Blisko 10 mln m3 powalonych drzew, prawie 80 tys. ha uszkodzonych lasów, w tym 40 tys. ha do ponownego odnowienia – to skutek nawałnicy, jaka w sierpniu przeszła nad częścią kraju. Jakie będą tego efekty dla przemysłu drzewnego i branży OZE?

Reklama

Tekst: Robert Domżał

Zdjęcie: Pixabay

Natura wybrała na atak najgorszy z  możliwych terminów. Cała Polska wybierała się już na długi weekend. Tymczasem w piątek 11 sierpnia nad Wielkopolską,Kujawami i  Pomorzem pojawiły się niespotykane od lat burze. Wiatr osiągał prędkość 180 km/h. W  wyniku nawałnic bez prądu zostało ponad 340 tys. odbiorców. Najwięcej w województwie kujawsko-pomorskim: 117 tys.,wielkopolskim: 108 tys. i  pomorskim: 96 tys.

Najtragiczniejsze wieści nadeszły z Nadleśnictwa Rytel, gdzie w trakcie nawałnicy zginęły dwie nastolatki, uczestniczące w obozie harcerskim. Rozbity był on w lesie nieopodal miejscowości Suszki. Kataklizm przyczynił się też do śmierci czterech innych osób. Najbardziej ucierpiały dyrekcje Lasów Państwowych w Toruniu, Gdańsku i Poznaniu, a zwłaszcza nadleśnictwa Lipusz (aż 2,3 mln m3 powalonych drzew), Rytel (2  mln m3 ), Czersk (0,9 mln m3 ),Bytów (0,65 mln m3), Runowo (0,66 mln m3 ) oraz Nadleśnictwo Gniezno (0,8 mln m3 ). Na dotkniętych klęską terenach znajdujących się w zarządzie LP znajdują się m.in. 22 rezerwaty, 15 obszarów ptasich i 134 siedliskowe (Natura 2000). Padły pomniki przyrody, zniszczone zostały cenne drzewostany nasienne,  strefy ochrony ptaków wokół ich gniazd, miejsca bytowania różnych gatunków. Większość zwierząt uciekła, wyczuwając zagrożenie, ale leśnicy odnajdują martwe albo ranne ptaki i drobne ssaki, którym się to nie udało. Żywioł nie ominął też Parku Narodowego Bory Tucholskie– uszkodzone jest ok. 20 proc. powierzchniparku (ok. 1000 ha), z  czego połowa bardzo mocno.

 

Toruńska RDLP liczy straty

Wstępne szacunki mówią o  ok. 23,3 tys. ha zniszczonego lasu i ok. 4 mln m3 przewróconych drzew (w  woj. kujawsko-pomorskim w  zasięgu RDLP – 9 tys. ha i 1,5 mln m3 , w woj. pomorskim 14,3 tys. ha i 2,5 mln m3 ). Planowo, w ciągu całego roku, we wszystkich nadleśnictwach toruńskiej dyrekcji, w  ramach zrównoważonej gospodarki leśnej pozyskuje się łącznie 2 mln m3 drewna.

 

RDLP Gdańsk szuka orłów 

– Do blisko 10,1 tys. hektarów wzrosła powierzchnia szkód, które wyrządził na terenie sierpniowy huragan. Straciliśmy ok. 36  mln rosnących na tym obszarze drzew. To mniej więcej zmiecione z powierzchni  ziemi największe polskie jezioro – Śniardwy. Skala zniszczeń już teraz jest  porażająca, a  niestety wiemy, że na tym się nie skończy. Z powodu rozmiaru kataklizmu wciąż nie byliśmy w  stanie dotrzeć do wszystkich powalonych przez wichurę drzewostanów. Dlatego przypuszczamy, że te blisko 10,1 tys. ha to wciąż nie wszystko – mówi Marcin Naderza, zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w  Gdańsku.

Rumowisko sięga niekiedy 3-4 m wysokości. Dlatego nie możemy na 100 proc. powiedzieć dziś (poniedziałek,21.08 – przyp. red.), że statystyki dotyczące zniszczeń się nie zmienią – dodaje Naderza. Praca wielu pokoleń leśników jednej nocy zniknęła z powierzchni ziemi.

– W  kataklizmie straciliśmy po jednym gnieździe bielika i bociana czarnego. Próbujemy dotrzeć do drugiego gniazda bielika, ale na razie nie jesteśmy w stanie przedrzeć się przez rumowisko. Dobra wiadomość jest taka, że na pewno przetrwało ostatnie z trzech gniazd bielika na naszym terenie – mówi Anna Kukier z Nadleśnictwa Lipusz. – Mamy nadzieję, że  i  bieliki, i bociany ocalały. Jeśli sobie poradziły, to liczymy na to, że nowe gniazda zbudują też na terenie naszego nadleśnictwa w lasach, które przetrwały – dodaje.

 

Wielkopolska też ucierpiała 

Jak mówi Michał Michalak, nadleśniczy z Nadleśnictwa Gniezno, porządkowanie zniszczonego drzewostanu potrwa ok. dwóch lat. Szkody po przejściu nawałnicy powstały na ok. 6 tys. ha lasu. Na obszarze o powierzchni ok. 2,5 tys. ha oszacowano, że zniszczenia sięgają 80 proc. powierzchni drzewostanu. Największe spustoszenia powstały w  dwóch leśnictwach – Kowalewko i Nowaszyce – położonych na północ od Gniezna, w kierunku Bydgoszczy. Poważnemu uszkodzeniu uległy również lasy Leśnictwa Brody oraz Leśnictwa Las Miejski przylegającego do Gniezna. Mniejszemu uszkodzeniu uległy lasy leśnictwa Zakrzewo.

– Burze i wichura zniszczyły kompleksy leśne nad jeziorami Zioło, Dziadkowskie, Głęboczek, Mielno. Są to cenne obszary Pojezierza Gnieźnieńskiego. Ucierpiały tereny rekreacyjne miasta Gniezno. Legły drzewa nad rzeką Wełną – mówi nadleśniczy Michał Michalak.

Zniszczone są głównie drzewostany sosnowe, jednak wśród złomów i  wywrotów są również dęby, olchy, brzozy i pozostałe gatunki liściaste. Szkody są tak duże, że na niektórych obszarach może dojść do wylesienia. Nawet jeśli drzewa nie przewróciły się pod wpływem wiatru, to pochyliły się na skutek naderwania systemu korzeniowego, co przyczyni się do ich obalenia lub zamierania. Spustoszenia w drzewostanach są na tyle poważne, że wskutek otwarcia dużych powierzchni zmianie ulegną warunki wodne i świetlne. Znaczna część Nadleśnictwa będzie mogła stać się polem dla obserwacji naukowych – mówi nadleśniczy Michalak.

W tym roku gospodarczym prace na terenie nadleśnictwa wykonywały dwa konsorcja. W najbliższym czasie potrzeba będzie jednak więcej maszyn i ludzi.

– Ponieważ zmieni się charakter prac, a także ich ilość, dotychczasowe umowy ulegną zmianie. W związku z koniecznością uprzątnięcia uszkodzonych drzewostanów wstrzymaliśmy pozyskanie drewna w leśnictwach, których nawałnica nie dotknęła. Trzeba pamiętać, że  pozyskiwanie drewna z  drzewostanów uszkodzonych przez nawałnice jest zdecydowanie bardziej pracochłonne niż z  rosnącego lasu. Rezygnujemy z realizacji prac, które można w  lesie wykonać nieco później. W nowych umowach określimy, co, gdzie, kiedy i  w  jakich ilościach chcemy wykonać – tłumaczy Michał Michalak.

Sierpniowy kataklizm jest najpoważniejszym,  jaki nawiedził Nadleśnictwo Gniezno. Co prawda 10 lat temu przez tereny nadleśnictwa przeszedł huragan Cyryl, ale uszkodził wówczas nie więcej niż 50 tys. m3 drewna. Czy przy tak ogromnej ilości drewna, jaka wkrótce będzie na rynku, uda się sprzedawać je po korzystnej cenie?

Skala zniszczeń drzewostanów i czekającej leśników pracy jest ogromna, w tej sytuacji trudno jest cokolwiek przewidzieć. Wiadomo jednak, że w najbliższej okolicy Gniezna nie ma dużych zakładów przetwarzających drewno. Odbiorcą sporej części pozyskanego materiału będzie wytwórnia papieru w Świeciu.

 

Co zrobić z tą ilością drewna?
Przedstawiciele przemysłu drzewnego twierdzą, że są w stanie przerobić każdy metr sześcienny drewna, który pojawi się na rynku. Według Wojciecha Nitki ze Stowarzyszenia Dom Drewniany surowca zawsze jest za mało. Jak jednak powiedział „Magazynowi Biomasa”, uważa, że tylko nieznaczna część drewna pozyskanego po nawałnicach będzie nadawała się na konstrukcje domów.

– Sporo czasu minie, zanim to drewno trafi na rynek. Pamiętajmy jednak, że drzewa złamane zostały na pewnej wysokości, ale jego struktura została naruszona w  większym stopniu niż tylko w  miejscu złamania. Takie drewno będzie surowcem na płyty wiórowe bądź papier czy w  ostateczności jako opał – dodaje Wojciech Nitka.

Również Marek Kasprzak, szef Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w  Polsce (SPPD) podkreśla, że drewno pozyskane po takim kataklizmie nie nadaje się do wykorzystania we wszystkich branżach.

– Może być problem z zastosowaniem drewna po wiatrołomach tam, gdzie jest wymagana odpowiednia wytrzymałość, czyli na przykład do celów konstrukcyjnych – powiedział. Zaznacza też, że naprężenia w drewnie, mikropęknięcia powstałe w trakcie wichury, mogą się odbić na wytrzymałości.

– Tam, gdzie produkuje się sklejkę, płyty pilśniowe czy wiórowe, nie będzie to problemem. Nasz przemysł kupi drewno z wiatrołomów – zapewnia. prof. dr hab. inż. Waldemar Moliński, kierownik Katedry Wiedzy o Drewnie Uniwersytetu Przyrodniczego w  Poznaniu, przestrzega przed kupnem drewna z terenów, nad którymi przeszła nawałnica, na cele konstrukcyjne. – Takie drewno może być wykorzystane co najwyżej na papierówkę, czyli do produkcji papieru. W  żadnym przypadku nie można go wykorzystywać do produkcji elementów konstrukcyjnych budynków, czyli na krokwie bądź łaty. Wiatr łamiąc pień, powoduje płaszczyznę ściskania. Osłabia tym samym materiał. Można to porównać do drabiny. Gdyby ktoś odwrócił ją do góry nogami i zaczął po niej wchodzić, szczeble zaczną szybko pękać.

Z takiego drewna nie można wykonywać wielkowymiarowych elementów klejonych – mówi prof. Moliński.

Drewno z  wiatrołomów po nawałnicach będzie można, nawet na miejscu, przerabiać na tzw. zrębki, czyli cząstki drewna. Zrębki mają bardzo szerokie zastosowanie chociażby w produkcji tworzyw drzewnych, np. płyt wiórowych lub pilśniowych. Takie drewno będzie się też nadawać do produkcji różnych wytworów papierniczych – przekonują i inni pracownicy poznańskiej uczeni.

Na pytanie o to, jak będzie zakwalifikowane drewno ponawałnicowe, Anna Malinowska, rzecznik Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych mówi, że według obowiązujących warunków technicznych i norm dotyczących surowca drzewnego.

– Będziemy dopiero oceniać, jakie to będą sortymenty – komentuje rzeczniczka LP. Drewno energetyczne, czyli… – Drewno będące surowcem niepełnowartościowym, mogłoby być odbierane między innymi przez polskich wytwórców energii i ewentualnie magazynowane w składach drewna energetycznego, przygotowanych przez leśników – wyjaśnia Konrad Tomaszewski, dyrektor Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.

– Mamy tylko jeden wielki apel do pani premier – dotyczy wypracowania definicji drewna energetycznego – dodaje.

– Uważamy, że wszystko, co można zastosować do produkcji różnego rodzaju płyt, nie powinno być kwalifikowane jako drewno energetyczne. Mieliśmy już definicję drewna energetycznego i  dobrze funkcjonowała. Proponowaliśmy nawet, by ją pozostawić. Teraz jednak mamy sytuację nadzwyczajną. Przemysł oraz Lasy Państwowe powinny racjonalnie współpracować, żeby zagospodarować leżący surowiec. Trzebapamiętać, że z upływem czasu część tego drewna będzie ulegała deprecjacji – mówi Marek Kasprzak, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce.

Konrad Tomaszewski zapewnia ponadto o woli uproszczenia procedury odbiórki drewna kłodowanego, przedstawiając jednocześnie projekt automatyzacji tego procesu z użyciem kamer. Taki sposób stosowany jest z powodzeniem w innych krajach. Zadeklarował również, że będzie możliwość odnoszenia pozyskanej masy do całych oddziałów leśnych, a nie wydzieleń, co znacząco uprości pracę służbie terenowej. Dyrektor generalny LP potwierdził też celowość sporządzenia ortofotomap, które w  połączeniu z  bazą Systemu Informatycznego Lasów Państwowych umożliwią nie tylko bardzo dokładne określenie rozmiaru zniszczeń, ale również spodziewany udział poszczególnych gatunków i sortymentów drewna.

 

Chcesz wiedzieć więcej? Kup prenumeratę „Magazynu Biomasa”. Wypełnij ankietę poniżej – my zadbamy o resztę.

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE