Ceny referencyjne są to wartości wyliczone przez Ministerstwo Gospodarki, za jakie dla poszczególnych technologii oraz przedziałów mocy nasz rząd skłonny jest zamówić produkcję zielonej energii na kolejne 15 lat. Ceny te będą funkcjonować od momentu rozpoczęcia produkcji w zgłoszonych inwestycjach, czyli za 24 – 72 miesiące. W tym kontekście, na obecnym etapie pojawia się bardzo długa lista pytań. Te najważniejsze to: Jakie wtedy będą realia ekonomiczne? Jakie warunki przyjmą przystępujący do aukcji? Ile zbyt tanich ofert nie zmieści się w reżimie ekonomicznym? Ile tak naprawdę zadeklarowanych w aukcjach mocy rozpocznie produkcję? Kiedy dowiemy się ile inwestycji zostanie zrealizowanych i rozpocznie produkcję? Jak widać pytania można mnożyć. Tylko po co to całe zamieszanie, skoro MG za główną przyczynę tak rewolucyjnego podejścia do wsparcia OZE podało bardzo istotne oszczędności w budżecie wsparcia? Według mnie, dla wyliczeń MG przyjęło wartość ZC na poziomie 260 zł. Czas pokazał, że projektowane oszczędności nie do końca da się zrealizować, a energetyka jest w stanie zaakceptować poziom wsparcia przy certyfikatach w cenie 140 – 160 zł. Bardzo jestem ciekaw jak przedstawiałyby się wyliczenia MG w sytuacji przyjęcia ceny ZC na poziomie 150 zł. Czy cały ten bałagan aby ma sens? Takich pytań można stawiać bardzo dużo. Odpowiedź poznamy jednak chyba dopiero w 2020 r. Nie jestem tylko pewien, czy wystarczy nam czasu aby z tej wiedzy zrobić użytek?
Musimy mieć świadomość kroczenia naszych OZE po niepewnym gruncie i wszyscy uczestnicy rynku, chcieliby ten pomost, w postaci bezpiecznej ceny referencyjnej, mieć w zasięgu własnych rąk. Nie dziwią protesty poszczególnych środowisk reprezentujących poszczególne technologie OZE choć poza protestami w związku ze zbyt niską ceną referencyjną dla własnej technologii, często słychać głosy protestu na temat wysokości proponowanego wsparcia dla innych OZE. Cóż, konkurencja budzi różne emocje i choć MG zrobiło wiele aby i tę grę maksymalnie uregulować nie pozbędziemy się zbędnych i niezdrowych emocji. Po pewnym czasie i tak wolny rynek przebije się ze swoimi nieubłaganymi zasadami i jako zwyczajny obywatel, mam nadzieję, że realizowane będą tylko inwestycje optymalne pod każdym względem. Tak moim zdaniem przedstawia się filozofia wprowadzanego właśnie systemu.
W tym miejscu muszę jednak nawiązać do samej biomasy. Nie wypowiem się na temat zasadności podejścia do tematu przez MG oraz otrzymanych wyników – to zbyt skomplikowany temat. Porównania oparte o historyczne dane uważam za niewiarygodne. Analogie z podobnymi systemami wprowadzanymi w innych krajach nie dają zbyt optymistycznych prognoz. Chciałbym natomiast przeprowadzić pewną analizę. Może ta droga doprowadzi nas do jakichś obiektywnych wniosków.
Rozpatrzmy proponowaną cenę referencyjną dla instalacji spalających biomasę o mocy zainstalowanej do 50 MW w wysokosprawnej kogeneracji. W tym przypadku jest to kwota 420 zł/MWh. Co z tego wynika? Otóż za 420 zł wsparcia produkujemy 1 MWh energii elektrycznej i 2 MWh energii cieplnej. Dodam, że oba te rodzaje energii w świetle krajowego obowiązku 2020 są równoważne. W sumie więc kwotą tą finansujemy 3 MWh obowiązkowej energii. A zatem kwotą 420 zł wspieramy wytwórcę energii elektrycznej i cieplnej w kogeneracji (100 – 120 zł), dostawców, przetwórców biomasy (100 – 120 zł, w tym ok. 35 zł energia elektryczna), plantatorów roślin energetycznych, rolników (100 – 120 zł) oraz firmy współpracujące z powyższymi – transport, serwisy, kooperanci (60 – 80 zł). Kwota ta w całości wraca do krajowego obrotu gospodarczego przyczyniając się do wytworzenia kolejnych dóbr. Ponadto kwota ta wspiera zatrudnienie wielu osób na wielu poziomach w długim łańcuchu wytworzenia energii z biomasy. Brak wystarczającej wiedzy na temat innych gałęzi OZE nie pozwala mi na podobne analizy innych przypadków. Zapraszam więc do tego zadania przedstawicieli innych branż. Chciałbym abyśmy wnioski wyciągnęli po dogłębnych analizach dla wszystkich przypadków OZE. Wtedy zobaczmy co i kogo zamierzamy finansować, na czym nam najbardziej zależy i gdzie warto szukać przyszłości.
Dariusz Zych, członek zarządu Stowarzyszenia Producentów Polska Biomasa