List otwarty do decydentów twórców strategii rozwoju kraju w Polityce Energetycznej Polski do 2040r.

W dniu 2 lutego 2021 r. została podana do publicznej wiadomości informacja o uchwaleniu przez Rząd RP Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP 2040). Nie pozostaje obywatelom nic innego jak chwalić ten dokument ze względu na słuszność tez tam zawartych. Obywatele powinni być informowani, co ich czeka w perspektywie następnych 20 lat, ale mieć też możliwość wpływu na sposoby jej realizacji.

Reklama

Obywatele RP świadomi założeń PEP 2040 powinni też znać skutki, jakie ich dotkną w związku z przyjętymi kierunkami działań gospodarczych.

Tę świadomość mogą oni budować w oparciu o doświadczenia innych krajów, które zostały zebrane w wyniku realizacji rozwoju źródeł energii, jakie zalecane są w PEP 2040.

Krajowa polityka wyznacza tzw. filary rozwoju które kryją się w trzech hasłach:

  1. Sprawiedliwa transformacja energetyki
  2. Zero emisyjny system energetyczny
  3. Dobra jakość powietrza

Nikt nie zaprzeczy słuszności tych haseł. Problem w tym, jak je zrealizować, jakim kosztem społecznym i kto poniesie ciężar tych kosztów?

Na pytanie jak je zrealizować w PEP 2040 wskazywane są ścieżki deklarujące rozwój rynków energetycznych i rozwój elektromobilności. Znawcy przedmiotu w pierwszym przypadku wymienionych ścieżek spytają: a który rynek ma być rozwijany?

Rynek SPOT realizowany w 100 proc. przez Towarową Giełdę Energii, funkcjonujący wg zasad kosztów i cen krańcowych tylko energii? Ten mechanizm doprowadził do uśmiercenia nowych inwestycji w energetyce zawodowej.

Rynek Mocy (RM) – funkcjonujący od niedawna bo od 2019 r. jako antidotum do ułomności rynku SPOT, a którego rozwój oparty jest o mechanizm aukcyjnego zamawiania nowych inwestycji realizowanych dla preferowanych technologii wytwarzania, zaś wyłanianych w trybie aukcji organizowanych przez Prezesa URE. Koszt tego rynku właśnie odbiorcy od 1 stycznia 2021 odnajdują w swoich taryfach za energię elektryczną.

Rynek Bilansujący (RB) funkcjonujący jako rynek technicznego równoważenia zapotrzebowania na energię elektryczną z aktualnie dysponowaną mocą wytwórczą, który jest realizowany przez Krajową Dyspozycję Mocy pozostającą w strukturach Polskich Sieci Elektroenergetycznych SA, pełniącego rolę Operatora Przesyłu, czyli zarządzającego na bieżąco Krajowym System Przesyłowym (KSE)- sieciami najwyższych napięć: 750 kV (nieczynnej stale), 400 kV w tym sieci połączeń międzynarodowych i siecią 220 kV oraz koordynującą pracę sieci 110 kV pozostającej we własności Operatorów Sieci Dystrybucyjnych. Rynek Bilansujący chociaż bardzo ważny technicznie, to zaledwie 2-3proc. energii, zatem poza dbałością o rezerwę mocy w KSE, nie ma wielkiego znaczenia w bilansie mocy i energii kraju.

I ostatni zamierający Rynek (OTC0 – Over The Counter) to rynek kontraktów dostaw energii w przyszłych okresach, ma charakter umów dwustronnych,  bilateralnych. Po ustawowym obowiązku realizacji obrotu energią elektryczną w 100 proc. poprzez krajową giełdę energii, rynek ten w naturalny sposób zaniknie wraz z kończeniem się terminów umów w przyszłych okresach.

Zatem deklaracja w PEP 2040 o rozwoju rynków energii bez wskazania, którego z tych rynków dotyczy, powinna budzić poważne wątpliwości, z powodu nie tylko ogólności tego kierunku rozwoju, ale doświadczeń z funkcjonowania tych rynków, opartych o politykę wdrażania zasad liberalizacji.

Zasady liberalizacji rynków energii, w głównych założeniach miały prowadzić do niskich cen energii dla odbiorców. Otóż prawdziwy jest fakt, że w żadnym kraju na świecie, w tym w szczególności w żadnym kraju UE, gdzie wprowadzono zasady liberalizacji rynków energii nie odnotowano spadku cen energii, we wszystkich krajach niezaprzeczalnie ceny energii istotnie wzrosły. Przyczyn jest co najmniej kilka.

Kolejny filar PEP 2040 to trochę utopijne oczekiwanie o  powstaniu tzw. „zero emisyjnego systemu energetycznego” i ratunku klimatu w wyniku wprowadzenia elektromobilności w transporcie. Nic tylko przyklasnąć takiemu „filarowi”, z zastrzeżeniem czy kierunek jego realizacji jest właściwy dla rozwoju naszego kraju.

Założenie o słuszności rozwoju KSE poprzez hurraoptymistyczne preferencje budowy morskich farm wiatrowych (MFW) i wielkoskalowych farm fotowoltaicznych PV, warto zweryfikować poprzez wykorzystanie wieloletnich (od 1992 r.) doświadczeń tych krajów, w których takie źródła powstały i są dostępne wyniki badań środowiskowych, eksploatacyjnych i ekonomicznych. Konkluzja z wiarygodnych analiz przeprowadzonych przez prof. Gordona Hughes’a z Ekonomicznego Uniwersytetu w Endyburgu w Wielkiej Brytanii, który poddał skrupulatnej analizie ponad 350 spółek celowych (SPV), które wybudowały i użytkują przeszło 6400 wież wiatrowych, wybudowanych na Morzu Północnym i na Bałtyku – sprowadza się do następującego bardzo ważnego społecznie wniosku dla obywateli Wielkiej Brytanii i Danii:

„Gdyby usunąć ogromne dotacje ustanowione politycznie w związku z dekarbonizacją gospodarek, gwarantowane przez państwo umowy na zakup energii po stałych cenach, preferencyjne kredyty banków i finansowanie tych inwestycji z funduszy celowych oraz poddać likwidacji obowiązek zakupu energii z tych farm wiatrowych i fotowoltaicznych, a poddać je grze rynkowej – to z punktu widzenia biznesowego upadłyby one już na starcie. Morskie farmy wiatrowe i fotowoltaika są trwale nierentowne w całym okresie życia, czyli wykazują cechy bankructwa. W wyniku rzetelnego liczenia kosztów i wynikających z nich cen rynkowych, cena energii elektrycznej dla odbiorców końcowych musiałby w tych krajach wzrosnąć ponad sześciokrotnie (x6) w odniesieniu do obecnie występujących na rynku energii w Niemczech”.

Jeśli tworzący kierunki rozwoju branży energetycznej w PEP 2040 mieliby świadomość skutków preferowania technologii wytwarzania energii elektrycznej z powyżej opisanych technologii OZE, to powinni zapomnieć o spełnieniu się mającego cechy fikcji założenia o niskich cenach energii. Zaś obywatele i jednocześnie świadomi wyborcy, powinni skorzystać z ostrzeżenia zawartego w powyżej wspomnianego raportu, nie kupujcie akcji i udziałów w spółkach i funduszach realizujących takie inwestycje, one prowadzą prostą drogą do bankructwa, a polityków do przegranych wyborów z powodu rosnących kosztów życia wywołanych wysokimi cenami energii odnajdującej się we wszystkich gałęziach gospodarki kraju.

Ostatecznie teza o możliwej „zero emisyjnej energetyce” jest bezrefleksyjnym założeniem graniczącym z mrzonką, jeśli nie weźmie się pod uwagę realiów. To jednak dla Polski, nie znaczy, że inaczej się nie da.

Polska w odróżnieniu od Czech czy Słowacji, krajów zdolnych do wyprodukowania ponad 60 proc. komponentów  do budowy bezemisyjnych elektrowni jądrowych, niestety musi kupić tę technologię spoza naszego kraju, aby przez lata mozolnie budować własne kompetencje zaprzepaszczone dotychczas. Czy to się da zrobić do roku 2040, jeśli kraj sąsiadujący robi wszystko, aby nie dopuścić do finansowania inwestycji w elektrownie jądrowe w Polsce z funduszy – rzekomo sprawiedliwej transformacji? Przecież dużo lepiej ten sąsiedni kraj wyjdzie sprzedając nam zezłomowane wiatraki ze swojego terenu i dostarczając panele PV wytwarzane w Chinach z przeniesionej tam własnej technologii. Może też podpierać naszą deficytową energetykę wytwarzając energię elektryczną z gazu importowanego rurociągami Nord Stream 1 i 2.

Opieranie rozwoju elektroenergetyki w bezprzetargowym zakupie mocy z morskich farm wiatrowych w akcjach mocy, to jak widać z doświadczeń Wielkiej Brytanii, Danii i Szwecji – finansowanie bankrutów. O tym groźnym zjawisku, gdy ustaną dotacje trzeba informować obywateli i odbiorców energii elektrycznej, bo dotacje nie będą wieczne, a też z nieba nie spadają tylko wypracowują je kraje później korzystające z wtórnego podziału dóbr wypracowanych. Jak pokazują doświadczenia ostatnich czasów, podziały funduszów są mocno obarczone kierunkami politycznymi w UE.

Biorąc pod uwagę trzeci filar PEP 2040 – „dobra jakość powietrza” i nie rezygnując z powyższych wątpliwości o słuszności wyboru sposobu transformacji elektroenergetyki, to w naszym kraju i w naszym klimacie, mamy dramatyczną sytuację niedoinwestowania w ciepłownictwie. Jeśli zobowiązaliśmy się w traktatach klimatycznych do realizacji celów ochrony środowiska, w tym szczególnym przypadku czystości powietrza, to już dzisiaj trzej ministrowie:

  • Minister Klimatu i Środowiska
  • Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi
  • Minister Funduszy i Polityki Regionalnej

Pilnie powinni ogłosić, że kraj prawie w 50 proc. rolniczy rozpoczyna Narodowy Program Polskiej Biomasy – dedykowany ciepłownictwu. Biomasy nie tej leśnej, której jest relatywnie niewiele, ale pochodzącej z upraw rolniczych. Jej potencjał produkcyjny to nawet 20 do 30 mln ton rocznie, a wykorzystujemy ledwie 3 mln.

Trzeba powiedzieć, że nie mając technologii wytwarzania wiatraków i paneli fotowoltaicznych, mamy w Polsce znakomity przemysł budowy kotłów energetycznych. Technologie czystego spalania biomasy typu agro, są nie tylko wielokrotnie efektywniejsze w układzie wytwarzania ciepła w skojarzeniu z produkcją energii elektrycznej i tańsze w od wszelkiego rodzaju pomp ciepła i małych nawet tych tzw. IV generacji kotłów węglowych. Sucha biomasa w Polsce to koszt unikniętych opłat za emisję CO2- idący w miliardy euro. Miejsca pracy w rolnictwie, miejsca pracy w krajowym przemyśle, miejsca pracy w lokalnych elektrociepłowniach, nie mówiąc, że uprawy rolnicze pochłaniają CO2 wielokrotnie więcej niż powstaje tego gazu cieplarnianego, ze spalania biomasy. Technicy i technologowie wiedzą, jak przeciwdziałać wszystkim niedostatkom i trudnościom związanym ze spalaniem biomasy lub segregowanymi odpadami komunalnymi, tak aby wyeliminować wszelkie uciążliwości środowiskowe i techniczne.

W miejsce tysięcy pomp ciepła, czy bardzo drogiego i niebezpiecznego wodoru już dzisiaj pilnie trzeba pracować nad legislacją dopuszczającą do inwestycji i użytkowania małych elektrowni jądrowych w technologii HTR, pod warunkiem, że osiągną one fazę komercyjną poprzedzoną wszystkimi warunkami bezpieczeństwa jądrowego. Jeden HTR zastąpi tysiące pomp ciepła, mieszcząc się w koszcie dwa, trzy razy mniejszym niż te pompy lub magazyny wytwarzania i przechowywania wodoru. Takie są realia techniczne i ekonomiczne, dla ciepłownictwa które ma potencjał większy jeśli chodzi o zapotrzebowanie na moc, niż elektroenergetyka.

Były minister energii podał informację o decyzji likwidacji bloków w elektrowniach konwencjonalnych tzw. dwusetek, czyli bloków w większości zmodernizowanych o  mocy 230-240 MWe spalających węgiel brunatny i kamienny. W przeszłości było tych bloków w KSE 64 sztuki, a pozostało ok. 46 sztuk (grupy energetyczne nie publikują pełnej informacji o ich dyspozycyjności). Niemniej jednak z technicznego punktu widzenia decyzje o ich trwałym wyłączeniu z użytkowania zwykle zapadały po przekroczeniu przez nie 350-380 tys. godzin pracy. Powyżej tego progu ze względu na sprawność na poziomie ok. 30 – 32proc. oraz koszty remontów ich działalność operacyjna była nieopłacalna ekonomicznie, chociaż nadal są one sprawne technicznie. Bloki te w deklaracji pana ministra będą zastąpione morskimi i lądowymi farmami wiatrowymi oraz wielkoskalową fotowoltaiką realizowaną przez energetyczne spółki skarbu państwa.

Gdyby przyjąć ten tok myślenia, z wiedzą iż wskaźnik wykorzystania mocy zainstalowanej dla lądowych farm wiatrowych w warunkach polskich nie przekracza średnio 2000 h/r, a morskich na Bałtyku szacuje się na 3500 h/r, to proste wyliczenie wskazuje, że lądowe farmy wiatrowe musiałyby pracować ekwiwalentnie do bloku 200 MW w czasie przez 175 lat, a morskie przez 100 lat. Podczas gdy brytyjskie doświadczenia wykazują, że morskie farmy wiatrowe kończą swą żywotność po 12-13 latach w trudnych warunkach eksploatacji, podczas gdy z założenia miały pracować co najmniej 25 lat.

Absurdalność założeń w zderzeniu z twardymi faktami eksploatacyjnymi jest oczywista. Natomiast bardzo trudno jest wykazywać, funkcjonujące w przestrzeni publicznej przekonanie o zbawczej roli OZE opartej o morskie i lądowe farmy wiatrowe, wspierane przez instalacje fotowoltaiczne, kiedy nawet oczywiste dowody nie są wstanie zmienić tych opinii. Może Polak powinien jednak przed szkodą być mądry?

Decydentom pod rozwagę, a politykom do racjonalnego rozumienia ścieżek realizacji rozwoju skądinąd słusznie zdefiniowanych filarów w PEP 2040.

Chcesz wiedzieć więcej? Dlatego czytaj Magazyn Biomasa. W internecie za darmo:


Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!

Dr inż. Jerzy Majcher
Zdj. Beata Klimczak
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE