„Rozwój kogeneracji w oparciu o biogaz komunalny” to nowy program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, skierowany do przedsiębiorstw zagospodarowujących odpady komunalne. O zasadach i zainteresowaniu programem z Jarosławem Rolińskim, Dyrektorem Departamentu Ochrony Ziemi w NFOŚiGW rozmawiała Beata Klimczak
Biogazownie wciąż kojarzą się głównie ze wsią. A przecież mamy już w Polsce co najmniej kilka doskonale funkcjonujących instalacji komunalnych. Program priorytetowy „Rozwój kogeneracji w oparciu o biogaz komunalny” doskonale wpisuje się w aktualne trendy branży, więc chyba należy spodziewać się sporego zainteresowania…
Biogazownie rolnicze i biogazownie, w których substratem są bioodpady komunalne realizują ten sam proces, oparty o podobne rozwiązania technologiczne. W obu typach biogazowni osiągany jest ten sam efekt – produkt w postaci biogazu, który możemy wykorzystać energetycznie oraz wykazujący właściwości nawozowe poferment. Odmienność tych instalacji wynika z tego, że ich działania realizują nieco inny cel. Uwzględnić trzeba charakterystykę i niejednorodność bioodpadów komunalnych, w tym kuchennych. Warto tu przypomnieć, że na Polsce i jej gminach spoczywa obowiązek uzyskania pewnego poziomu recyklingu. Opieramy go o dwa fundamenty: recykling surowcowy (tworzywa sztuczne, metale, odpady opakowaniowe), oraz recykling odpadów organicznych, które mamy przywrócić do wykorzystania np. w postaci nawozu czy polepszacza gleby.
Patrząc na morfologię odpadów trzeba powiedzieć jasno – bez pełnego wykorzystania potencjału tkwiącego w recyklingu organicznym nie osiągniemy wymaganych poziomów recyklingu, który do roku 2035 ma sięgnąć 65%. Tenże recykling organiczny, czyli fermentacja i kompostowanie ponad 3,5 mln Mg odpadów rocznie, jest warunkiem absolutnie koniecznym, aby Polska i każda gmina zrealizowała godziwy cel w zakresie wymaganego poziomu.
W tym momencie muszę zapytać dlaczego dopiero teraz pojawił się ten projekt. Czy takie instalacje nie były wcześniej potrzebne?
Projekty tego typu były realizowane. Jest w Polsce kilka instalacji fermentacji opierających się o opady komunalne – ok. 10-11. Opierają się o odpady zmieszane pochodzące z tzw. instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów, ale są też takie, które bazują na odpadach zbieranych selektywnie.
Wśród tego grona jest jedna bardzo znacząca, zlokalizowana pod Kaliszem w zakładzie „Orli Staw”. Mamy świadomość, że tego typu obiektów jest za mało. Zgodnie z analizami Instytutu Ochrony Środowiska brakująca wydajność do 2034 r. to nawet pond 1,2 mln Mg. Patrząc na zbliżający się termin, w którym mamy osiągnąć wspomniane parametry recyklingu i zestawiając je z planami inwestycyjnymi poszczególnych gmin i gminnych przedsiębiorstw, postanowiliśmy jako Narodowy Fundusz, w ramach resortu klimatu i środowiska, że ta zachęta, ten pozytywny bodziec, powinien być bardziej wyrazisty.
Stąd wziął się nasz program, który ma w stosunku do wcześniejszych programów, większy komponent dotacyjny. Zainteresowanie i większa szansa na rozwój instalacji na odpady wynika też z sytuacji międzynarodowej oraz generalnych problemów i trudności. Po pierwsze – jest to kwestia energetyczna. Oczywiście nawet gdybyśmy poddali fermentacji 100% odpadów – to nie miałoby to istotnego znaczenia dla całego miksu energetycznego w Polsce, ale byłoby istotne dla poszczególnych zakładów zagospodarowania odpadów.
To, co jeszcze niedawno nie miało znaczenia z uwagi na niskie ceny energii, jest w tej chwili bardzo ważne. Zakłady mogą zaspokajać własne potrzeby na ciepło i na prąd, a w przypadku tych przedsiębiorstw, które obsługują różne frakcje odpadów, jest to w pełni możliwe. Co więcej – ma istotne znaczenie społeczne, bo oznacza tańsze usługi dla mieszkańca. Czynnik kosztowy funkcjonowania zakładu w postaci opłat za energię zostanie zniwelowany.
Po drugie – jeszcze do niedawna bardzo trudno było znaleźć odbiorców dla nawozu wytwarzanego w procesie recyklingu. Nawozy mineralne były względnie tanie, a dostępność nawozów naturalnych wystarczająca. Rynek jednak się zmienił, w tym obowiązujące na nim ceny. Konsekwencją dla samej branży odpadowej jest to, że produkowany kompost do niedawna odbierany był za darmo, a w tej chwili to produkt, za który rolnik płaci – i jest to właściwe nadanie wartości. Ważne jest także to, że mimo wszystko rolnik uzyskuje ten nawóz znacznie taniej niż produkty zakładów nawozowych. Nowa rzeczywistość sprawiła, że tego typu nawozy po prostu opłaca się robić.
To tylko fragment artykułu. Całym przeczytasz w Magazynie Biomasa. W internecie za darmo:
Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!Tekst: Beata Klimczak
Zdjęcie: NFOŚiGW