Czy KPEiK do 2030 r. to realny plan czy zbiór pomysłów i danych z Brukseli, które niewiele mają wspólnego z polską rzeczywistością? – pisze Bogdan Warchoł, ekspert rynku biomasy. – Praktycznie w każdej poruszanej sekcji „Krajowego Planu Energii i Klimatu do 2030r.” są spore nieścisłości, które z pewnością nie wróżą dobrze realizacji końcowego celu dekarbonizacji.

Nieścisłości w KPEiK
Naprawdę z dużym samozaparciem brnąłem przez projekt „Krajowy Plan Energii i Klimatu do 2030r.” Praktycznie w każdej poruszanej sekcji projektu są spore nieścisłości, które z pewnością nie wróżą dobrze realizacji końcowego celu dekarbonizacji. Nie posiadamy zaplecza paliwowego, infrastruktury technicznej, finansowania, kadry, która by wdrożyła plany, a co najważniejsze nie mamy poparcia społeczeństwa do takich działań. To tak, jakby dwa różne światy, Bruksela, Wiejska i przeciętny Kowalski, który musi się zmagać z trudnościami dnia dzisiejszego i który usiłuje przetrwać. Przedstawiane sukcesy dekarbonizacji za okres od 1990 roku do 2020 to głównie wynik kryzysów, redukcji produkcji i przenoszenia jej do Chin. A większość danych jest sztucznie rysowanych na pokaz. Procesy Continual Improvement nigdy nie działają liniowo, pod koniec, prędzej czy później się wypłaszczają. Wszystkie założenia europejskie i polskie są przedstawiane liniowo (poniżej jeden z najważniejszych wykresów z projektu rozporządzenia).

Mógłbym krytykować w nieskończoność, ale po co. Sam już tracę wiarę, że ktoś nas słucha, a już całkiem nie wierzę, że ktoś nas skutecznie usłyszy. Generalnie prawdziwych zielonych entuzjastów, oszczędzających energię, kupujących nieprzetworzone produkty jest niewielu. Nasza rzeczywistość to duże korporacje sprzedające nam coraz to nowsze, a tak naprawdę mniej ekologiczne produkty i rządy, które próbują wprowadzać kolejne przepisy mające dać nam piękny i ekologiczny świat.
Myślę, że łudzimy się, że te działania są dla nas i mają nam poprawić życie. Przeciętny Europejczyk, jak i Kowalski chce mieć większe mieszkanie, jeździć większym samochodem, konsumować więcej. Gdzie świadomość ekologiczna ograniczenia emisji? Więc, gdzie te ograniczenia? Kto i co ma im podlegać? Często stawiamy sobie niemiecki model za wzór, a „Helmuta” straszy się blackoutem i szykowaniem się na 2-3 dniowe braki w dostawie energii i nakazuje gromadzić zapasy świeczek i wody.
Wracając jednak do samych założeń omawianego planu. Już kilka razy pisałem, że nasza cywilizacja oparta jest na energii i póki co nie wymyślono niczego innego. Więc trzeba mieć zasoby paliwa (węgiel, gaz, ropę, biomasę, materiał rozszczepialny, odpady itp.) lub warunki klimatyczne (słońce, wiatr, gorące źródła itp.). Trzeba też mieć infrastrukturę, aby to paliwo przetransportować lub przesłać wytworzoną energię. Niestety, w Polsce nie mamy się za bardzo czym pochwalić: ani gazu, ani ropy ani świetnych warunków klimatycznych, a infrastrukturę przesyłową mamy, lekko mówiąc, przestarzałą.
Zatem czym ogrzejemy nasze domy w kolejnych latach, czy w gniazdkach będzie prąd, jak będziemy się przemieszczać? Gdy rozmawiam z małymi i średnimi ciepłowniami przemysłowymi i komunalnymi to nawet nie mają pomysłu, co robić dalej, tworzą tylko papierowe plany dając ułudę właścicielom i społeczeństwu, że jakoś to będzie.
Czytaj magazyn „Biomasa i paliwa alternatywne”
Główne założenia KPEiK
- Główne założenie, że wzrośnie ilość źródeł wytwarzania energii elektrycznej, rozbuduje się infrastrukturę, a w tym samym czasie ograniczymy zużycie energii i ten spadek w konsekwencji ma obniżyć koszt energii… jest raczej niemożliwe.
- Wyeliminujemy węgiel, a ciepłownie przejdą na gaz – ale skąd weźmiemy gaz i jak go prześlemy? Gaz poza tym jest tylko trochę „mniejszym złem”niż węgiel. Niższe emisje, ale nadal paliwo kopalne.
- Ciepłownie przejdą na ogrzewanie elektryczne. Zatem gdzie teza ograniczenia zużycia energii w kolejnych latach i skąd weźmiemy prąd szczególnie, kiedy przestanie wiać i zachmurzy się niebo?
- Będziemy spalać śmieci. Pomysł jest zacny, ale ja skupiłbym się nad tym, aby śmieci wytwarzać jak najmniej, tu naprawdę jest dużo do zrobienia.
Tak naprawdę w ciepłownictwie zostaje nam biomasa, której dzisiaj nie szanujemy i nie doceniamy. Mamy duży potencjał (jedna z największych lesistości w Europie) i tak naprawdę nie chcemy z niego korzystać, a w projekcie praktycznie biomasę się pomija. Biomasę palimy w dużej energetyce zamiast skierować do lokalnych małych ciepłowni i elektrociepłowni. Nie wprowadzamy i nie inwestujemy w nowe technologie spalania gorszej biomasy – tej pierwotnej, a chętnie sięgamy po surowiec drzewny (produkty uboczne tartaków), bo łatwiej się go spala.
Mam wrażenie, że nikomu tak naprawdę nie zależy na ekologii, a ważna jest polityczna i korporacyjna mamona. Każdy boi się dotknąć trudnych, niewygodnych tematów. Pamiętacie słowa jednego z polityków zimą 2022? Przypomnę – „Palcie czym chcecie, jak nie ma węgla”.
Polecam poranny jesienny spacer i widoki, gdy uruchamiają się przydomowe spalarnie śmieci. Polecam również poranek w większych miastach i zaciągnięcie się świeżym… smogiem.
Oleśnica idzie w biomasę. To będzie największa inwestycja w historii miejskiej spółki
Moim zdaniem można doprowadzić do poprawy sytuacji. Nie budowaniem na siłę kosztownej elektromobilności, a zacząć trzeba by od naprawdę prostych rozwiązań np. kontrolować samochody na wylotówkach do miast i bezwzględnie eliminować te trujące. Wprowadzić prawdziwe, a nie na pokaz kontrole czym Polacy palą w swoich piecach. Uruchomić drakońskie kary (dzisiaj jest mandat 500 zł), a z drugiej strony np. dotować przejście na pellet, LPG, pompy ciepła i gaz sieciowy. Róbmy co się da tu i teraz, a nie czekajmy do 2030 roku.
Powie ktoś, że tylko krytykuję i się wymądrzam. A co ja bym zrobił? Najpierw trzeba zgromadzić ogromne fundusze i zespół fachowców, którzy ustalą, gdzie jest najgorzej i co można jak najniższym kosztem poprawić. Moim zdaniem najgorzej jest w ogrzewaniu indywidualnym domów i małym ciepłownictwie. Tam trzeba działać już. Wspierać przejście na pellet, biomasę, gaz i LPG. Nie tylko wsparciem modernizacji, ale również szczegółowym rozliczaniem efektów tego wsparcia. Tam, gdzie jest ubóstwo energetyczne wspierać (przynajmniej przez jakiś czas) również częściowym pokrywaniem droższego kosztu paliwa. To samo w transporcie: wspierać dotacjami przechodzenie na mniej emisyjne pojazdy (nie koniecznie elektryki), a w razie braku efektów karać i wykluczać z eksploatacji. Doświadczenie uczy nas, że „ogarnięci” i bardziej zasobni obywatele sobie radzą, trzeba dotrzeć do tych opornych i ze stref ubóstwa energetycznego. Dobry przykładem jest fotowoltaika prosumencka na starych zasadach. Powstało jej za dużo, a instalowane moce były przewymiarowane, co obecnie powoduje wzrosty napięcia w lokalnych sieciach i wyłączenia prądu.
Rząd niech się zajmie atomem, dużą energetyką, zapewnieniem gazu. Narazie słabo mu to idzie, bo w roku 2030 będziemy jeszcze na etapie gdybania i projektowania.
Zatem życzę sobie i wszystkim ciepła w domu, prądu w gniazdku i samochodu z pełnym bakiem lub naładowaną po brzegi baterią.
Tekst: Bogdan Warchoł, ekspert rynku biomasy
Biomasa i paliwa alternatywne. Czytaj za darmo w internecie!
zdjęcie: freepik