Ekologiczne słomki, talerze i patyczki szansą dla biomasy? Niebawem, zgodnie z dyrektywą Unii Europejskiej w sprawie ograniczenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko, zaczną obowiązywać nowe przepisy  dotyczące „plastików”.

W Polsce największym problemem są tzw. jednorazówki oraz różnego typu opakowania z plastiku. Dość powiedzieć, że z 5 mln 565 tys. t opakowań wprowadzonych na rynek w Polsce w 2017 roku, ok. 2,5 mln t (45 proc.) trafiło do gospodarstw domowych. Znikoma ich część poddawana jest zaś recyklingowi.

Reklama

To ma się zmienić.

Dyrektywa „Single-Use Plastics” od 2021 roku przewiduje różne rodzaje działań mających na celu ograniczenie negatywnego wpływu odpadów z tworzyw sztucznych na środowisko. Zakaz wprowadzenia do obrotu części produktów jednorazowego użytku będzie dotyczył patyczków higienicznych, sztućców, talerzy, słomek, mieszadeł do napojów oraz patyczków do balonów. Produkty te będą musiały zostać zastąpione przez ekologiczne alternatywy.


Sprawdź również: Adidas wykorzystuje śmieci z oceanu do produkcji obuwia


To może być ciekawa przestrzeń dla wszystkich podmiotów, które zastanawiają się, co jeszcze można zrobić z biodegradowalnymi odpadami, choćby drewnianymi. Polskie fabryki mebli od lat próbują zamieniać je na opał, wytwarzając z odpadowego drewna pellet.

Jednak przestrzeń na innowacje będą mieli także branżowcy związani ze słomą czy biogazowanie wykorzystujące odpady z produkcji roślinnej czy zwierzęcej.

Ekologiczne słomki

Zwłaszcza że kolejka po biodegradowalne mieszadełka, słomki, patyczki do balonów czy sztućce będzie szybko rosła. Zastąpić je zaś nie jest trudno, wykorzystując do tego celu naturalną słomę, otręby czy drewno. W Polsce jak na razie mamy tylko jednego producenta słomek ze… słomy. To firma Strooo.

– Pomysł narodził się już dawno temu, ale wtedy było jeszcze za wcześnie. Plastik był w modzie. Słomiane słomki produkujemy zaś od pięciu lat. Odbiorców mamy na całym świecie: w Anglii, Czechach, na Litwie, Szwecji czy w Singapurze – opowiada Maciej Mostowski, współwłaściciel firmy Strooo. – Na razie czekamy na dyrektywę i liczymy, że rynek trochę się ruszy. Obecnie klient wciąż patrzy na kieszeń. Nasze produkty ze względu na koszt wytworzenia są jednak droższe – dodaje Mostowski,, który zaznacza, że pomysł na słomki wziął się nie tylko z ich naturalności, ale i ze swoistej „urody” tego produktu.

Słoma na słomki zbierana jest ręcznie z pola, do tego dochodzi koszt magazynowania, posortowania. To wszystko wymaga pracy, która rzutuje na cenę produktu. Co ciekawe, jak przyznaje Maciej Mostowski, większość klientów życzy sobie, aby słomki były pakowane i dostarczane w… foliowych workach.

– Mamy zaprojektowane ekologiczne opakowania, papierowe torby, ale rozczaruję pana, klienci to odrzucili. Wszyscy chcą folie – śmieje się współwłaściciel Strooo.

Produkty Strooo dostępne są w wersji naturalnej oraz różnych wariantach kolorystycznych dopasowanych do potrzeb klienta. Producent oferuje także możliwość stworzenia dedykowanej linii słomek, z naniesionym logotypem, nazwą firmy, adresem www etc. Informacje są wypalane na powierzchni, przez co produkt zachowuje swój naturalny charakter.

Słomiane słomki nie rozpuszczają się w żadnym napoju, bez względu na zawarty w nim rodzaj alkoholu, soku czy syropu. Tego produkty słomki są pięć razy droższe niż ich plastikowe odpowiedniki, ale za to w pełni naturalne.

To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w Magazynie Biomasa. Sprawdź poniżej:

Tekst: Rafał Wąsowicz
Zdjęcie: pixabay.com
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE