2019 rok to duży wzrost zainteresowania klientów automatycznymi kotłami na biomasę, sięgający nawet 30 proc. To, w połączeniu z powszechną presją na wyeliminowanie z rynku „kopciuchów”, pozwalało na początku 2020 r. zakładać optymistyczny scenariusz rozwoju sektora biomasowych urządzeń grzewczych. Czy zmieni to koronawirus?


REKLAMA

Reklama

Zamknięte centra grzewcze, sklepy budowlane, hurtownie. Od połowy marca producenci urządzeń grzewczych skonfrontowani z epidemią Covid-19 muszą przemodelować system sprzedaży swoich produktów. Zwłaszcza ci, którzy opierali go do tej pory na bezpośredniej relacji z klientem.

Bo nawet jeśli większość z nich, przymierzając się do zakupu kotła na pellet czy zrębkę drzewną, w pierwszej kolejności wyszukiwała oferty i czytała opinie innych użytkowników w internecie, to zazwyczaj właśnie spotkanie ze sprzedawcą czy instalatorem ostatecznie finalizowało sprzedaż. Z informacji „Magazynu Biomasa” wynika, że epidemia koronawirusa dotknęła przede wszystkim biznesy drobnych wytwórców. Np. w Pleszewie, kotlarskim zagłębiu Polski, gdzie bardzo wielu producentów zostało zmuszonych zamknąć swoje firmy praktycznie z dnia na dzień.

Średnie i duże przedsiębiorstwa sobie radzą, realizują zakontraktowane na początku roku umowy czy przetargi. Przenoszą też handel do internetu, a za bezpośrednie kontakty z klientem odpowiedzialni są handlowcy.

Kotły na biomasę? Notują wzrost

2019 rok wykazał mniejsze zainteresowanie klientów zakupem urządzeń grzewczych na węgiel i jego pochodne. Tak wynika z aktualnego raportu Stowarzyszenia Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych (SPIUG).

– Jednocześnie notowany jest wzrost zainteresowania kotłami automatycznymi na biomasę – na poziomie nawet do 30 proc. Na podstawie zebranych opinii na rynku można założyć, że w 2019 roku kotły na biomasę stanowiły już 60-65 proc. sprzedanych kotłów w oficjalnym obiegu. Co potwierdza utrzymujące się zainteresowanie wykorzystaniem tego rodzaju paliwa na cele grzewcze. Dla porównania, w 2017 roku stanowiły tylko ok. 16-20 proc. całego wolumenu sprzedaży, a w 2018 roku ten odsetek wynosił ok. 35-40 proc. – komentuje Janusz Starościk, prezes SPIUG.

Niewątpliwie ta tendencja zwyżkowa jest konsekwencją rządowego programu „Czyste Powietrze”. Ale też wejścia w życie na początku 2020 r. dyrektywy Ecodesign. I ogólnej presji na poprawę jakości powietrza w kraju poprzez wyeliminowanie „kopciuchów”. Potwierdzają to dane NFOŚiGW.

– Do 13 marca 2020 r. wśród wniosków złożonych na wymianę źródła ciepła zawnioskowano o montaż 17 915 kotłów na biomasę. Ta wartość stanowi 22 proc. wszystkich źródeł ciepła, na które wymieniono te nieefektywne – informuje  rzecznik Funduszu.

Ponadto, jak zauważa Janusz Starościk, rok 2019 to większa sprzedaż kotłów bardziej zaawansowanych techniczne. Bo takie spełniają kryteria programów dotacyjnych prowadzonych przez jednostki samorządowe.

Przez lata większość z tych nowoczesnych urządzeń trafiała do zagranicznych odbiorców, a w Polsce najlepiej sprzedawały się tanie piece niespełniające żadnych norm emisyjnych i emitujące ogromne ilości zanieczyszczeń. Na szczęście to się zmienia. Co tu dużo kryć – raczej z powodu dostępności środków finansowych przeznaczonych na wymianę starej instalacji na nową, ekologiczną, niż nagłej troski Polaków o środowisko.

To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w Magazynie Biomasa. Sprawdź poniżej:


Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!

Tekst: Jolanta Kamińska
Zdjęcie: Shutterstock
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE