Tegoroczna zima nie podziałała na polskie społeczeństwo tak mrożąco jak zapowiedź i późniejsze wprowadzenie nowych cech podstawowych nośników energii: gazu ziemnego i energii elektrycznej. Dla gospodarstw domowych, za przyzwoleniem Urzędu Regulacji Energetyki cena energii elektrycznej wzrosła o 24% a gazu ziemnego o 54%. Działania osłonowe przeznaczone są dla wybranych grup, a skuteczne rozwiązania problemu leżą zupełnie gdzie indziej.


Reklama

Trzeba przyznać, że po podwyżkach uruchomiono działania osłonowe, ale dotyczą one tylko bezpośredniego zużycia prądu i gazu przez gospodarstwa indywidualne, ale już podmiotom gospodarczym podwyżek, w szczególności gazu, sięgających 600% nic nie zrekompensuje. A te podwyżki stanowić będą podstawę do podniesienia cen wszystkiego co nas dotyczy: komunikacji, produktów spożywczych, artykułów przemysłowych, paliw czy nawet „produktów” kultury.

Przyczyny

Jako powód podwyżki cen energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych URE podał „wysokie hurtowe ceny energii oraz koszty zakupu praw do emisji CO2” (internet,300gospodarka). Tematu nie będziemy tutaj roztrząsać, poruszymy go w odrębnej publikacji, bo przecież takie uzasadnienie to prawda zawierająca dużą dozę niedopowiedzeń.

Powodem wzrostu ceny gazu, zdaniem URE są:

gwałtownie rosnące koszty zakupu tego paliwa przez przedsiębiorców na europejskim rynku gazu oraz utrzymujący się wzrost cen gazu na Towarowej Giełdzie Energii, która stanowi podstawowe źródło pozyskania tego paliwa przez PGNiG OD. Europa ma problemy z dostępem do innych źródeł energii, zwłaszcza gazu, po tym, jak główny dostawca – Gazprom – ograniczył podaż tego surowca, tłumacząc to koniecznością uzupełnienia stanu magazynów w Rosji. To wpływa zarówno na ceny prądu, jak i gazu (internet,300gospodarka).

Problem w tym, że należało się takiego rozwoju sytuacji spodziewać i podejmować kroki tym zdarzeniom zapobiegające. Od kilku lat na łamach Magazynu Biomasa apelujemy o poważne potraktowanie energetyki odnawialnej, w tym głównie opartej o biomasę roślinną uprawianą dla celów energetycznych. Wielokrotnie temat poruszaliśmy na kongresach, konferencjach, sympozjach i innego rodzaju spotkaniach. Wtedy było to łatwiejsze, ale nawet dziś, mimo istnienia dyrektywy RED II, sprawę upraw roślin energetycznych można przy odpowiednio mądrym lobbowaniu w Unii Europejskiej załatwić pozytywnie. W chwili, kiedy nieprzemyślanymi decyzjami uniemożliwiono rozwój energetyki wiatrowej, a także nieefektywnym uczyniono funkcjonowanie fotowoltaiki, warto ponownie zabrać się poważnie za energetykę biogazową jako najstabilniejsze i generujące szereg poza energetycznych korzyści źródło energii.

Jak wyjść z energetycznego impasu?

Oczywiście jest energetyka atomowa.

My przygotowujemy się do budowy. Niemcy swoje elektrownie atomowe wygaszają. W ślad za nimi pójdzie Francja, Czesi się zastanawiają. Część zamykanych ma być zastąpiona nowymi obiektami zasilanymi OZE oraz gazem ziemnym. I tu się pętla zamyka, bo znowu pojawia się kontrowersyjny gaz ziemny, będący języczkiem u wagi europejskiej strategii energetycznej. Europejskiej, to znaczy i naszej.

Wielokrotnie zgłaszaliśmy w ciągu ostatnich 12 lat (a może i dłużej) pomysł efektywnego zaangażowania polskiego rolnictwa w produkcję biometanu, równego parametrami gazowi ziemnemu typu E. Twierdziliśmy, i twierdzimy nadal z całą odpowiedzialnością, że cały importowany z Rosji gaz ziemny rośnie na polach polskich rolników. I to z takim naddatkiem, że wyprodukowana np. na jego bazie energia elektryczna pozwalałaby na sprzedaż całościowo wyprodukowanej w Polsce energii elektrycznej sąsiadom, w tym np. Niemcom.


BIOGAZ – wszystko, co musisz o nim wiedzieć


Prezentowaliśmy już kiedyś, a nasze wyliczenia z niewielkimi odstępstwami poparte zostały analizami Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (prof. Jacek Dach), Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie (prof. Halina Borkowska), Instytutu Maszyn Przepływowych PAN w Gdańsku (prof. Adam Cenian) czy Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Radzikowie (prof. Grzegorz Żurek), że w przypadku zagospodarowania około 2 mln ha ziem w Polsce (w tym ugorów, odłogów, nieużytków i roli o niskiej bonitacji), to potrafilibyśmy z efektywnej biomasy energetycznej uprawianej na tym areale, wyprodukować około 10 – 13 mld m3 czystego biometanu (równoważnego gazowi ziemnemu typu E), co pokryłoby całość gazu importowanego z Rosji i dodatkowo wsparło polską energetykę o około 4.000 – 6.000 megawatów mocy elektrycznej.

Oczywiście nie da się zrobić tego od razu, potrzeba niestety trochę czasu. Patrząc wstecz, gdyby pomyślano o tym i rozpoczęto realizację kilkanaście lat temu, mielibyśmy dzisiaj komfortową sytuację, i nie musielibyśmy się martwić zarówno żadnymi szantażami politycznymi ani wysokimi wymaganiami udziału OZE w całokształcie produkowanej i wykorzystywanej energii. No i najważniejsze – mimo sporego areału ziemi przeznaczonego pod uprawę roślin energetycznych z pewnością nie poumieralibyśmy z głodu. To też podkreślamy od samego początku posiłkując się przeliczeniami i porównaniami do powierzchni paszowej konia. Nie będziemy teraz wnikać w te szczegóły, odsyłamy do naszych wcześniejszych publikacji.


Konferencja Biomasa i Paliwa Alternatywne w Ciepłownictwie


Zapewniamy, że klęski głodu nie będzie, a mogą być niższe rachunki za prąd i gaz.

Dla uspokojenia ekologów informacja, że przeliczyliśmy bilans asymilacji podstawowych roślin energetycznych w porównaniu do ewentualnych nasadzeń drzew liściastych i wypadł on w okresie 20 lat na korzyść tych pierwszych.

Przystępując do realizacji takiego rozwiązania obecnie, trzeba pokonać kilka przeszkód: wpłynąć na Unię, aby pozwoliła na zmodyfikowanie dla naszego kraju wymogów Dyrektywy RED II z 2018 roku, powołać do życia nową gałąź gospodarki – rolnictwo energetyczne i wreszcie przywrócić nawet w minimalnym zakresie wsparcie dla upraw roślin energetycznych przeznaczonych do produkcji biometanu i energii elektrycznej (czy również biowodoru – by nie zapomnieć o obowiązku patrzenia w przyszłość).

Czy to się opłaci? Zdecydowanie tak. Cena gazu czy energii elektrycznej powinna być niższa niż obecnie, bo poprzez lokalną produkcję musiałaby być pozbawiona znacznych, stanowiących niemal połowę rachunków, kosztów przesyłu. Obniżka ceny wynikałaby też z faktu niższych kosztów uprawy substratów, których wegetacja opierałaby się na nawozach kupowanych zdecydowanie taniej u lokalnych producentów, jakimi będą biogazownie, bioelektrownie, biometanownie czy biowodorownie.


Czytaj również: Do poważnej energetyki biogazowej pilnie czas wrócić


Dalsze korzyści, takie jak setki tysięcy nowych miejsc pracy, konieczność utworzenia zaplecza produkującego części zamienne, rynku pracy dla budownictwa, konieczność zwiększenia produkcji elementów wyposażeniowych z jedoczesnym dużym zapleczem do ich serwisowania, czy wreszcie stabilne wieloletnie kontrakty na produkcję i odbiór substratów, są dzisiaj niewyliczalne, ale nie można ich w bilansie korzyści pominąć.

W obecnych, bardzo napiętych politycznie czasach, przy stojącej na granicy ukraińskiej ponad stutysięcznej, a w graniczącym z Polską obwodzie kaliningradzkim kilkudziesięciotysięcznej armii rosyjskiej, budowa lokalnych kilkumegawatowych bioelektrowni czy biogazowni ma również znaczenie strategiczne. Przypomnieć tu należy program, który realizowaliśmy w końcówce lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku z nieżyjącym już prof. Krzysztofem Żmijewskim, pełniącym ówcześnie funkcję prezesa Polskich Sieci Elektroenergetycznych „Lokalne rozproszone źródła energetyczne gwarancję bezpieczeństwa energetycznego Polski”. Bezpieczeństwa energetycznego zarówno w czasie pokoju jak i w czasie ewentualnej zawieruchy wojennej.

I o tym należy cały czas pamiętać.

Chcesz wiedzieć więcej? Dlatego czytaj Magazyn Biomasa. W internecie za darmo:

Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!

Autorzy: Marek Kurtyka, Aleksandra Krzywik, Wojciech Łukaszek
Zdjęcie: pixabay.com
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE