W związku z sytuacją na rynku ogrzewania indywidualnego mamy najlepszy czas na wymianę źródeł ciepła. Wkrótce uchwały antysmogowe w poszczególnych województwach nabiorą pełnej mocy. A wymiana starych i nieefektywnych kotłów na ekologiczne i nowoczesne źródła ciepła wciąż jest dla nas wyzwaniem. Czego się wystrzegać przy montażu instalacji ogrzewania, na co zwrócić uwagę i czy taniej znaczy lepiej – wyjaśnia ekspert.
Montaż instalacji – problemy
Wymiana nieefektywnych źródeł ciepła jest to bez wątpienia długi i żmudny proces, na który nigdy nie ma dobrego momentu. Jeśli już się zdecydujemy na nowoczesne, ekologiczne urządzenie spełniające wszelkie normy, możemy natrafić na problemy z przyłączeniem go do systemu.
– Często pojawia się problem jakości podpinania urządzeń do systemu. Tzn. coraz częściej spotykam się z tym, że mimo tego, że mamy XXI wiek, to instalatorzy stosują metody, które obowiązywały w latach 80-tych – mówi Robert Rogosz, prezes zarządu Centrum Ogrzewania Pelletowego. – Mało tego, producenci kotłów na swoich stronach internetowych pokazują na przykład schematy połączeń kotła pelletowego w układzie otwartym. Biorąc pod uwagę postęp technologiczny, promowanie tego typu rozwiązań jest co najmniej nieodpowiedzialne.
Tanio, ale czy bezpiecznie?
Nasuwa się pytanie czy takie rozwiązania są tańsze? Oczywiście, że tak. Ale czy są bezpieczne?
– Sytuację z ogrzewnictwem można porównać motoryzacji. Kto dziś kupiłby samochód bez systemu ABS? Układ otwarty jest bardzo prymitywny i powoduje nieefektywne ogrzewanie. – wyjaśnia Robert Rogosz – To był układ przygotowany na stare kotły węglowe, nad którymi nie było kontroli. Wtedy takie układy się sprawdzały. Dzisiejsze kotły pelletowe są zautomatyzowane, do tego mamy układy grupy bezpieczeństwa, które powodują, że wszystko jest bezpieczne. Niestety często instalatorzy chcąc zdobyć klienta promują tanie rozwiązania.
Czytaj też: Najlepsze kotły i palniki na pellet drzewny! Który wybrać?
Pozorne oszczędności
Kalkulując koszt wymiany instalacji powinno się brać pod uwagę nie tylko zakup kotła i jego montażu, ale cały okres jego użytkowania. Okazuje się wtedy, że kupując tani kocioł z tanią instalacją będziemy palić co roku o 20-30% pelletu więcej. Wtedy staje się jasne, że oszczędność była pozorna.
– Właściciele źle wyregulowanych układów i źle wyregulowanych kotłów także po czasie dostrzegają, że pierwotne oszczędności, okazały się iluzoryczne. Bo jeżeli będziemy spalać tonę pelletu więcej w ciągu 15 – 20 lat, to mamy koszt kotłowni takiej, która takiego problemu by nie miała – tłumaczy Rogosz.
Dochodzimy do sedna sprawy. Biorąc pod uwagę koszt inwestycji rozwiązania z układem otwartym są tanie w instalacji. Natomiast są one drogie w eksploatacji. Z czego to wynika?
– Wynika to z tego, że nie mamy możliwości precyzyjnego sterowania pracą kotła. Układ bezciśnieniowy nie jest tak wydajny, jak układ, który jest zamknięty i pracuje pod ciśnieniem. W związku z tym klient jest narażony na straty – wyjaśnia Robert Rogosz.
Błędy przy instalacji
Niemniej jednak według prezesa COP problem głównie polega na tym, że po zamontowaniu kotła w danym domu nie możemy stwierdzić w jednoznaczny sposób czy dany kocioł pali dużo czy mało. Nie mamy punktu odniesienia. Dlatego wszystko opiera się w zasadzie na zaufania do instalatora i firmy, która oferuje kocioł i ewentualny montaż. A w tym zakresie często zdarzają się problemy.
– Często spotykam się z nowymi instalacjami, które zostały wykonane wadliwie, co naraża klienta na straty finansowe, a nawet na niebezpieczeństwo. Bo nie zapominajmy o tym, że źle wykonana instalacja jest niebezpieczna dla zdrowia i życia – tłumaczy Rogosz. – Jeśli chodzi o montaż układów centralnego ogrzewania obecnie mamy 40-60 proc. technologii z połowy XX w. Tych problemów nie spotykamy w nowobudowanych domach, gdzie raczej stosowane są pompy ciepła, albo kotły pelletowe z dobrym układem dystrybucyjnym. A przykłady instalacji prymitywnych i wadliwych najczęściej pojawiają się w systemach, które są modernizowane.
Gdzie kupić dobry pellet? Sprawdź na mapie.
Czynnik ludzki
Jak zatem uniknąć tego problemu? Czy można sprawdzić kwalifikacje instalatora? Okazuje się, że nie jest to wcale łatwe. Trudno to zweryfikować, bo, jak tłumaczy Rogosz, takie sytuacje zdarzają się także i w firmach, które istnieją na rynku 30 lat. Niestety nie ma łatwego wyjaśnienia dla takiego działania. Prawdopodobnie wynika to częściowo z niewiedzy dotyczącej nowych technologii.
– Najczęściej odgrywa tu rolę czynnik ludzki lub chęć wybrania krótszej drogi, która w konsekwencji jest dłuższa, bo przeróbka źle wykonanej instalacji jest bardzo kosztowna. Dochodzi jeszcze koszt usunięcia instalacji, przekonstruowania, a to są procesy czasochłonne i drogie – wyjaśnia prezes COP.
Magazyn Biomasa. Sprawdź poniżej:
Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!
Newsletter
Bądź na bieżąco z branżą OZE