po prostu ciągnie nas do kontrowersji. Z drugiej dlatego, że lubimy wierzyć, że ten, kto zauważył problem, da nam też magiczną receptę na jego rozwiązanie.
Biomasa – temat kontrowersyjny?
Z biomasą jest tak samo. Musi jeszcze trochę wody w Odrze upłynąć, zanim opinia publiczna szeroko przekona się, że sprawa jest znacznie bardziej złożona i nie ma „prostych” rozwiązań. I dlatego zanim zacznie się głośno krzyczeć, jak kto ma co robić, warto pytać, dlaczego robi się tak, jak się robi.
Jednak póki co, biomasa ma trudniejszy czas dla swojego wizerunku. Po prostu, łatwo zrobić z niej temat kontrowersyjny i podbijać tym swoje osobiste zasięgi. A przecież jest szerokie grono, które podchwytuje niechęć do sprawy, ale nie dlatego, że ma złe intencje – dlatego, że kieruje się szczerą obawą o stan środowiska.
W pracy i towarzysko często rozmawiam z przeciwnikami energetycznego wykorzystania biomasy. Słyszę wiele obaw i pomysłów, w tym także i tych dobrych. Myślę, że warto poznać czasem sposób widzenia „drugiej strony”. Pomaga to w rozmowach, a czasem nawet skraca protesty i pozwala wypracować konsensus.
Zarejestruj się na 5. Konferencję Biomasa i paliwa alternatywne w ciepłownictwie
Obawa #1: gdy pozyskujesz biomasę, to pozostaje po tobie „pustynia”, którą natura musi długo leczyć
Szeroko ujmując, pozyskiwanie biomasy w Polsce kojarzy się z wycinką lasów do zera (coś na kształt wycinki puszczy amazońskiej, gdzie zamiast drzew mnożą się pastwiska, pola czy inne jeszcze kopalnie i molochy przemysłowe). Naprawdę. Gros społeczeństwa pobiera przecież wiedzę o stanie gospodarki leśnej nie ze studiów na wydziale leśnym i roczników statystycznych, a z mniej lub bardziej drapieżnych artykułów i opinii celebrytów. I to jest obraz, który często trudno odczarować.
Dla Ciebie, jako osoby znającej temat, jest oczywiste, że tereny po wycince podlegają wtórnemu zalesieniu – poprzez nasadzenia lub poprzez wspieranie samosiewu. W związku z tym wiesz, że docelowo tam, gdzie dotąd rósł las, będzie rósł nadal. Jest też dla Ciebie jasne, że gros biomasy, jaką mamy do dyspozycji, to nie jest coś, co leśnicy wycięli na wezwanie elektrociepłowni, ale coś, co powstaje też jako odpad przy pielęgnacji lasu. Ty wiesz przecież, że na obsadzenie hektara lasu potrzeba +/- 10 tys. sadzonek, ale już na dojrzałym stanowisku zostanie, być może, z 250 sztuk, bo reszta się po prostu „nie zmieści”. Dlatego jest dla Ciebie oczywiste, że powstaje w lesie ogromna pula biomasy, którą można wykorzystać. Albo zmarnować. I w dobrze pojętym, wspólnym interesie wolisz to wykorzystać niż zmarnować.
Natomiast istotna część opinii publicznej nie ma tej świadomości i uważa, że pozyskanie biomasy oznacza praktycznie nieodwracalną katastrofę ekologiczną. Tu nie chodzi o to, by kogokolwiek pouczać. Chodzi o to, żeby sobie przypomnieć, że wszyscy przychodzimy do rozmowy z różnym zasobem informacji, a z tego wynikają różne postawy i opinie. Dlatego ważne jest, żeby grono „biomasowe” jako pierwsze docierało z informacją i pomagało podkreślić szerszy obraz, zanim na podatny grunt trafi wiralowy click-bait o kolejnej „niekontrolowanej” mega wycince.
Obawa #2: gdy „sprzątniesz” biomasę, to CO2 wystrzeli jak z procy
Lasy wchłaniają ogromne ilości CO2. To prawda i wie o tym chyba każdy. Natomiast dla przeciętnego odbiorcy informacji o stanie środowiska i kryzysie klimatycznym, ta relacja: las – CO2 idzie znacznie dalej. W głowach funkcjonuje coś w stylu „tylko i wyłącznie dzięki drzewom możemy zmniejszyć ilość CO2 w atmosferze, dlatego jakakolwiek wycinka to zamach na klimat”.
Dla Ciebie, jako znawcy tematu jest raczej jasne, że biomasa to tylko chwilowy magazyn CO2. Bo praktycznie cały CO2, jaki rośliny pobiorą i tak wraca do atmosfery w ciągu kilkunastu – kilkudziesięciu lat. Dlatego jeśli chcemy na poważnie mówić o magazynowaniu CO2, to musimy skupić się na budowaniu trwałych magazynów węgla i póki co chyba najlepsze, co nauka znalazła, to tzw. „glebowy węgiel organiczny” (lub SOC od angielskiego soil organic carbon), czyli próchnica, mikroorganizmy glebowe i rozkładające się resztki liści, korzeni itd.
Żeby zwiększyć zasobność węgla organicznego, trzeba dbać przede wszystkim o to, co dzieje się pod ziemią, nie tylko troszczyć się o części nadziemne – pnie, konary i liście. Korzenie roślin zostawiają po sobie ogromne ilości węgla, który na dłużej pozostaje w glebie. Pod powierzchnią gleby procesy rozkładu są wolniejsze niż na powierzchni i dlatego tam lepiej kumuluje się węgiel organiczny. Dlatego często lepiej jest dbać o częste odtwarzanie się siedliska i wprowadzanie nowych porcji biomasy „pod ziemię” niż po prostu pozwolić by siedlisko się zestarzało.
Znajduje to odzwierciedlenie w statystykach zasobności węgla organicznego. Przykładowo, gros powierzchni Polski stanowią gleby zawierające ok. 40 – 80 ton węgla na hektar (liczone tylko w warstwie ok. 30 cm). Natomiast nad powierzchnią gleby trudno znaleźć znacznie ponad 60 ton węgla w postaci biomasy[i]. I ten węgiel nad powierzchnią ma znacznie mniejszą trwałość niż ten w glebie. A trzeba jeszcze przypomnieć, że korzenie drzew sięgają znacznie głębiej niż 30 cm pod poziom gruntu. Tamten węgiel też warto mieć w pamięci.
Dopiero, gdy tak się widzi sprawę, to oczywistym staje się, że mądre korzystanie z biomasy pozwala zwiększyć zasobność naszych magazynów CO2, a nie je zmniejszyć. Przecież od 1945 zwiększyliśmy powierzchnię lasów o ok. połowę (w 1945 tylko ok. 20% powierzchni Polski stanowiły lasy, teraz mamy ich prawie 30%). Przecież nikt w tamtych czasach nie sadził lasów z pobudek ekologicznych. Ale w rezultacie środowisko skorzystało na chęci gospodarczego skorzystania z zasobów naturalnych.
Dla specjalisty z branży biomasy to oczywista oczywistość, że można korzystać z zasobów naturalnych i je pomnażać. Jednak ogromna część społeczeństwa nie ma takiego zasobu informacji. Dlatego królują obawy i różne próby racjonalizowania ich.
Raport „Biomasa w Polsce 2022/2023” – pobierz za darmo!
Obawa #3: ludziom zabraknie zachęty do oszczędzania energii i zasobów
W głównym nurcie dyskusji coraz częściej pojawią się hasła z zakresu „postwzrost” lub z angielskiego „degrowth”. W dużym uproszczeniu, jest to wołanie o opamiętanie w konsumpcji – nadmiernej konsumpcji. Jakże konsumujemy sporo, może dalibyśmy radę zorganizować sobie gospodarkę tak, żeby nie promowała nadmiernej konsumpcji. Przecież to, z założenia, słuszna idea – prawda?
Z takiego punktu widzenia czymś (o dziwo!) dobrym jest, że koszty energii elektrycznej i cieplnej rosną, bo zmuszają ludzi do oszczędzania – nie tylko „oszczędzaj światło”, ale też kupuj mniej „plastikowych badziewi” i zachowaj pieniądze na to, czego tak naprawdę potrzebujesz. Dzięki temu Ziemia odetchnie z ulgą.
I w tym kontekście pomysł, że można uzyskać niedrogą, stabilną energię z biomasy kłóci się z pożądanym obrazem rzeczywistości. Tu biomasa po prostu przeszkadza wykształcić właściwą postawę konsumenta. A to już rozjazd ideowy i bardzo trudno go zasypać wartościowymi informacjami, o korzyściach, jakich dostarcza energetyczne wykorzystanie biomasy.
Niemniej, trzeba rozmawiać. Nie zawsze po to, żeby koniecznie przekonać drugą stronę do swojego – to i tak rzadko się udaje. Czasem wystarczy nauczyć się jakichś wartościowych wskazówek pochodzących z drugiej strony barykady. Post-wzrost bezsprzecznie oferuje ciekawe podejście do oszczędności, trwałości i naprawialności (kto nie chciałby mieć u siebie oszczędnych maszyn, których nie trzeba złomować po okresie gwarancji, a które z powodzeniem posłużą całymi dekadami??). A mądra gospodarka zasobami naturalnymi pokazuje, że można z nich korzystać i pomnażać je – z pożytkiem dla przyrody i przyszłych pokoleń.
[i] Literatura:
- Dane o zasobności węgla pochodzą z przeglądu danych zebranych przez FAO. Okresowo aktualizowana mapa zasobności gleb w węgiel dostępna pod linkiem: https://data.apps.fao.org/catalog/dataset/global-soil-organic-carbon-map ;
- Szczegółowe informacje o zasobności polskich gleb w materię organiczną (i w konsekwencji węgiel organiczny) można pozyskać też np. z:
- J. Kuś (2015) „GLEBOWA MATERIA ORGANICZNA – ZNACZENIE, ZAWARTOŚĆI BILASOWANIE”, doi: 10.26114/sir.iung.2015.45.02
- G. Siebielec i in. (2020) “MATERIA ORGANICZNA W GLEBACH MINERALNYCH POLSKI”, doi: 10.26114/sir.iung.2020.64.01.
- Orientacyjna zasobność w węgiel w biomasie leśnej – oszacowana na podstawie:
- M. Jabłoński i P. Budniak (2014) „Szacowanie nadziemnej biomasy drzewnej lasów w Polsce na potrzeby sprawozdawczooeci EKG/FAO i UNFCCC”, doi: 10.2478/frp-2014-0027 [patrz Tabela 5];
- orientacyjnej zawartości węgla w biomasie wynoszącej ok. 50% s.m.
tekst: Jan Kolbusz, inżynier środowiska, Główny Technolog i Szef Sprzedaży w Mikrobiotech.
Biomasa i paliwa alternatywne
Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!
Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!