Kilkanaście mln dolarów miała stracić Elektrownia Enea Połaniec na skutek budzącego wątpliwości kontraktu ze spółką z Dubaju, która miała dostarczyć biomasę – wynika z ustaleń dziennikarzy TVN24. Czy można było tego uniknąć?
Kulisy kontraktu Enei ujawnił w ub. tygodniu program „Czarno na białym” TVN24. Na mocy umowy zawartej w styczniu 2022 r. ze spółką Arkan Impex General Trading LLC do Elektrowni Połaniec miało trafić w okresie od kwietnia do września 2022 r. łącznie 170 tys. ton biomasy. Wartość kontraktu to 33,3 mln dol. oraz prawie 900 tys. euro. Jak poinformowała telewizja TVN24, pomimo przelania arabskiej spółce prawie 19 mln dol. i 400 tys. euro, do Polski dotarło jedynie 30 tys. biomasy o wartości 5,7 mln dol. Co więcej, jak wykazał wewnętrzny audyt władze Enei miały próbować zamieść sprawę pod dywan. Nie oddawały sprawy do międzynarodowego arbitrażu, a do prokuratury zgłosiły ją dopiero po 2 latach.
Pech czy zła wola?
Opisany przez TVN24 kontrakt zbiegł się z rosyjską agresją na Ukrainie, co wywołało spore zawirowania na rynku i odcięcie importu zza wschodniej granicy (Białoruś i Rosja). – Faktycznie w tamtym czasie na rynku były trudności z dostępem do biomasy. Panowała prosta zasada – kto dał wyższą cenę, ten miał biomasę, dlatego była ona horrendalnie droga – przypomina Waldemar Sieniawski z firmy Qercus, jednego z największych producentów biomasy na cele energetyczne. – Połaniec zawsze nabywał w jakiejś części biomasę z zewnątrz. Po prostu w tamtym okresie na skutek odcięcia dostępu do biomasy z Białorusi na rynku panował tak duży popyt, że wygenerował różne podmioty zajmujące się handlem i najwyraźniej Enea miała pecha, że trafiła na taki, który był akurat nierzetelny. Nie sądzę, żeby to była jakaś operacja zaplanowana przez kogoś o złej woli – komentuje Waldemar Sieniawski.
Sąd: Elektrownia Połaniec musi ujawniać źródła biomasy
– To musiał być jakiś przekręt – twierdzi z kolei jeden z dużych krajowych producentów biomasy, który chce pozostać anonimowy. – No bo jak to możliwe, że nam elektrownie płacą po miesiącu, dwóch, a tutaj – jak wynika z reportażu TVN24 – zapłacono niesprawdzonej firmie, która nic jeszcze nie dostarczyła, z góry kilkanaście milionów dolarów? To wszystko wygląda bardzo dziwnie i w branży mamy podejrzenia, czy ta spółka z Dubaju to przypadkiem nie jest jakaś firma handlująca biomasą z Rosji, czy Białorusi. Przecież po wybuchu wojny to właśnie tam wielu biznesmenów zza wschodniej granicy zaczęło robić interesy – dodaje. W Elektrowni Połaniec spala się rocznie ok. 1,5 mln ton biomasy, a kontakt dotyczył „jedynie” 170 tys. ton. – Niby to tylko ok. 10 proc., ale przecież ktoś zarobił na tym kilkanaście milionów dolarów! – podkreśla nasz rozmówca.
Biomasy dużo, ceny spadają
Eksperci zauważają też, że wojna i brak węgla na rynku uwidoczniły ogromne zasoby biomasy, jakie są w naszym kraju. – I wcale nie trzeba jej znikąd sprowadzać. Nagle powstało przecież tyle firm, a na rynku mamy tyle biomasy, że obecnie jej ceny są na poziomie tych sprzed sześciu lat, co stawia firmy energetyczne w bardzo dobrej sytuacji – mówi właściciel dużej firmy z branży biomasowej.
Także w ocenie Waldemara Sieniawskiego z Quercusa, obecnie energetyka zawodowa jest w dość uprzywilejowanej sytuacji negocjacyjnej jeżeli chodzi o zakupy biomasy: – Okazało się, że krajowe zasoby biomasy są dość duże i na rynku mamy dużą nadpodaż.
Nasi rozmówcy są przekonani, że ten rok przyniesie stabilizację rynku, jednak odbędzie się to kosztem niektórych graczy.