W ciągu kilkunastu miesięcy od uruchomienia programu „Energia dla Wsi” przedstawiciele NFOŚiGW udzielili więcej wywiadów o tym programie niż zakwalifikowano wniosków do dofinansowania. A tymczasem rynek biogazowy czeka na konkretne działania.
We wspomnianym programie podpisano 30 umów, a że każda biogazownia to dwie umowy (jedna na dotację, druga na pożyczkę), oznacza to, że do dofinansowania zakwalifikowano dotychczas zaledwie 15 biogazowni, podczas gdy reszta wniosków – ok. 350 (na dotacje i pożyczki) jest „w trakcie rozpatrywania”.
Jednocześnie NFOŚiGW po raz kolejny przełożył start Działania 02.02 Rozwój OZE, Programu FENX. Pierwotny termin zaplanowany na IV kwartał 2023 r. i tak uważano za mocno spóźniony. Kolejnym terminem miał być marzec 2024 r., a teraz nie wiadomo już wcale, kiedy program się rozpocznie i z jakim budżetem. Nowa perspektywa finansowa na lata 2021-2027 trwa już ponad trzy lata, a my nadal nie potrafmy uruchomić naboru wniosków!
Priorytetowe tylko z nazwy
Zasadne jest zatem pytanie: Czy departamenty rozpatrujące wnioski mają wystarczającą obsadę kadrową? Jak są wynagradzani ich pracownicy, jak motywowani do pracy? To jedno z zadań dla nowego kierownictwa NFOŚiGW. Od wyborów 15 października minęło już ponad pół roku. NFOŚiGW od lat nazywa programy priorytetowymi, a potem niestety niewiele z tego wynika. W przypadku programów pożyczkowych, takich jak rozreklamowany szeroko „Energia Plus”, wnioskodawcy czekają rok, a nawet dwa – na podpisanie umowy, w efekcie często rezygnują i korzystają z kredytów w bankach komercyjnych lub leasingu. NCBiR czy PARP publikują informacje o liczbie złożonych wniosków, potem – wniosków zakwalifikowanych. Informują o terminach zakończenia ich oceny. Dlaczego takich informacji nie publikuje NFOŚiGW? Chodzi tu przecież o publiczne pieniądze, czy to unijne czy krajowe.
Gdzie jest biogaz?
Przeczytałem uważnie wywiad w jednym ze styczniowych wydań „Rzeczpospolitej” z nową Minister Klimatu i Środowiska. W tym wywiadzie mówi ona o atomie, wiatrakach, programie Czyste Powietrze i oczywiście o błędach poprzedników. Ale o biogazowniach i biometanowniach ani słowa!
Duże grupy kapitałowe mając możliwość realizacji dużych projektów PV, projektów wiatrowych czy elektrowni atomowych, nie będą lobbowały za biogazowniami o mocy 0,5-1 MW. Rozwój rynku biogazowego zależy od mądrej polityki państwa, ale nie państwa, które jest słabe wobec silnych, a silne wobec słabych.
Obliczony na 8 mld m³ potencjał biometanu w Polsce, to nie tylko sposób na ustabilizowanie systemu energetycznego, na poprawę bezpieczeństwa energetycznego, ale również szansa na obniżenie emisji CO2, na dodatkowe miejsca pracy, na zastępowanie konwencjonalnych nawozów pofermentem, na produkcję taniego ciepła dla lokalnych społeczności, na wzmocnienie ekonomiczne podmiotów, które biogazownie zbudują i zamienią problem środowiskowy na pieniądze.
Ani tania, ani czysta
Wygląda jednak na to, że szaleństwo węglowe, którego apogeum była budowa elektrowni węglowej w Ostrołęce zamieniamy powoli na szaleństwo atomowe. Tymczasem energia atomowa, choć nadano jej już niemal zieloną etykietę, nie jest ani czysta, bo pozostają po niej radioaktywne odpady, ani tania.
Koszt budowy jednej to minimum 150 mld zł, a jest mowa o trzech. Jaki będzie udział Skarbu Państwa i państwowych spółek w tych inwestycjach? Tym bardziej, że w przypadku inwestycji z udziałem Skarbu Państwa na ogół następuje nacjonalizacja kosztów i prywatyzacja zysków.
Za połowę kwoty, którą pochłonie tylko jedna elektrownia atomowa można zbudować 3 tys. biogazowni (każda o mocy 1 MW). Jeżeli elektrownia atomowa to jedna, i to z udziałem Amerykanów. Niech zainwestują tu swoje pieniądze, a potem niech ich pilnują, bo to jest dla nas ważniejsze niż sama elektrownia.
Chcesz wiedzieć więcej? Czytaj Magazyn Biomasa:
MATERIAŁ SPONSOROWANY
Tekst: Józef Kowalczyk, Prezes Fundacji Euro-Most
Zdjęcie: Fundacja Euro-Most
Zdjęcie ilustracyjne: Shutterstock
Newsletter
Bądź na bieżąco z branżą OZE