Mimo cieplejszej zimy w sezonie grzewczym we Wrocławiu wystąpiły krytyczne ataki smogu. Co miasto zrobiło dla poprawy jakości powietrza? Sprawdzał Dolnośląski Alarm Smogowy i Ruch Rodzice dla Klimatu.

Reklama

Dolnośląski Alarm Smogowy wspólnie z Ruchem Rodzice dla Klimatu przedstawił najnowsze dane dotyczące zanieczyszczeń. Wersja magistratu różni się od informacji, którymi dysponują aktywiści. Jakość powietrza to kość niezgody między Urzędem Miasta a działaczami na rzecz czystego powietrza.

Kopciuchy miały zniknąć

Zgodnie z obowiązującą od 2018 roku uchwałą antysmogową kopciuchy powinny zniknąć z wrocławskich domów i mieszkań do 1 lipca 2024. Tymczasem według najnowszych danych udostępnionych Dolnośląskiemu Alarmowi Smogowemu przez Urząd Miejski Wrocławia, miejskich lokali mieszkalnych ogrzewanych kopciuchami w lutym pozostało jeszcze 5117. 

Miasto wiedziało o konieczności likiwdacji piecy we własnych lokalach od listopada 2017 roku. To wstyd, że zostało jeszcze tyle do zrobienia, a czasu mamy niecałe 3 miesiące – komentuje Krzysztof Smolnicki z Dolnośląskiego Alarmu Smogowego. Dajemy dzisiaj władzom miasta czerwoną kartkę. Skala zapóźnień jest olbrzymia – tym bardziej, że 1318 mieszkań z kopciuchami jest w kamienicach w 100% gminnych, gdzie tylko od gminy zależy niezbędny remont – dodaje.   


Czyste Powietrze w nowej odsłonie. Jakie zmiany w programie czekają nas od kwietnia?


Jakość powietrza wciąż pozostawia wiele do życzenia

Według Dolnośląskiego Alarmu Smogowego w ostatnich miesiącach miasto przekonywało mieszkańców Wrocławia, że problem smogu już zniknął. W przestrzeni publicznej pojawiły się plakaty z błękitnym, czystym niebem informujące, że w mieście jest 356 dni „lepszego powietrza”. Bardzo małym drukiem dodano informację, że tylko 9 dni w roku były przekroczone normy dzienne pyłu PM10. Aktywiści oceniają takie działanie jednoznacznie.

To manipulacja. Po pierwsze nie uzględniono innych zanieczyszczeń – takich jak dwutlenek azotu NO2, dla którego normy roczne mamy przekroczone od lat. Po drugie obecnie obowiązujące normy są stanowczo zaniżone, lub ich wogóle nie ma zauważa Krzysztof Smolnicki.  

Bazujący na aktualnych rekomendacjach Światowej Organizacji Zdrowia WHO projekt najnowszej dyrektywy UE wprowadza normy dzienne dla groźniejszego i bardziej agresywnego dla ludzi pyłu PM2,5 oraz normy dzienne dla pyłu NO2, a także zaostrza normy roczne dla dwutlenku azotu dwukrotnie, a w perspektywie roku 2035 nawet czterokrotnie! Przy tak wymagających parametrach normy dzienne komunikacyjnych zanieczyszczeń powietrza byłyby przekraczane przez 3 miesiące, a dla poziomów wymaganych w 2035 roku aż w 350 dniach. 

Mimo tak dużych i realnych zagrożeń wynikających ze smogu generowanego przez przestarzałe samochody aktywiści alarmują, że działania miasta w tym zakresie są niewystarczające. Małgorzata Slowińska z Ruchu Rodzice dla Klimatu sygnalizuje, że projekt Strefy Czystego Transportu jest we Wrocławiu, w przeciwieństwie do Krakowa i Warszawy, w powijakach i podkreśla, że „to lekceważenie życia i zdrowia na i naszych dzieci”.

Mimo cieplejszej zimy w sezonie grzewczym nadal występowały we Wrocławiu krytyczne ataki smogu, o których miasto rzetelnie nie informowało. Jak wskazuje Sabina Lubaczewska z Fundacji EkoRozwoju, przy zaostrzonych w 2023 roku normach jakości powietrza mielibyśmy dla pyłu PM2,5 48 dni z przekroczeniami, a dla wymogów na 2035 rok aż 154 dni z przekroczeniami norm powietrza. 

Stąd też jasny wniosek, że Wrocławianie potrzebują pilnie działań dla poprawy jakości powietrza. Szczególnie, że tylko 6 lat pozostało, by dopasować się do standardów unijnych dotyczących jakości powietrza. A jak pokazują dane przytoczone przez aktywistów, to dla Wrocławia nie zbyt dużo czasu.

Fabryka pelletu. Czytaj za darmo w internecie!

źródło, zdjęcie: Dolnośląski Alarm Smogowy

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE