Protesty przeciwko biogazowniom to nieustający problem. Argumenty podnoszone przez społeczeństwo dość często się powtarzają, pomimo że lokalizacje instalacji są bardzo zróżnicowane. Dlaczego tak jest i co zrobić, by w Polsce mogły powstawać biogazownie?

Reklama

Mieszkańcy wstrzymali budowę biogazowni w miejscowościach Przyjaźń i Wólką. Podobne protesty trwają w całym kraju, uniemożliwiając inwestowanie w to OZE.

Mieszkańcy postawili na swoim

W miejscowości Przyjaźń obok Gdańska w pierwszych dniach lutego odbyły się konsultacje społeczne z mieszkańcami. W trakcie wydarzenia wyrażano swoje opinie na temat budowy biogazowni. Zdaniem mieszkańców – jej powstanie to wyrok na całej wsi. Przyjaźń to miasto położone blisko Gdańska, stanowi „dom”sypialnię” dla wielu osób na co dzień pracujących w mieście.

– Mamy inne plany odnośnie zagospodarowania Przyjaźni. W opracowaniu są dwa plany miejscowe, ale zdecydowałam, że wystąpię do Rady Miejskiej w Żukowie o przystąpieniu do opracowania kolejnego planu, który obejmie teren, gdzie miałaby zostać zlokalizowana biogazownia W związku z tym nie wydam warunków zabudowy dla planowanej inwestycji. Będę rozmawiać z inwestorem na temat znalezienia innej lokalizacji dla tego przedsięwzięcia – mówiła Mariola Zmudzińska, burmistrz Żukowa.

Bliskość centrum wsi była dużym zarzutem ze strony mieszkańców. Ponadto w ich ocenie mogą pojawić się plagi owadów i szczurów, problemy odorowe, a także zwiększenie hałasu. Obawy budzi też wzmożony ruch na drogach, a nawet utrata zdrowia czy wybuchu metanu.

Wykonawcą instalacji miała być firma Agrikomp. Inwestor i realizator stawili się na rozmowę z mieszkańcami.


8. Kongres Biometanu


Nikt nie chce biogazu

Podobny protest odbywa się obecnie w Wólce. Postanowiono przeprowadzić konsultacje, jednak inwestor nie stawił się na spotkaniu. W tym przypadku również chodzi o instalację o charakterze rolniczym.

– Tak naprawdę w chwili obecnej nie możemy ocenić, czy jest to dobra inwestycja, czy niedobra, czy będzie zagrażała mieszkańcom, czy nie. Niemniej jednak jesteśmy tutaj, aby wysłuchać wszystkich stron, zapoznać się z inwestycjami, które będą lub są realizowane na terenie powiatu koneckiego. My oczywiście jako powiat uczestniczymy w życiu swoich mieszkańców i chcemy wiedzieć, co się dzieje na naszym terenie – tłumaczył Jarosław Staciwa, wicestarosta konecki.

Przejawem niechęci dla inwestycji są plakaty wywieszane przy domach. Pojawiają się na nich hasła takie jak „nie dla śmierdzących inwestycji w naszej gminie!”. Wójt gminy Robert Wielgopolan powiedział, że w takich sprawach jego obowiązkiem jest pozostawać bezstronnym.

Takich sytuacji jest bardzo wiele i znakomita większość argumentów powtarza się przy wielu różnych projektach, niezależnie od ich charakteru (biogazownia komunalna czy rolnicza) i lokalizacji. Warto przyjrzeć się tym argumentom.

1. Wzmożony ruch uliczny

Często przy budowie biogazowni pojawia się obawa o to, że taka instalacja będzie się wiązać ze wzmożonym ruchem ulicznym. Na początku w związku z samym procesem budowy. Potem z powodu eksploatacji, czyli dostawy substratów i odbioru pofermentu.

– Rzeczywiście biogazownia wykorzystująca surowce z okolicy generuje dodatkowy ruch na drogach, jak większość nowych inwestycji. Jednak pamiętajmy o tym, że ta ilość pojazdów nie jest ani tak przerażającą, jak się to opisuje w mediach, ani nie wpływa na bezpieczeństwo czy zdrowie mieszkańców. Wymaga to jednak spokojnej rozmowy z mieszkańcami i wyjaśnień już na etapie planowania biogazowni. Co więcej – gminy, a również mieszkańcy często zyskują na budowie biogazowni, ponieważ dodatkowe pieniądze z podatków mogą służyć naprawie lub budowie dróg gminnych, a przy większych inwestycjach również właściciel biogazowni partycypuje w kosztach budowy infrastruktury. I tak mogą powstawać drogi dojazdowe do działek, do których wcześniej go nie było – mówi dr inż. Kamil Kozłowski, prezes zarządu Biogas Technology.

2. Uciążliwości odorowe

Nieprzyjemny zapach roznoszący się po okolicy to jedna z największych obaw, jaka pojawia się wśród mieszkańców. Nie do końca jednak słusznie, ponieważ żadnemu inwestorowi nie zależy na „uciekaniu” metanu z substratu lub niewłaściwej pracy instalacji.

– Myślę, że musimy walczyć z mitami, że biogazownia śmierdzi i jednocześnie podkreślać, że jest wręcz przeciwnie – jej zadaniem jest neutralizowanie przykrych zapachów np. z surowej gnojowicy i obornika. Poferment rozprowadzany na polach nie generuje takich odorów jak świeży obornik czy gnojowica. Zostało to wielokrotnie potwierdzone badaniami naukowymi i praktyką, przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do nawozów naturalnych (obornika i gnojowicy) zmniejszamy emisję siarkowodoru i amoniaku. Dla wsi znajdujących się blisko aglomeracji miejskich, które często tracą swoją funkcję rolniczą, takie instalacje to korzyść, bo uciążliwości zapachowych jest mniej. Pamiętajmy, że do biometanowni lub biogazowni komunalnych mogą trafiać też bioodpady, które codziennie generujemy w naszych domach. W związku z tym przy odpowiedniej logistyce odpad może być bezpiecznie zagospodarowany w instalacji, a nie generować odory i owady z przydomowych pojemników lub niewłaściwie przygotowanych kompostowników, a myślę, że wiele osób wie, co dzieje się latem w dwutygodniowym brązowym pojemniku na odpady – wskazuje ekspert.


Czytaj też: Niewykorzystany potencjał biogazu i biometanu wymaga zmian prawnych


3. Robactwo i szczury

Składowanie substratu i odory są potencjalnie zachęcającym środowiskiem dla owadów i szczurów. Dobrze prowadzona biogazownia nie naraża okolicznych mieszkańców na takie ryzyko.

– Obawy o odór, robactwo i szczury to pokłosie sytuacji, jakie miały miejsce 10-15 lat temu, najczęściej w odniesieniu do nielegalnych wysypisk odpadów lub skrajnych przypadków instalacji źle i nieodpowiedzialnie zarządzanych. Od tamtej pory zmieniło się nie tylko podejście inwestorów, technologie, ale także kształt przepisów i możliwości ich egzekwowania. Hermetyczność instalacji jest już standardem, a nie dobrowolnym wyborem. Od 1 stycznia tego roku magazynowanie odpadów – choć w tym przypadku bardziej należy mówić o surowcach – we wszystkich biogazowniach musi odbywać się zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Klimatu z dn. 11 września 2020 r. w sprawie szczegółowych wymagań dla magazynowania odpadów. Ale nie tylko przyjęcie i magazynowanie surowców budzi obawy mieszkańców. Źródłem nieprzyjemnych zapachów w biogazowni może być siarkowodór, który w zależności od wykorzystywanych substratów znajduje się w surowym biogazie. Pamiętajmy jednak, że żaden inwestor nie dopuści do uwalniania się tego biogazu do atmosfery, bo to on jest dla niego źródłem przychodu – tłumaczy Kamil Kozłowski.

Ciążące nad operatorem obowiązki prawne są jak najbardziej możliwe do wyegzekwowania. Mieszkańcy mają prawo zgłaszać zażalenia dotyczące pracy instalacji do odpowiednich urzędów, których obowiązkiem jest sprawdzenie czy biogazownia nie stanowi zagrożenia środowiskowego.

– Taka sytuacja miała miejsce w jednej z instalacji, z którą współpracowaliśmy: mieszkańcy wsi zgłosili, że przez biogazownię w ich miejscowości pojawiła się plaga much. Dodam tylko, że biogazownia, o której wspominam, jest położona od wsi, która walczyła z plagą owadów, w odległości ok. 5 km. W związku ze skargami, przeprowadzono kontrolę ze strony Powiatowego Lekarza Weterynarii, Państwowej Inspekcji Pracy oraz Starostwa. Kontrole nie wykazały, żadnych nieprawidłowości ze strony właściciela instalacji, za to okazało się, że mieszkańcy wsi, którzy złożyli skargi, mieli w pobliżu domów otwartą płytę obornikową, która to była źródłem odorów i owadów. W tym przypadku biogazownia okazała się wręcz rozwiązaniem ich problemów, ze względu na możliwość przyjęcia i przetworzenia obornika zamiast jego magazynowania „pod oknami” – przytacza prezes Biogas Technology.

4. Substrat jako źródło niepokoju

Niejednokrotnie dochodzi też do sytuacji, gdy mieszkańcy mówią: dzisiaj obornik i kiszonka kukurydziana, ale kto wie, co jeszcze postanowi wsadzić tam właściciel? Sprawa nie jest jednak taka prosta. Zmiana substratu ma duże znaczenie i może spowodować np. utratę subsydiowania dla biogazowni oraz wymaga usankcjonowania odpowiednimi pozwoleniami.

– Niestety często w odniesieniu do biogazowni używa się narracji opartej o fake newsy, łącząc inwestycje biogazową np. ze spalarnią utylizującą odpady niebezpieczne. Przetwarzanie jakichkolwiek ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego (UPPZ) wymaga uzyskania zatwierdzenia ze strony Powiatowego Lekarza Weterynarii a tego typu instalacja podlega regularnym kontrolom. Każda biogazownia przetwarzająca UPPZ-y np. obornik lub gnojowicę musi posiadać wdrożony odpowiedni system wewnętrznej kontroli bezpieczeństwa i zachowania jakości – od momentu przyjęcia substratu do wytworzenia produktu końcowego – którego kontrola prowadzona jest przez PLW – wyjaśnia ekspert.


Czytaj też: W Andaluzji, Katalonii i Galicji powstanie 30 biometanowni


Co zrobić, by mieszkańcy chcieli takich rozwiązań?

Obok barier administracyjnych i finansowych to właśnie społeczne stanowią największy hamulec w rozwoju sektora biogazowego. Mieszkańcy bardzo często mówią o tym, że nie sprzeciwiają się samej inwestycji, nie chcą jednak takich przedsięwzięć w swojej okolicy. Sposobem na zmianę tego podejścia może być jedynie edukacja.

– Myślę, że musimy powiedzieć sobie szczerze, że jako branża biogazowa nadal nie docieramy z informacją do tych, do których tak naprawdę powinniśmy. Często obracamy się z przekazem we własnym, zamkniętym gronie, a ta edukacja, jaką chcemy przekazać, powinna być szersza i trafiać do zwykłych mieszkańców. O biogazowniach i gospodarce odpadami powinno się mówić w szkołach i rozpocząć tę edukację w prosty sposób od najmłodszych lat – podsumowuje Kamil Kozłowski.

W tym kontekście branża często przywołuję Rodzinę Atomickich, czyli akcję na rzecz elektrowni jądrowych. Była na tyle skuteczna, że wielu Polaków zmieniło swoje podejście do tego źródła energii, przekonując się o jego pozytywnych aspektach.

Zdjęcie: Archiwum Magazynu Biomasa

Źródło: Wyborcza, Express Kaszubski, TKN24

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE