Według Instytutu Energetyki Odnawialnej w Polsce w ciągu 4 lat powinno zostać zainwestowane w odnawialne źródła energii ok. 66 mld zł. Jaka część z tej sumy zostanie przeznaczona na urządzenia grzewcze na biomasę? Może się okazać, że jeszcze większa, niż do tej pory zakładali eksperci.

Reklama

Rynek kotłów na biomasę, podobnie jak cały sektor produkcji urządzeń dla OZE, w 2015 r. i na początku 2016 r., oczekiwał na konkretne rozwiązania prawne. Jednak pomimo zawirowań z ustawą o OZE i prosumentami, branża może rozwijać się dynamicznie. Według prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej do 2030 r. może ona zatrudniać ok. 100 tys. osób, czyli o 66 tys. więcej niż obecnie. Wspomniane zawirowania widać zwłaszcza w wytwarzaniu energii elektrycznej przez elektrownie opalane biomasą. Zgodnie z danymi Urzędu Regulacji Energetyki ich łączna moc zainstalowana na koniec 2015 r. wyniosła 1122,670 MW. To znacznie więcej niż w 2014 r. (1008,245 MW) i w 2013 r. (986,873 MW). Niestety, dane za I kwartał pokazują, że Polska cofnęła się w tym względzie do przełomu 2014/2015 r. – na koniec marca 2016 r. łączna moc zainstalowana elektrowni na biomasę wyniosła zaledwie 1003,115 MW. Na szczęście w ciepłownictwie sprawa wygląda lepiej. Pod koniec 2015 r. PGNiG Termika wyprodukowała po raz pierwszy energię z kotła spalającego w 100 proc. biomasę w EC Siekierki. W założeniach kocioł ma spalać ok. 300 tys. ton biomasy rocznie. Na początku lipca br. swoją działalność rozpoczęła także elektrociepłownia biomasowa w Lęborku. Według najnowszego raportu Instytutu Energetyki Odnawialnej w ostatnim czasie w bazie IEO przybyło 10 nowych firm produkujących urządzenia dla OZE lub pomocnicze, z czego 2 działają w branży biomasy. Obecnie w bazie IEO znajdują się 24 przedsiębiorstwa produkujące maszyny i urządzenia wykorzystujące biomasę stałą, co stanowi to 9,6 proc. wszystkich podmiotów wytwarzających urządzenia  dla branży OZE. Jednak do tych 24 spółek należy dodać także przedsiębiorstwa, dla których produkcja kotłów na biomasę jest dodatkową działalnością obok np. produkcji kotłów na inne paliwa stałe. W raporcie IEO z lipca 2015 r. można było zidentyfikować 72 producentów urządzeń, w których biomasa stanowi paliwo zastępcze. Co prawda w 2016 r. Instytut nie opracował podobnego raportu, ale można założyć, że liczba podmiotów oferujących kotły na biomasę obecnie oscyluje w granicach 100 firm.

Automatyczne kotły na pellet najpopularniejsze

Z danych Instytutu Energetyki Odnawialnej przedstawionych w 2015 r. wynika, że producenci urządzeń grzewczych przystosowanych do spalania biomasy oferują przede wszystkim automatyczne kotły do spalania pelletu drzewnego (ok. 40 proc.). Kolejną dość dużą kategorią są kotły spalające biomasę w różnej postaci (27 proc.) oraz spalające drewno kawałkowe (15 proc.). Oferta kotłów na zrębki stanowiła ok. 5 proc., na słomę w kostkach lub balotach 4 proc., a urządzenia oparte na zagazowywaniu drewna to kolejne 9 proc. rynku. Te dane potwierdzają także obserwacje innych organizacji z powiązanych branż. Stowarzyszenie Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych w swoim raporcie „Podsumowanie trendów rynku budowlanego i instalacyjno-grzewczego”
za 2015 r. podało,  że „trwającą od dłuższego czasu tendencją, są działania podejmowane przez czołowych producentów kotłów na paliwa stałe w kierunku rozwoju kotłów na biomasę, które także cieszą się coraz większym powodzeniem. Głównie chodzi tutaj o kotły na pellet, ale także kotły na zrębki drewna”.
Większość konsumentów decyduje się na kotły zautomatyzowane, ponieważ oferują znacznie wyższy parametr sprawności (ponad 90 proc., nawet do 94 proc.) niż te załadunkiem  ręcznym (ok. 80 proc.). Według klientów ma to zrekompensować wyższą cenę jednostkową automatycznych kotłów. Nie bez znaczenia jest również komfort obsługi czy możliwość integracji z innymi instalacjami. Dla klientów – właścicieli domów jednorodzinnych – którzy modernizują lub zakładają nową instalację c.o., wciąż ważna jest cena wytworzenia energii cieplnej oraz stosunkowo łatwe zastąpienie jednego paliwa stałego innym. Stąd duża popularność kotłów, w których biomasa jest paliwem zastępczym lub alternatywnym, ale to węgiel jest podstawowym. Według szacunków IEO z raportu z 2015 r. było to ok. 69 proc. wszystkich sprzedanych kotłów. Z kolei sprzedaż urządzeń dedykowanych wyłącznie do spalania biomasy to ok. 1/4 całości rynku.

35 proc. Polaków myśli o zakupie instalacji OZE

Jednak w przyszłych latach ten procent może się znacznie powiększyć. Z raportu TNS Polska „Badanie opinii publicznej na temat odnawialnych źródeł energii (OZE)” przeprowadzonego w listopadzie 2015 r. wynika, że aż 35 proc. respondentów deklaruje inwestować w przyszłości w OZE, z czego 13 proc. chce to uczynić w ciągu 2 lat. Są to przede wszystkim osoby o stosunkowo wysokich dochodach, posiadające dzieci oraz mieszkające w domu jednorodzinnym lub na wsi. Chociaż obecnie nie ma żadnych danych, które dokładnie określałyby liczbę sprzedanych kotłów na biomasę w całym 2015 r. i na początku 2016 r., to na podstawie danych URE, IEO czy organizacji branżowych można wysnuć wniosek, że będzie to poziom raczej zbliżony do tego z 2014 r. Wówczas producenci urządzeń grzewczych opalanych biomasą sprzedali 26 tys. kotłów o łącznej mocy ok. 650 MW. Wśród najpopularniejszych kotłów o mocy 10-30 kW klient najczęściej może spotkać ofertę urządzenia w przedziale od 5 do 9 tys. zł, choć można znaleźć też oferty o wartości ok. 15 tys. zł za urządzenie o mocy 20 kW. Wśród kotłów o mocy powyżej 100 kW cena waha się od 11 tys. do 18 tys. zł, choć i tu może osiągnąć niemal 60 tys. zł za urządzenie o mocy ok. 150 kW. Wśród kotłów o małej mocy za 1 kW trzeba zapłacić od ok. 200 do ok. 320 zł. W przypadku kotłów o większej mocy przelicznik ten spada i wynosi od 90 do 210 zł za 1 kW. Na cenę końcową wpływa nie tylko sama moc urządzenia, ale również rodzaj paliwa jakie spala, poziom automatyzacji oraz klasa według normy PN EN 303-5:2012, która ustala kryteria emisji i efektywności kotłów. Istotny jest także serwis posprzedażowy oraz długość gwarancji na urządzenie i jej komponenty.

Eksport głównie do sąsiadów

Coraz bardziej rozwija się eksport polskich urządzeń do naszych wschodnich sąsiadów – Litwy i Ukrainy. Ze względu na stosunkowo dużą produkcję pelletu w państwach bałtyckich również, Łotwa i Estonia są niezwykle istotnymi rynkami dla polskich producentów urządzeń grzewczych opalanych biomasą. Z danych raportu przygotowanego przez Instytutu Energetyki Odnawialnej w lipcu 2015 r. wynika, że eksport do wszystkich naszych sąsiadów (Niemcy, Czechy, Słowacja, Ukraina, Białoruś, Litwa i Rosja) wynosi niemal 59 proc., a tylko do trzech z nich: Litwy, Ukrainy i Czech, stanowi ponad 40 proc. całości eksportu kotłów na biomasę. Wśród większych importerów polskich kotłów na biomasę jest także Bułgaria, Irlandia, Francja, Słowenia, Węgry i Mołdawia – łącznie do tych państw eksport wyniósł kolejne 38 proc. W sytuacji, gdy rynek krajowy jest dość niepewny, eksport może stanowić bardzo ważne wsparcie działań polskich firm produkujących kotły na biomasę. Wiele szacunków wskazuje, że na całym świecie inwestycje w szeroko rozumiane OZE mogą przekroczyć nawet 500 mld dol. Co więcej, zapowiedzi szefa Komisji Europejskiej o tym, że Unia ma pozostać liderem w OZE, mogą pozytywnie nastrajać te firmy, które już eksportują lub zamierzają eksportować swoje produkty na rynek europejski. Na dodatek już teraz wiadomo, że UE chce, aby w 2030 r. co najmniej 27 proc. zużytej energii było wytworzonych z OZE.

Jaka przyszłość branży?

Według szacunków Instytutu Energetyki Odnawialnej na podstawie wciąż aktualnych założeń do Krajowego Planu Działań (KPD) przyrost mocy z kotłów na biomasę powinien osiągnąć 2 tys. MW, a do 2020 r. inwestycje w tę gałąź gospodarki powinny wynieść ok. 3 mld zł. Gdyby taki scenariusz miał się sprawdzić, oznaczałoby to de facto wolniejszy rozwój branży niż w ostatnich 2-3 latach. Jednak wiele wskazuje na to, że będziemy mieli do czynienia z bardziej optymistycznym scenariuszem. Choć bardzo dużo zależy od przepisów prawa dotyczących wsparcia prosumentów czy regionalnych rozwiązań walki ze smogiem. Z wyliczeń IEO wynika, że obecnie wytworzenie ciepła dla domu o pow. 100 m2 w kotle opalanym biomasą kosztuje ok. 100 zł/GJ. Taka energia cieplna jest tym samym średnio o 47 zł droższa od ciepła systemowego i o około 20 zł od ciepła z indywidualnych źródeł ciepła wykorzystujących paliwa kopalne. Bez odpowiedniego wsparcia biomasy trudno będzie przekonać część klientów do wyboru kotła opalanego biomasą, a nie np. węglem. Zwłaszcza, że część samorządów już deklaruje, że będzie pomagać finansowo osobom fizycznym w wymianie pieca, pod warunkiem, że urządzenia będą  spełniały odpowiednie normy jakościowe co do emisji (klasa 4 lub 5), a rodzaj paliwa jest dla nich drugorzędny. Jednak z wypowiedzi przedstawicieli rząla rolników. Miałoby to przyczynić się do zwiększenia dochodu dysponowanego na głowę w gospodarstwach domowych na wsiach. Jednym z istotnych punktów, które mogą się okazać ważne dla branży produkującej urządzenia opalane biomasą, jest zmiana definicji prosumenta du wynika, że biomasa może się stać jednym z podstawowych źródeł OZE wykorzystywanych w Polsce. Krzysztof Tchórzewski, szef resortu energii, zapewnia, że rząd chce rozmawiać z Komisją Europejską o możliwości równomiernego wsparcia technologii wiatrowej, fotowoltaiki i biogazowni oraz możliwości większego wykorzystania biomasy lokalnej. Także resort rolnictwa chce, aby biomasa lokalna stała się jednym z dodatkowych źródeł dochodu prosumenta w znowelizowanej ustawie. Teraz może nim być chociażby osoba fizyczna czy gospodarstwo rolne bez konieczności rejestracji  firmy, jak to było dotąd.

Samorządy mogą być wsparciem dla branży

Dużo może też zależeć od działań samorządów, i to zarówno gmin, jak i województw. Chociażby w gminie Lubartów (woj. lubelskie) w marcu oferowano mieszkańcom możliwość wsparcia finansowego inwestycji w urządzenia OZE. Wsparcie w przypadku kotłów opalanych biomasą miało wynieść aż 85 proc. kosztów kwalifikowanych. Jednym z miast, które już realizuje podobne zadanie, jest Rybnik, który w czasie sezonu grzewczego zmaga się ze znacznym zanieczyszczeniem powietrza. Tylko w 2016 r. Ratusz zamierza przeznaczyć 3 mln zł na dopłaty do wymiany pieców, które nie spełniają wymagań jakościowych. Z programu mogą skorzystać właściciele domów jednorodzinnych i wymienić wysłużony piec na m.in. kocioł na biomasę o odpowiedniej klasie jakościowej. Kwota wsparcia ma wynieść od 3 do 10 tys. zł w zależności od zrealizowanej inwestycji. W najbliższych latach Rybnik będzie kontynuować ten rodzaj wsparcia, na który już zarezerwował 30 mln zł. Z kolei samorządy wojewódzkie mogą odpowiednio wspierać rozwój branży OZE, w tym producentów urządzeń grzewczych na biomasę. Na przykład województwo lubelskie oferuje dofinansowanie w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego z Działania 4.1 – Wsparcie wykorzystania OZE. Na zwrot części środków mogą liczyć podmioty, które zrealizują budowę lub przebudowę infrastruktury służącej do produkcji energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, budowę lub modernizację jednostek wytwarzania energii elektrycznej i cieplnej,  wykorzystujących w pierwszej kolejności energię słoneczną i biomasę. Co ważne, także Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej realizuje wsparcie OZE. W lipcu śląski oddział Funduszu rozpoczął pilotażowy program, w ramach którego osoby fizyczne – właściciele domów jednorodzinnych
– mogą otrzymać do 25 proc. zwrotu kosztów poniesionych na zakup i instalację źródeł ciepła, w tym także kotłów opalanych na biomasę (4 lub 5 klasy). Jednak jakie dokładnie rozwiązania zostaną przyjęte i jak wpłyną one na rynek, będzie wiadomo dopiero w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Oby były to pozytywne zmiany.

Autor: Paweł Mikor

Artykuł został opublikowany w „Magazynie Biomasa, wydanie lipiec/sierpień 2016 r.

Zdjęcie: oferteo.pl

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE