Pelleciarnia na Podlasiu ma wielu przeciwników. Niemal 25 tys. osób podpisało się pod petycją rozpowszechnioną na Facebooku pod hasłem „Nie dla fabryki pelletu w Narewce”. Autorzy protestu twierdzą, że chcą chronić obszary cenne przyrodniczo, ostoję żubra i innych zwierząt. Inwestor ripostuje, że chce postawić nie fabrykę, a zakład, nie w puszczy, a w okolicy, że żubry zawsze tu były i będą, bo są dokarmiane. Sprawa podzieliła mieszkańców. Wszystkie strony czekają na wyrok sądu.

Sprawa nie jest prosta i wszystko wskazuje na to, że potrwa jeszcze długo. Rozwiązania nie przyniosło spotkanie stron w siedzibie gminy Narewka, a więc teraz spotykają się w sądach.

Reklama

– Wystąpiliśmy ze sprzeciwem wobec budowy fabryki pelletu w sąsiedztwie Puszczy Białowieskiej i naszego domostwa z kilku przyczyn – tłumaczy Joanna Jacel, prowadząca z mężem gospodarstwo agroturystyczne „Dom na Wschodzie” we wsi Siemianówka.

– Po pierwsze, inwestycja jest zagrożeniem dla miejsca cennego przyrodniczo, ostoi dzikich zwierząt, a zwłaszcza żubrów, które przychodzą na łąki prawie codziennie. Po drugie – zwierzęta dokarmiane są przez okolicznych rolników, dla których działalność ta to także pewna forma zarobkowania – wyjaśnia.

I dodaje, że mogą ją utracić, gdy żubry przeniosą się w zupełnie inne miejsce.

– Po trzecie, wybudowanie fabryki pelletu oznacza pojawienie się TIR-ów na tutejszych drogach, które objęte są zakazem przejazdu samochodów ciężarowych. Całe przedsięwzięcie jest poważnym zagrożeniem dla funkcjonowania pobliskich gospodarstw agroturystycznych, w których goście chcą znaleźć ciszę i obcować z naturą. Może to także oznaczać koniec dla szlaków turystycznych, z których korzystają przewodnicy, oprowadzając grupy po miejscach cennych przyrodniczo i pokazując im ostoje dzikiej zwierzyny – uważa Joanna Jacel.

W tej sytuacji trudno zachować obiektywizm. Zwłaszcza komuś, kto nie jest „solą tej ziemi”, kto nie pochodzi z graniczącej z Białorusią gminy Narewka, i kto mało o niej słyszał.


Sprawdź również: Miasto z fabryką powietrza, jeleniem i pierwszeństwem dla żab 


Zresztą obie strony konfliktu, właściciele gospodarstwa agroturystycznego „Dom na Wschodzie”, jak i inwestor, kupili swoje nieruchomości niemal w tym samym czasie.

Nie są „stąd”. Ale sytuacja bezsprzecznie przywodzi na myśl film „Sami swoi” i kłótnie Kargula z Pawlakiem. Choć przedmiot sporu jest zdecydowanie większy niż filmowa miedza. Łąka, o której spokój toczy się „bój”, ma kilkaset hektarów.

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Biomasa. Czytaj niżej (str. 24):

Całe wydanie znajdziesz też tutaj. Dlatego kliknij!

Tekst: Beata Klimczak
Zdjęcie: pixabay.com
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE