Jak zachęcić ludzi do tego, by obniżali swoje emisje CO2? Odpowiedź jest prosta i dość uniwersalna – pieniędzmi. Motywacja finansowa sprawdza się w wielu obszarach, a dotkliwe koszty zwiększania ilości gazów cieplarnianych w atmosferze dla wielu przedsiębiorstw stanowią skuteczną zachętę do wprowadzenia zmian w swoich zakładach. Z tego powodu Unia Europejska stworzyła system ETS. Jak działa on w Polsce? Ile kosztów generuje? Oraz gdzie trafiają i gdzie powinny trafiać opłaty za emisje CO2?

Reklama

EU ETS w pigułce

System EU ETS (European Union Emisssions Trading System) to odpowiedź na najbardziej palący problem XXI wieku, jakim są zmiany klimatu spowodowane nagromadzeniem gazów cieplarnianych w atmosferze. W celu ograniczenia tych niekorzystnych zjawisk na 10 000 zakładów przemysłowych i energetycznych, a także operatorów statków powietrznych, nałożono obowiązek płacenia za emisje. Są to firmy zlokalizowane na terenie całej UE, a także na Islandii, w Liechtensteinie i w Norwegii (państwach zrzeszonych w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego).

Ustanowienie systemu miało miejsce w 2005 r. Schemat jego funkcjonowania jest dość prosty – firmy otrzymują pewien limit, po przekroczeniu którego są zmuszone płacić za każdą tonę ekwiwalentu CO2 wyemitowanego do atmosfery. Te wartości graniczne limitów uprawnień ustalane są co roku i zmniejszane, tak aby korespondowały z celem osiągnięcia pełnej dekarbonizacji do 2050 r. Przedsiębiorstwa mogą handlować między sobą uprawnieniami do emisji, mogą także zachować je do wykorzystania w późniejszym czasie. Ten model systemu określa się jako „cap and trade”.


Czytaj też: Społeczny Fundusz Klimatyczny największe benefity przyniesie najbiedniejszym Polakom


Pieniądze z emisji CO2

Jak podaje Komisja Europejska, dotąd dzięki ETS udało się obniżyć ilość generowanego dwutlenku węgla o 37%, a przychody uzyskane od 2013 r. przekroczyły 152 mld euro. Skala jest duża, bo kwoty przypadające na jedno przedsiębiorstwo nierzadko przekraczają kilka milionów złotych (chociażby Przemysław Budzyński, dyrektor PEC Mrągowo, opowiedział nam w wywiadzie, że przed budową instalacji biomasowej, zarządzany przez niego zakład wydawał na ten ETS 10 mln zł rocznie).

Pieniądze z emisji CO2 trafiają w większości do budżetów państw, w których znajdują się zakłady o szkodliwym wpływie na klimat. Mają one pokrywać wydatki związane z OZE, a także wpierać wdrażanie nisko- i bezemisyjnych technologii oraz poprawę efektywności energetycznej. Środki finansowe trafiające do UE są wykorzystywane w celu wdrażania niskoemisyjnych innowacji i transformacji energetycznej, a także pokrywają Fundusz Innowacyjny i Fundusz Modernizacyjny.


Czytaj też: Transformacja energetyczna w Europie Środkowo-Wschodniej. Jaki będzie miała przebieg?


Polski handel emisjami

W Polsce za rejestr uprawnień do emisji CO2 odpowiada Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE). Instytucja podlega Ministrowi Klimatu. W ciągu ostatnich 10 lat budżet państwa został zasilony 100 mld zł pochodzącymi ze sprzedaży uprawnień, a w samym 2023 r. było to 24,4 mld zł. Niedawno „Rzeczpospolita” ujawniła, że środki te jeszcze do niedawna nie były kierowane na cele, które powinny spełniać.

Pieniądze przeznaczano jedynie na łagodzenie objawów zmian klimatu. Przejawem nieprawidłowego dysponowania środkami finansowymi może być chociażby wypłacanie rekompensat przedsiębiorstwom energochłonnym czy pokrywanie kosztów planowania urządzania lasów. Część wprowadzono do budżetu państwa, skąd pieniądze rozpłynęły się, nie pozostawiając żadnych konkretnych danych o ich przeznaczeniu.

Takie cele nie są związane z dekarbonizacją energetyki i przemysłu, a długofalowy brak inwestycji w dekarbonizację tych sektorów nie tylko oddala Polskę od wypełnienia założeń klimatycznych, ale również spowalnia transformację energetyczną kraju. W efekcie wydatki na ETS rosną, co w połączeniu z galopującym wzrostem kosztów paliw kopalnych i ledwo zipiącą infrastrukturą przesyłową prowadzi do podniesienia cen produkcji energii. A skutki tego odbiją się przede wszystkim na najuboższych warstwach społecznych.

Dopiero od kilku lat odnotowuje się realne działania na rzecz prawidłowego dysponowania finansami. Przejawami tego są chociażby programy „Mój prąd” czy „Czyste powietrze”. Jest to jednak zaledwie kropla w morzu potrzeb, bo według Ministerstwa Klimatu i Środowiska, potrzebne jest 1,3 bln zł, aby przeprowadzić transformację energetyczną Polski.

Biomasa i paliwa alternatywne. Czytaj w internecie

Zdjęcie: Freepik

Źródło: Komisja Europejska, Rzeczpospolita

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE