Od Ministerstwa Klimatu i Środowiska otrzymał tytuł Klimatycznego Człowieka Roku, Gazeta Wyborcza nominowała go do nagrody Człowieka Roku Czytelników i Czytelniczek, a w 2021 r. został uznany za Rolnika Roku. Patryk Kokociński, rolnik ze Snowidowa, jest doceniany za swoją działalność na rzecz wdrażania zrównoważonych praktyk w rolnictwie. Zielony Ład uważa za konieczność rozważa budowę właścicielem biogazowni.
Patryk Kokociński jest założycielem Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Krajobrazu Śródpolnego „Życie na Pola”. W ramach tego przedsięwzięcia m.in. prowadzi działania edukacyjne.
Hoduje krowy i chroni klimat
Gospodarstwo Patryka Kokocińskiego to 170 ha, z czego 50 ha to grunty własnościowe, a pozostała część jest dzierżawiona. Ponadto prowadzi hodowlę bydła mlecznego. Stado liczy 100 krów dojnych oraz 150 sztuk młodzieży.
– Naszym największym sukcesem jako gospodarstwa są wyniki produkcyjne tego stada hodowlanego, ponieważ przeciętna krowa w naszym gospodarstwie w ubiegłym roku wyprodukowała około 16 000 kg mleka w laktacji. Jest to aktualnie najwyższa wydajność w Polsce w tej kategorii wielkości, czyli w gospodarstwach utrzymujących od 50 do 150 krów w stadach będących pod dozorem Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka – mówi dla Magazynu Biomasa Patryk Kokociński.
Swoją skuteczność rolnik przejawia także w zakresie retencji wody i kształtowania krajobrazu rolniczego. Praktyki związane z rolnictwem regeneratywnym w Snowidowie są wdrażane nie tylko na terenie samego gospodarstwa, ale również w obrębie gminy.
– W ostatnim czasie nam, rolnikom, doskwierają zmieniające się warunki klimatyczne. Myślę, że w tej grupie zawodowej trudno jest znaleźć denialistów klimatycznych, bo na własne oczy doświadczamy tego, jak zmienia się klimat i odczuwamy wszystkie tego negatywne konsekwencje. Główny problem to coraz dotkliwsze deficyty wody. Przez ostatnią dekadę nie było roku, w którym nie wystąpiłaby susza. Stosowane w naszym gospodarstwie praktyki pozwalają nam zaadaptować się do zmieniających warunków i uodpornić na zjawiska takie jak nawalne deszcze lub deficyty wody – tłumaczy rolnik ze Snowidowa.
Kokocińscy od kilkunastu lat stosują uprawę bezorkową. W Wielkopolsce panują warunki, które pozwalają na stosowanie takiego rozwiązania.
– Jeszcze przez kilka lat pług stał gdzieś w pokrzywach na wszelki wypadek, ale obecnie w naszym gospodarstwie pługa nie ma w ogóle. Całe 170 ha użytkujemy w technologii bezorkowej – wyjaśnia Patryk Kokociński.
W Snowidowie pług został zastąpiony technologią strip-till. Głównym celem rolnika jest utrzymywanie dodatniego bilansu materii organicznej w glebie.
– Niestety, wciąż pokutuje błędne przeświadczenie, że to ilość hektarów stanowi o sukcesie ekonomicznym gospodarstwa. A tak naprawdę hektar hektarowi jest nierówny, a najważniejsze jest dbanie o glebę – podkreśla.
Dodatkowo Patryk Kokociński stosuje na swoich polach całoroczną okrywę roślinną. W ten sposób gleba jest chroniona przed erozją. Ponadto poplon magazynuje wodę i wzbogaca glebę w materię organiczną.
„Biometan w sieci – duńska droga do sukcesu” – warsztaty podczas 8. Kongresu Biometanu
Dobre praktyki kreują sprzyjające warunki
Aby rzeczywiście realizować retencję wody, Patryk Kokociński współdziała z administracją.
– Od 2017 roku współpracujemy ze spółką wodną w zakresie retencji w sieci melioracyjnej. To do niej należą rowy melioracyjne w naszej miejscowości. Przebudowaliśmy część zastawek, które wcześniej zostały zniszczone – wyjaśnia.
Melioracja z założenia miała działać w dwie strony, czyli odprowadzać wodę, gdy jest jej zbyt dużo i spiętrzać ją za pomocą specjalnych urządzeń w sytuacji deficytu. Jak wskazuje rolnik – ten cel został wypaczony. Zastawki służące do regulowania poziomu wody w rowach uległy zniszczeniu, zostały rozkradzione. W efekcie powstało doskonałe narzędzie do odprowadzania wody, ale nie do jej zatrzymywania, co po czasie okazało się przepisem na katastrofę.
– Zwróciliśmy się z propozycją do spółki wodnej, czy my prywatnie możemy przeprowadzić naprawę tego systemu. Uzyskaliśmy zgodę, ale był jeden warunek. Musieliśmy podpisy od rolników, których pola znajdują się w bezpośredniej bliskości rowów melioracyjnych. W naszej miejscowości jest 14 gospodarstw o łącznej powierzchni około 500 ha i wszystkie wyraziły zgodę – przytacza rolnik.
W ocenie Patryka Kokocińskiego rolnictwo regeneratywne rzeczywiście się popularyzuje, a powody ku temu są czysto praktyczne. Chodzi nie tylko o dbałość środowiskową, ale też o ekonomię.
– Najłatwiej jest to dostrzec na przykładzie plantacji buraka cukrowego. Niektóre cukrownie prowadzą ewidencję, sprawdzając w jakiej technologii rolnicy wysiewają buraki w danym roku. Na przykładzie lokalnej cukrowni mogę powiedzieć, że kilkanaście lat temu strip-till to były pojedyncze przypadki, a dziś prawie 1/3 upraw jest wysiewana w tej technologii. Ta zmiana następuje zbyt wolno względem coraz trudniejszych warunków, jednak dobrze, że w ogóle postępuje – wyjaśnia Patryk Kokociński.
Rolnik zauważa, że coraz więcej przedstawicieli tej grupy zawodowej widzi potrzebę wprowadzenia zmian w technologiach uprawowych. Dostrzegają, że w ten sposób mogą poczynić znaczne oszczędności.
Czytaj też: Dobry przykład: tak biogazownia sprawdza się w zakładzie mleczarskim
Zielony Ład przyjęty bez protestu
Kiedy inni protestowali, Patryk Kokociński z zadowoleniem obserwował wdrożenie Zielonego Ładu.
– Dla nas pojawienie się Zielonego Ładu oznaczał szereg korzyści. Wiedzieliśmy, że dostaniemy zapłatę za działania, które już i tak od kilkunastu lat stosujemy w swoim gospodarstwie. Rozumiem, że ktoś może uważać, że wie najlepiej, jak na swojej ziemi pracować i nikt z Europy mu nie będzie mówił, co jest dobre, ale z jakiegoś powodu polskie rolnictwo co roku traci około 6,5 mld zł w wyniku suszy. To chyba sygnał, że business as usual się nie sprawdza, a my nie nadążamy za nowym sposobem myślenia i zmieniającymi się warunkami – stwierdza Patryk Kokociński.
Gospodarz wskazuje jednak, że dostrzega bardzo duży problem Zielonego Ładu. Otóż rolnicy zarządzają 60% gruntów w Polsce, więc proponowane w dokumencie zmiany dotyczą ogromnego obszaru. Wdrożenie nowych rozwiązań na tak dużym terenie wymaga odpowiedniego zaplanowania i zakomunikowania z dużym wyprzedzeniem. Zabrakło szkoleń, kampanii czy jakiejkolwiek innej metody, która mogłaby zarekomendować rolnikom Zielony Ład. Cała grupa zawodowa nagle zderzyła się ze ścianą, a pracownicy ARMiR czy powiatowych ośrodków doradztwa rolniczego nie byli w stanie im pomóc, bo sami nie do końca rozumieli, jak to ma funkcjonować.
– Ta wielka luka informacyjna została wykorzystana przez środowiska skrajnie prawicowe do tego, by nagonkę na Unię Europejską. W naszym gospodarstwie oceniamy Zielony Ład jako jedyną słuszna drogę rozwoju rolnictwa. Każdy, kto nie będzie chciał nią podążać, będzie miał za jakiś czas problemy finansowe – ocenia rolnik.
Skuteczną drogą do realizacji Zielonego Ładu może być posiadanie biogazowni. Patryk Kokociński dostrzega ten potencjał.
– Z naszej perspektywy biogazownia to idealne domknięcie cyklu produkcyjnego w gospodarstwie. Jako hodowcy bydła mamy bardzo duży potencjał substratowy. W okresie zimowym nie możemy obornika czy gnojowicy aplikować na pola, wtedy dostarczamy wsad do okolicznej biogazowni – mówi.
Rolnik widzi potencjał w tej inwestycji. Wskazuje jednak na problem, o którym wielokrotnie rozmawiał z innymi hodowcami. W ich ocenie brakuje wsparcia ze strony państwa. Procesy są nadmiernie zbiurokratyzowane, a pozyskanie finansowania dla instalacji nastręcza trudności.
– Przez ostatnie kilka lat rolnikom towarzyszył entuzjazm w temacie budowy biogazowni. Niestety, od pewnego czasu te nastroje osłabły i jeśli państwo nie udzieli większego wsparcia, trudno będzie przywrócić to dobre nastawienie – podsumowuje Patryk Kokociński.
Zdjęcie: Archiwum Magazynu Biomasa