W latach 2004-2009, kiedy powstawał rynek energii z biomasy, wiadomo było, że biomasa drzewna ma swój ograniczony i określony potencjał ze względu na dawno rozpoznany poziom pozyskiwania trociny do jego produkcji. Równolegle zaczął rozwijać się przemysł – biomasa agro. Czy dzisiaj jest jeszcze na nią miejsce na rynku?
Tekst: Juliusz Dragan
Zdjęcie: Pixabay.com
Produkcja pelletu drzewnego oparta jest o rynek przetwórczy przemysłu drzewnego, bo to z jego odpadów (trocina drobna) powstaje pellet. Pierwszy pellet pochodził z importu, a potem naśladownictwa firm szwedzkich.
Produkcja pomimo wielu niespodzianek i trudności, rozwijała się bez spektakularnych wpadek czy niszczących jego podstawy zmian prawnych bądź gospodarczych zawirowań. Jeżeli na rynku polskim powstawał problem zbytu, zawsze istniał rynek eksportowy. Ta gałąź gospodarki poradziła sobie i ma się dobrze, ale dopiero obecnie dostrzegane skutki smogowe dają dużą szansę na rozwój zbytu na rynku polskim za godziwą cenę z perspektywą rozwoju – o ile wzrośnie możliwość pozyskiwania surowca do produkcji pelletu. Szkody spowodowane wichurami, niestety, nie pomogą temu rynkowi. Jedyna możliwość wykorzystania ogromnych ilości połamanych drzew nie nadających się do produkcji meblarskiej czy ogrodowej jest opcją opałowego wykorzystania jako zrębka w kotłowniach ciepłowni czy elektrociepłowni.
Polityka na rynku biomasy
W latach 2004-2012 obok biomasy drzewnej rozwijał się przemysł biomasy agro. Wiele brykieciarni opartych na słomie, a potem na łodydze kukurydzy oraz pelleciarni produkujących dla energetyki zawodowej pellet agro powstawało często kosztem całego rodzinnego majątku. Rodziła się nadzieja na lokalny biznes, rodzinne przedsiębiorstwa. Rynek biomasy agro był totalną innowacją i… improwizacją. Energetyka poszła wręcz na kowalskie systemy podawcze biomasy do kotła, aby tylko załapać się na świadectwa pochodzenia energii i wygenerować dodatkowe przychody, podporządkowując sobie surowy i bezradny jeszcze rynek dostawców brykietu i pelletu agro.
Aby zbudować podwaliny pod nowatorską w tamtych czasach działalność, trzeba było oprzeć obrót o silnego partnera, a takim miała być energetyka zawodowa – wystarczająco silna i niezależna, aby mogła zbudować rynek dostawców biomasowego paliwa do czasu, aż powstanie rynek lokalnej energetyki rozproszonej. Niestety, w Polsce to polityka kreuje świat gospodarczy.
W roku 2013 zaczęło się radykalne gaszenie produkcji energii z biomasy agro i degradowanie tej gałęzi gospodarki, co skutkowało spadkiem inwestycji, zamykaniem istniejących zakładów produkcyjnych. Przyczyna to brak zbytu w energetyce zawodowej, aż do prawie całkowitego zaniku szans rozwoju tego rynku do dziś.
Powód – kilku ludzi związanych z polityką i energetyką zaimportowało ogromne ilości łupiny z krajów afrykańskich i sprzedając to do największych podmiotów energetycznych, zamknęło rynek dla rodzimego producenta biomasy agro. Przetrwało zaledwie kilka zakładów produkujących pellet w oparciu o słomę z niewielkim wykorzystywaniem miskantusa, łodygi kukurydzy i sorgo. Z 38 istniejących firm zostały te z silnym zapleczem finansowym. Z ponad 200 brykieciarni produkujących brykiet w roku 2012/13 zostało kilka, dziś chyba i one poległy. Poprzedni rząd przyczynił się do dewastacji rynku biomasy agro z niezrozumiałych powodów, skoro dobro wsi i małego, wręcz lokalnego przemysłu, powinno leżeć mu szczególnie na sercu. Bardzo często dzięki producentom pelletu i brykietu rolnicy mogli przetrwać godnie do czasu, aż uzyskiwali przychody ze sprzedaży zboża.
Zakład produkujący pellet agro daje wiele korzyści na kilku poziomach:
- lokalnym, dając rolnikom bardzo często pierwszy godziwy przychód w najtrudniejszym okresie roku za sprzedaż słomy; zakład produkujący pellet pracuje cały rok, więc rolnik mając kontrakt z takim zakładem, jest w stanie racjonalnie ułożyć sobie dochody, zapewniając pozostałym działom swojej gospodarki środki na życie oraz na zakup koniecznych nawozów, nasion itd.;
- gminy, na terenie której istniejące zakłady otrzymują dodatkowe podatki, a jej mieszkańcy pracę i środki na swoje utrzymanie, generując sprzedaż, lokalny obrót gospodarczy z wypłat i płaconych składek na ZUS, podatki dla gminy i państwa;
- zakładu produkującego pellet z lokalnych surowców, których sam też potrzebuje lokalnych usług, więc poza samą produkcją generuje rynek usług serwisowych, transportowych i innych, z korzyścią dla lokalnej działalności;
- zakładu produkującego pellet agro jako potencjalnego stabilnego i przewidywalnego dostawcy paliwa odnawialnego dla lokalnej ciepłowni, którą można zmodernizować i przebudować na elektrociepłownię generującą znaczne dochody z energii rozproszonej.
Nadzieja w ocalałych
Na rynku przetrwały m.in. zakład koło Przytocznej, dwa z udziałem Duńczyków koło Szczecina/Stargardu Szczecińskiego i trzy bardzo dobrze działające pelleciarnie w Sępolnie Krajeńskim, Zamościu i Ząbkowicach Śląskich należące do Polenergia SA.
Zakłady te bardzo często są wskazywane przez nowych inwestorów jako przykłady do naśladowania, bo zbudowano je dla konkretnego odbiorcy, w regionach rolniczych i na zdrowych ekonomicznie oraz biznesowo zasadach. A skoro tak, to powstaje pytanie, dlaczego inwestorzy wstrzymują się z budową nowych zakładów produkujących pellet z biomasy agro?
Odpowiedź – to dwa podstawowe problemy:
- Opłacalność produkcji pelletu z biomasy agro ciągle spada i to nie z winy rolników, czyli przez cenę słomy, której w niektórych regionach Polski zaczyna brakować, czy kosztów serwisowych, ale niestety z winy energetyki zawodowej, która znowu wchodzi w pułapkę tzw. niskiej ceny biomasy. Cena pelletu agro w obrocie z energetyką zawodową pozwalająca przetrwać producentom pelletu to 24,00 zł za 1 GJ. Uczciwa cena to 26,00-28,00 zł za 1 GJ. Tylko taka pozwala przetrwać zakładom, ponosić koszty serwisowe. Aby spokojnie myśleć o rozwoju na rynku, cena 1 GJ powinna oscylować na poziomie 28 do 30,00 zł za 1 GJ.
- Drugi problem jest poważniejszy i był już przyczyną zdewastowania tego rynku, gdy w przeszłości wchodził w fazę przebudowy w produkcję paliwa dla energetyki rozproszonej. To problem polityczny znacznie bardziej niebezpieczny i niestety nie rokujący pragmatycznym rozwiązaniom. Rząd w 2016 roku wydał oczekiwaną od kilku lat ustawę o OZE, ale zapomniał o wydaniu rozporządzeń do ustawy, czym spowodował to, że jest ona martwa. Nikt nie wie, jak ma ona działać i czy w ogóle ma obowiązywać.
A bardzo dobra treść z proponowanych zmian o zawężeniu obszaru pozyskiwania biomasy dla podmiotów wytwarzających energię odnawialną, czyli do 300 km od podmiotu, zawisła w wirtualnym realizowaniu. Co na to rzeczywistość energetyczna? Energetyka kosztem krajowych producentów biomasy importuje ogromne ilości biomasy, a przecież Polska w całej Unii Europejskiej ma największe możliwości produkcji energii odnawialnej znacznie ponad swoje potrzeby dzisiejsze i przyszłe, a tym samym ma ogromne możliwości zarabiania na energii odnawialnej strategicznie i przez wiele lat z korzyścią dla kraju i gospodarki.
W cire.pl 7.11.2017 ukazał się artykuł prof. dr. hab. inż. Konrada Świrskiego, który napisał między innymi o pierwszej transakcji wirtualnej sprzedaży:
„Ostatnio w informacjach branżowych pojawiła się informacja o pierwszej nowej transakcji, która moim zdaniem stanowi jaskółkę nowego systemu rozliczeń energetycznych, czekającego nas już za lat kilka. 26 października podpisano umowę pomiędzy Litwą a Wielkim Księstwem Luksemburga na »wirtualny transfer« statystycznej produkcji energii odnawialnej”.
To pokazuje, że kraj taki jak Litwa już czerpie z niewykorzystywanych możliwości rozwijania oferty handlowej, a więc dodatkowych przychodów dla kraju i jej przedsiębiorstw, co jest dobrym przykładem dla ogromnych możliwości Polskiego rynku energii odnawialnej, niedostrzeganych i niedocenianych walorów tej gałęzi gospodarki. To znak, że buduje się rynek obrotu energią i rozwija rynek świadectwami pochodzenia energii.
A w Polsce? Ten rok w ogóle jest ciekawy, wiele się pisało i mówiło o nowych systemach kreowania rozwoju rynku energii odnawialnej poprzez klastry. I pewnie jeszcze wiele się wydarzy. Przetrwanie tych kilku zakładów biomasy agro daje nadzieję na odbudowę rynku producentów.
To także ogromna szansa na lokalną działalność w regionach, gdzie nie ma tradycyjnego przemysłu i poza turystyką nie ma szans na rozwój. Produkcja pelletu właśnie na lokalnych rynkach, wokół wsi, to także ogromna możliwość dla młodych. Rynek produkcji biomasy agro w naszym kraju jest jeszcze dziewiczy i daje ogromne możliwości inwestycyjne i badawcze dla tego wciąż mało rozpoznanego surowca/produktu.
Duńczycy i Belgowie zbudowali ogromny potencjał przemysłowy, naukowy i rozwojowy wokół słomy, a my do dziś tylko nauczyliśmy się negować, krytykować i degradować ten rynek. Czas, aby dobre nawyki choćby z krajów Beneluksu nauczyły nas, jak ze słabości budować siłę i poważanie. Bo rynek biomasy agro ma przyszłość.