Kupowali całe auta towaru, znali doskonale rynek, zachowania konsumentów i wierzyli w to, co robią. Dziś wielu z nich czuje, że pelletowy kryzys odbił się głównie na nich. Dystrybutorzy opowiedzieli nam o tym, jak z ich perspektywy wyglądał 2022 rok.

Reklama

Zima bez mrozu, spadające z tygodnia na tydzień ceny pelletu, pełne magazyny. Tak dystrybutorów przywitał 2023 rok.

– Klienci zauważyli, że ceny wciąż spadają, dlatego jeśli ktoś potrzebuje pelletu, to kupuje po kilka worków. Zakup całej palety to rzadkość. My sami zamówienie na nową dostawę składamy jak najpóźniej i nie robimy zapasów w magazynach, bo czekamy na unormowanie rynku – mówi Łukasz Wolski, właściciel firmy No Limits Energy.

Niepewność to najlepsze określenie charakteryzujące obecną sytuację na rynku pelletu. Dystrybutorzy mają świadomość, że wielu klientów ulegając zeszłorocznej panice zrobiło ogromne zapasy, które miały wystarczyć na całą zimę. Temperatury jednak nie były tak niskie jak się spodziewano, przez co część konsumentów ma wystarczającą ilość granulatu, by ogrzewać domy w kolejnym sezonie.

Dystrybucja pelletu w 2022 roku. Tego się nie zapomni

W najgorszej sytuacji są dystrybutorzy, którzy zostali z setkami ton pelletu kupionego podczas piku cenowego. Obecne spadki cen doprowadzają do tego, że niejednokrotnie są zmuszeni dokładać nawet po 1000 zł do każdej sprzedanej palety. Wielu zbankrutowało lub zmieniło obszar działalności.

– Przez lata opracowywaliśmy rozbudowaną logistykę, która niestety upadła. Aktualnie poszerzyliśmy swoją ofertę i rozpoczęliśmy handel środkami czystości, aby utrzymać ciągłość finansową. Pellet stał się jedynie ułamkiem naszej działalności, dystrybuujemy go praktycznie tylko dla stałych klientów – opisuje Wiktoria Durawa, właścicielka firmy Ecoset.

Dla właścicieli składów opału rok 2022 był wyjątkowo trudny. Problemem stało się przede wszystkim utrzymanie finansowej płynności.

– Dystrybutorzy nie zarobili. Każda dostawa była droższa od poprzedniej, co pożerało marżę uzyskaną przy każdej kolejnej transakcji. Wszystkie zarobione pieniądze trzeba było wprowadzać do obrotu, więc po odliczeniu kosztów zysk był praktycznie żaden. Jeśli ktoś w szczytowym etapie podwyżek dokonał zakupu kilkuset ton pelletu, to mógł stracić nawet setki tysięcy złotych – komentuje Michał Kryński, właściciel firmy Carbon.


Czytaj również: Ceny pelletu, czyli o kosztownej lekcji dla całej branży


Z drugiej strony nie brakuje głosów, że to dystrybutorzy byli głównymi beneficjentami pelletowej hossy z 2022 roku i bez żadnych skrupułów podnosili ceny do absurdalnych poziomów.

– Moim zdaniem, jeśli ktoś dobrze zarządzał biznesem, to był w stanie sporo zarobić. Sam wyszedłem na tym całkiem dobrze, jednak wiem, że część zysków stracę, ponieważ mam w magazynie 400 ton pelletu kupionego w okresie, gdy ceny były najwyższe – poinformował nas anonimowo właściciel składu opału.

To tylko fragment artykułu. Całym przeczytasz w Magazynie Biomasa. W internecie za darmo:

Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!

Tekst: Daria Lisiecka
Zdjęcie: Shutterstock
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE