Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej opowiada o przyszłości biomasy na rynku lokalnym, nonsensie współspalania i perspektywach dla rynku w rozmowie z dziennikarzem magazynu Biomasa.
Jaka będzie w przyszłości rola biomasy w zakresie pozyskiwania odnawialnej energii w Polsce?
Grzegorz Wiśniewski: Od strony ilościowej będzie to rola mniejsza niż przewidziana w Krajowym Planie Działań.
Czyli?
Grzegorz Wiśniewski: Na początku kształtowała się ona na poziomie około 80 procent udziału w zakresie pozyskiwania całości energii z OZE, która ma wynosić 15 proc. w bilansie zużycia energii finalnej w 2020 roku. Rząd przygotowując KPD w 2010 roku znacząco przeszacował krajowe zasoby biomasy i nie doszacował kosztów energii z biomasy oraz kosztów energii elektrycznej z biomasy. Jeżeli chodzi o wielkość realnie dostępnych zasobów biomasy, to błąd w szacunkach wynika ze zmiany podejścia UE do promocji biomasy.
Jeszcze w ekspertyzie naszego Instytutu z 2007 roku dla Ministerstwa Gospodarki potwierdzaliśmy, za w pełni możliwy do realizacji, bez importu biomasy, uznaliśmy cel 17,4%. Uwzględnialiśmy w niej unijne dopłaty z funduszy Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) do upraw energetycznych i produkcję biomasy z plantacji w 2020 roku na poziomie ponad 280 PJ/rok.
Kiedy te dane straciły na swej aktualności?
Grzegorz Wiśniewski: Już w grudniu 2008 roku było wiadomo, że trzeba zmienić założenia. UE w ramach oceny funkcjonowania WPR z listopada 2008 r., w tzw. healthcheck zapowiedziała ograniczanie płatności bezpośrednich dla rolników – w tym wycofanie się od 2009 roku z dopłat do upraw energetycznych – przy jednoczesnym przenoszeniu środków z dopłat obszarowych na rozwój obszarów wiejskich. To miało pozwolić sektorowi rolniczemu lepiej reagować na nowe wyzwania, w tym zmiany klimatyczne, ochronę różnorodności biologicznej i produkcję „zielonej energii” dla rolnictwa także z innych źródeł niż biomasa.
Efektem jest np. to, że – jak wykazaliśmy w opracowaniu dla Komisji Europejskiej (DG Agri) z 2012 roku – obecnie w UE rolnictwo na swoich terenach wytwarza więcej energii z farm wiatrowych i słonecznych niż z biomasy. Reforma WPR nie spowodowała spadku potencjału technicznego biomasy w UE, ale silnie ograniczyła jej potencjał ekonomiczny i konkurencyjność wobec innych rodzajów OZE, a polityka klimatyczna UE, skądinąd słusznie (pomijam interesy branżowe i krajowe), dąży do ograniczenia importu biomasy spoza UE.
Udział biomasy w UE spadł?
Grzegorz Wiśniewski: W całkowitym bilansie wytwarzania energii z OZE spadł do ok. 45%, podczas gdy w Polsce wynosi dalej ponad 80%. W przypadku energii elektrycznej różnice są jeszcze bardziej dramatyczne – w UE wytwarza się poniżej 10% energii elektrycznej z biomasy, a w Polsce ponad 50%. Z ostatnich analizach ekonomicznych Instytutu Energetyki Odnawialnej dla Ministerstwa Gospodarki dotyczących oceny ekonomicznej inwestycji w nowe źródła wytwarzania energii elektrycznej z OZE wynika, że czysta biomasa (poza technologią prymitywnego współspalania z węglem, która nie ma przyszłości) wykorzystywana w elektrowniach i elektrociepłowniach jest już niekonkurencyjna pod względem kosztów wytwarzania energii z energią produkowaną w elektrowniach wiatrowych, a nawet systemach fotowoltaicznych. Cały sektor biomasy w Polsce musi się z tymi faktami liczyć,
a w szczególności biznes musi się liczyć z realiami rzeczywistości gospodarczej i absolutnie nie przyzwyczajać się do liczb w formalnie jeszcze tylko obowiązujących dokumentach rządowych, ale merytorycznie dawno nieaktualnych.
Grzegorz Wiśniewski: Rolnictwo na swoich terenach wytwarza więcej energii z farm wiatrowych i słonecznych niż z biomasy
Czy biomasa może być jednak w jakiejś sytuacji tańsza od „wiatru” lub „słońca”?
Grzegorz Wiśniewski: Biomasa przegrywa w dużej skali, gdyż efekty tzw. ekonomiki skali na etapie inwestycji przegrywają z dodatkowymi kosztami transportu i zaopatrzenia w biomasę (składowanie, kondycjonowanie itd.). W małej skali energetyczne wykorzystanie biomasy do wytwarzania energii elektrycznej w nowych instalacjach jest tańsze niż w przypadku energetyki wiatrowej czy wodnej. W przypadku lokalnej produkcji ciepła i wykorzystania wysokosprawnych kotłów automatycznych biomasa jest bezkonkurencyjna kosztowo i daje pewność i stabilność zasilania. Oznacza to, że biomasa, w pierwszej kolejności odpadowa (nie wolno mylić z odpadami), powinna być wykorzystywana lokalnie, czyli w wszędzie tam, gdzie pozwalają na to zasoby (maksymalna odległość transportu to ok. 50 km), i w ten sposób najlepiej może się przyczyniać zrównoważonego rozwoju społeczności lokalnych i lokalnego biznesu.
Czy jednak jest możliwe, by wypełnić zobowiązania 2020 roku z pominięciem potencjału jaki drzemie w biomasie?
Grzegorz Wiśniewski: Nie jest możliwe, nie ma też żadnego powodu, aby zmniejszać wykorzystanie biomasy, tak jak ma to miejsce w niektórych krajach np. z energetyką jądrową. Biomasa musi być tylko wykorzystana w sposób zrównoważony, w technologiach, które zapewniają jej konkurencyjność ekonomiczną, biorąc pod uwagę wszystkie składniki kosztów zaopatrzenia w energię, czyli koszty wytworzenia energii, jej przesyłu i koszty bilansowania oraz koszty środowiskowe. Pamiętać jednak należy, że udział biomasy w wytwarzaniu energii z OZE spada nie tylko w UE, ale także w Polsce.
Jej udział, od czasu przyjęcia w 2007 roku przez UE pakietu klimatyczno – energetycznego „3×20%”, także w Polsce spadł z 91% do 81% i będzie spadał dalej. Nie oznacza to jednak, że remedium na problemy powinien być ekstensywny rozwój energetycznego wykorzystania biomasy liczony milionami ton biopaliw stałych spalanych nieefektywnie w kotłach lub biopaliw płynnych zużytych w silnikach wewnętrznego spalania. Liczą się nie tony paliwa ale potencjał rynkowy energii końcowej, czyli konkurencyjność na szeroko rozumianym rynku energetycznym.
Zdaniem Marka Kozłowskiego, prezesa Stowarzyszenia Producentów Polska Biomasa, w kontekście zobowiązań 2020 roku, udział biomasy w zakresie pozyskiwania zielonej energii powinien wynosić nawet 65 procent. Zgadza się pan z tym?
Grzegorz Wiśniewski: Aby powstrzymać tempo spadku udziału biomasy w „miksie” energetycznym i nie zejść znacząco poniżej 60%, rozwiązań – z przyczyn wymienionych na wstępie – trzeba szukać, nie w istotnym zwiększeniu produkcji biomasy krajowej (będzie i tak droższa niż biomasa z krajów stowarzyszonych z UE: Ukraina, Gruzja, a kiedyś także Kazachstan, Białoruś i innych np. azjatyckich i afrykańskich, gdzie plonowanie może być nawet dwukrotnie wyższe, a koszty bezpośrednie wielokrotnie niższe), ani tym bardziej w zwiększeniu importu, bo to byłoby szkodliwe i dla gospodarki, i dla miejsc pracy, ale w znacznie bardziej efektywnym jej wykorzystaniu.
Nie mając możliwości, z przyczyn ekonomicznych, istotnego powiększenia krajowych zasobów biomasy – obecnie deficytowych, nie możemy sobie pozwolić np. na jej przetwarzane na energię elektryczną w procesach współspalania w zdezelowanych kotłach ze sprawnością poniżej 30% (energia w gniazdku zawiera poniżej 20% energii w zużytej biomasie), w sytuacji, gdy automatyczny niewielki kocioł ciepłowniczy na czystą i lokalnie pozyskaną biomasę przetwarza na nośnik końcowy ze sprawnością ok. 90-95%. Podobnie w małych, lokalnych układach kogeneracyjnych, w których można uzyskać wysoki współczynnik skojarzenia (lokalne zapotrzebowanie na ciepło odpadowe). Gdybyśmy nie marnowali gro biomasy w procesach współspalania i w tzw. kotłach wielopaliwowych, je, udział w bilansie energii z OZE, przy tym samym zużyciu, mógłby być znacząco wyższy, zarówno obecnie, jak i – w stosunku do obecnego trendu – w 2020 roku. Inwestować trzeba w innowacje technologiczne i wymieniać stare kotły energetyczne i ciepłownicze na urządzenia wysokosprawne i wygodne w obsłudze.
Czy powinny zostać ustalone procentowe ramy pozyskiwania czystej energii z poszczególnych źródeł?
Grzegorz Wiśniewski: Jakiś plan każdy kraj powinien mieć, a idącą za tym, jasną dla uczestników rynku politykę osiągania celów. Planowane gospodarcze nie jest niestety obecnie naszą specjalnością. Problemem jest zarówno jakość planowania – często kształtowaną jedynie doraźną kalkulacją polityczną, bez analiz ekonomicznych – –, jak i wyjątkowo wolne tempo reagowania na zmiany na rynkach i postęp techniczny. Nie oznacza to jednak, że w celu szczególnej promocji jakiejś branży należy nadużywać instrumentów administracyjnych, które bardzo łatwo wchodzą w kolizję z kierunkami naturalnego rozwoju całej energetyki (blokują rozwój) oraz prowadzą do jałowych dyskusji i rozkwitu lobbingu grup interesu silnie już zasiedzianych na rynku.
Grzegorz Wiśniewski: dziwię się sektorowi biomasy, że nie naciska rządu na rzecz jakiegokolwiek systemowego wsparcia dla „zielonego ciepła”
Konsekwencją jest utrzymywanie ryzyka regulacyjnego i blokowanie procesów inwestycyjnych oraz status quo i w efekcie utrata konkurencyjności. Dlatego dziwię się sektorowi biomasy, że nie naciska rządu na rzecz jakiegokolwiek systemowego wsparcia dla „zielonego ciepła”, zwłaszcza rozproszonego, które jest coraz bardziej dyskryminowane w polityce energetycznej i w promocji odnawialnych źródeł energii. Tu biomasa jest najbardziej konkurencyjna, i w tym obszarze za sektorem stoi krajowy, innowacyjny przemysł. Niepokoi brak aktywności sektora biomasy w kreowaniu i konsultowaniu takich programów wsparcia inwestycyjnego, jak choćby ogłoszonego ostatnio przez NFOŚiGW programu PROSUMENT na wsparcie mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii, w tym dotacji m.in. do indywidulanych kotłów na biomasę i systemów kogeneracyjnych ( czy preferencyjnych pożyczek w programie BOCIAN na budowę małych instalacji, także do wytwarzania ciepła i energii elektrycznej z biomasy. W tych działaniach nie chodzi o ustalenie jakikolwiek „procentowych ram” tylko o uwzględnienie biomasy w systemie wsparcia i przygotowanie oferty lepszej niż oferta konkurencji.
Czy jest szansa, by Polacy z czasem zagospodarowali w swoich domach tak dużą ilość surowca obecną na rynku? Kiedyś podkreślał pan, że to tam wykorzystanie biomasy jest najefektywniejsze.
Grzegorz Wiśniewski: Dostrzegając zagrożenia i negatywne następstwa nadmiernej promocji współspalania, w 2012 roku Instytut Energetyki Odnawialnej zaproponował Ministerstwu Gospodarki alternatywny scenariusz rozwoju bioenergetyki, którego elementy (ulgi podatkowe na zakup biomasy i urządzeń oraz dostosowane do specyfiki technologicznej biomasy i innych źródeł instrumenty wsparcia produkcji zielonej energii na etapie eksploatacyjnymi) trafiły do poprzedniej wersji projektu ustawy o OZE. Zaproponowaliśmy pilną reorientację systemu wsparcia i powrót do realizacji idei zrównoważonego, lokalnego wykorzystania biomasy, na wzór Austrii, Niemiec i innych krajów UE.
Proponowany scenariusz alternatywny sprowadzał się do przeznaczenia „uwolnionych” zasobów biomasy do lokalnego wytwarzania ciepła w zdecentralizowanych, dedykowanych kotłach na pellety i brykiety,charakteryzujących się wysoką sprawnością wykorzystania wsadu. Proces odchodzenia od współspalania pozwoliłby podnieść zarówno średnią dla całego kraju sprawność wytwarzania energii elektrycznej z biomasy (w kotłach dedykowanych) w całym systemie, jak i sprawność lokalnego wytwarzania ciepła o ok. 10% do 2020 roku. Proponowany scenariusz modernizacji systemu energetycznego wykorzystania biomasy oraz promocji lokalnego „zielonego ciepła” umożliwiłby uzyskanie znaczących, rocznych oszczędności sięgających w skali kraju sięgających do 15 mln ton biomasy w roku 2020 (zarówno komercyjnej, jak i niekomercyjnej). Stałoby się tak bez zmniejszenia roli biomasy w realizacji KPD, przy ograniczeniu importu biomasy do zera i faktycznej redukcja emisji CO2 oraz ograniczeniu tzw. niskiej emisji (nowoczesne kotły) i liczonych w miliardy oszczędnościach finansowych.
Taki scenariusz ma jeszcze szansę na powodzenie?
Grzegorz Wiśniewski: Najnowszy projekt ustawy o OZE czyni ich realizację znacznie trudniejszymi i mniej efektywnymi, bardziej doraźnymi i zazwyczaj niszowymi. Nie wspiera rozwoju sektora zielonego ciepła i rozwijającej się bardzo szybko w UE branży mikrogeneracji opartej na biomasie, a stwarza jedynie iluzje na rynek biomasy w elektroenergetyce zawodowej. Jeżeli nowa ustawa o OZE wejdzie w życie w obecnym kształcie, nie powstaną warunki do innowacji i podejmowania ryzyka inwestycyjnego, zarówno w sferze produkcji kotłów i urządzeń, jak i zabraknie impulsów do produkcji biopaliw na rynek krajowy. Krótkoterminowym beneficjentem regulacji staną się przede wszystkim koncerny energetyczne, których modele biznesowe są nakierowane na utrzymanie klienta, a nie na rozwój technologii, a ich uwaga koncentruje się na najtańszych w danej chwili, zagranicznych dostawcach biopaliw> Koncerny współspalające biomasę nastawione są na realizację doraźnych kontraktów. W ten sposób dalej wypaczana będzie istota biomasy, jako odnawialnego źródła energii z cała paletą korzyści społeczno – gospodarczych. Skutkiem tego będzie dalszy spadek strategicznej roli w energetyce i coraz gorsze społeczne jej postrzeganie, a efektem końcowym rugowanie biomasy z krajowego miksu energetycznego po 2020 roku. To jest czarny scenariusz, ostrzegawczy. Polska biomasa, idąc pod rękę razem z polskim węglem i nie mogąc z nim konkurować ekonomicznie, nie powinna tracić na znaczeniu ani tym bardziej stać się synonimem zacofania strukturalnego i technologicznego.
Mam nadzieję, że w obliczu widocznych już niekorzystnych tendencji i konstatacji twardych sygnałów docierających z rynku oraz dostrzeżenia coraz bardziej oczywistego kierunku, w jakim podążać będzie energetyka w UE po 2020 roku, nastąpi w końcu korekta w polityce energetycznej i polityce przemysłowej. I że stanie to się, zanim krajowa biomasa energetyczna straci konkurencyjność, atrakcyjność biznesową i marketingową, mierzoną jej postrzeganiem przez nabywców i obywateli jako nowoczesnego paliwa w innowacyjnej energetyce rozproszonej.
Newsletter
Bądź na bieżąco z branżą OZE