Batalia o zatrzymanie budowy ogromnego węglowego bloku „C” w elektrowni „Ostrołęka” wydaje się być przegrana. Z początkiem stycznia rozpoczęły się prace przygotowawcze i wszystko wskazuje na to, że minister Krzysztof Tchórzewski dopnie swego. Klimatolodzy, ekolodzy, ekonomiści i większość trzeźwo myślących krajan wskazują na bezsens tej inwestycji, jednak nasz rząd jakby był głuchy. Grochem o ścianę.
Kochamy węgiel kamienny (i inne chyba też, z brunatnym na czele). Nie wszyscy, ale kocha go minister Tchórzewski, kocha premier Morawiecki a wręcz uwielbia prezydent Duda, który grudniowy szczyt klimatyczny COP24 w Katowicach uświetnił wystąpieniem na temat wyższości energetyki węglowej, ledwo co wspominając o energetyce odnawialnej. Sam szczyt zresztą był totalną kompromitacją Polski w oczach wszystkich zagranicznych uczestników, ale to nie temat, który chcę dzisiaj poruszać. Jak wspomniałem wyżej, rząd polski kocha węgiel, nie tylko nasz, ale i ten z importu, głównie ten „wstrętny” rosyjski. Jego import z roku na rok wzrasta. W 2018 roku, między styczniem a wrześniem (jak podaje Eurostat) sprowadziliśmy z Rosji ponad 14 mln ton – to aż o 72 procent więcej niż w analogicznym okresie roku 2017, a ponadto to więcej niż w całym 2017 roku. Po co, skoro naszego mamy tyle, że wystarczy, jak głosi prezydent Duda, na 200 lat? Może dla uczczenia 100-lecia niepodległości?
A jak na tle tego węglowego bezhołowia wygląda w oczach naszego rządu a w szczególności ministra Tchórzewskiego (który za energetykę wszak odpowiada) energetyka odnawialna? Ano nijak!!!! Nie jesteśmy w stanie wywiązać się ze zobowiązań, które nasz kraj przyjął do zrealizowania ani w zakresie udziału energetyki odnawialnej w całości energii wyprodukowanej, ani w zakresie redukcji gazów cieplarnianych.
Energetykę wiatrową minister Tchórzewski chce utopić w Bałtyku, przeganiając ją ze stałego lądu, rezerwując go dla farm fotowoltaicznych, które mają być naszym zbawieniem. To przecież oczywiste, bo jesteśmy bogaci w słońce jak państwa Sahelu, Australia czy południe Stanów Zjednoczonych AP. O energetyce biogazowej, najbardziej naturalnym zapleczu energetyki konwencjonalnej, zapomniano całkowicie. W oficjalnych dokumentach resortu i rządu o energetyce biogazowej ani słowa, a przecież to ona jest najbardziej stabilnym źródłem energetyki odnawialnej. Bioelektrownie i biogazownie zasilane biomasą rosnącą na polach polskich rolników pracują 24 godziny na dobę przez cały rok, będąc niewrażliwe na kaprysy pogody. To rozwijająca się i prawidłowo ukonstytuowana w polskim prawodawstwie energetyka biogazowa jest w stanie zatrudnić setki tysięcy ludzi. To energetyka biogazowa w oparciu o poważnie potraktowane rolnictwo energetyczne (o co bijemy się od ponad 15 lat) jest w stanie uaktywnić gospodarczo polską wieś. To o tę perspektywę rozwoju powinni się bić rolniczy związkowcy i wszystkie ludowe partie razem wzięte. Ale w ostatnich wystąpieniach ich przywódców z Władysławem Kosiniakiem – Kamyszem na czele, tematy wiodące omijały to zagadnienie. A przecież logicznym wydawałoby się wyniesienie problemu rolnictwa energetycznego i energetyki biogazowej na przedwyborcze sztandary i skonfrontowanie ich z węglowym rządowym lobby.
Z bólem i smutkiem musimy się przyglądać panoszącej się węglowej energetycznej rzeczywistości hołubionej przez jej ministerialnego zarządcę. Przyglądamy się jednak z nadzieją, że zdarzy się cud i Krzysztofa Tchórzewskiego da się jednak „odwęglić”. Chyba, że rozbudowuje „Ostrołękę” o węglowy blok „C” dla własnych korzyści, by w czasie, kiedy już zejdzie z politycznych parnasów, zasiąść na równie wysokim stołku w kierownictwie elektrowni. Wszak jest posłem z pobliskiego, siedleckiego okręgu wyborczego.
Ale wtedy będziemy prosili Opatrzność, aby po rozpoczęciu pobytu w Niebiesiech (choć życzymy, żeby żył jak najdłużej) zgasiła mu czy to za karę, czy ku przestrodze innym, a może dla oszczędności, światłość wiekuistą która mogłaby nad nim świecić. Nie będzie w tych ciemnościach sam, na pewno spotka Juliana Tuwima*.
*) „Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą, która mi może będzie świecić” – to ostatnie zdanie jakie Julian Tuwim napisał w restauracji na serwetce („Tuwimowski epilog” – Rajczyk „Angora” za Mariuszem Urbankiem).
Tekst: Wojciech Łukaszek
Zdjęcie: Energa
Newsletter
Bądź na bieżąco z branżą OZE