Europejski Trybunał Obrachunkowy sprawdził, jak przebiegają postępy wdrażania strategii wodorowej. Wnioski nie napawają optymizmem. Rynek nie nadąża za ambitną polityką klimatyczną, a produkcja H2 nie osiągnęła zakładanego w 2024 r. poziomu. ETO zachęca decydentów, by zrewidowali swoje założenia.

Reklama

Strategia wodorowa została ustalona przez Komisję Europejską jeszcze w 2020 r. Datą graniczną zakładanego planu jest rok 2030, jednak po drodze wytyczono kilka kamieni milowych. Jednym z nich jest produkcja miliona ton H2 rocznie od 2024 r.

W wytyczaniu celów zabrakło realizmu

Unijna strategia wodorowa jest niemożliwa do osiągnięcia. Wiemy to już dziś. Dowodem jest nie tylko zbyt niski poziom produkcji, ale także związany z tym znikomy popyt.


Czytaj też: 64 mln zł dla Grupy Polsat Plus na projekty wodorowe


– Polityka przemysłowa UE w zakresie wodoru odnawialnego wymaga weryfikacji – mówi Stef Blok, członek ETO odpowiedzialny za przeprowadzoną analizę. – UE powinna podjąć decyzję w sprawie drogi podążającej w kierunku dekarbonizacji bez pogarszania konkurencyjności kluczowych gałęzi przemysłu UE lub tworzenia nowych strategicznych zależności – dodaje.

W 2030 r. w całej Unii miałoby być produkowane 10 mln t H2. Decydenci założyli, że do tego tego celu potrzeba elektrolizerów o mocy zainstalowanej 40 GW. Audyt ETO udowodnił, że tę ilość wyznaczono, biorąc pod uwagę cel przedstawiony przez grupę ciśnieniową ds. wodoru, europejską federację Hydrogen Europe. Zabrakło więc rzetelnej analizy, przez co głównym motorem decydentów stały się oczekiwania polityczne, a nie fakty.

Docelowa moc zainstalowana urządzeń wytwarzających wodór w 2024 r. miała wynieść 6 GW, ale rzeczywiście na koniec 2023 r. było to zaledwie 191 MW. Co więcej, prognozy nie zakładają dojścia do tego pułapu nawet w 2030 r. Według eksperckich szacunków moc zainstalowana w osiągnie wtedy około 2,7 GW. Tymczasem unijna polityka dotąd zakładała, że na koniec bieżącego dziesięciolecia ma to być 40 GW.

Co jest i czego brakuje

Zdaniem luksemburskich audytorów, obecnie otoczenie prawne dla wodoru jest atrakcyjne. Mimo to, na niewiele się ono zda, skoro główny problem tego odnawialnego gazu to popyt, a raczej jego brak. Inwestorzy odraczają budowanie kolejnych instalacji, ponieważ obawiają się braku odbiorców wodoru.

– Początkowy cel produkcyjny opierał się głównie na rzeczywistym zużyciu wodoru pochodzącego z paliw kopalnych (tj. wytwarzanego z gazu ziemnego) w UE, które w 2020 r. wyniosło 8–10 Mt, w zależności od wykorzystanego źródła danych – wskazuje OTE.

Nie jest jednak wiadome, czy wszystkie podmioty będą chciały rzeczywiście zastąpić gaz kopalny odnawialnym. UE szacowała, że w 2030 r. popyt będzie wynosił 20 MtH2/rok, jednak zdaniem OTE będzie to 3,8–10,5 MtH2/rok.


Czytaj też: Projekty biometanowe mogą być bankowalne


Ponadto wsparcie dla sektora wodorowego, które w latach 2021-2027 wyniosło 18,8 mld euro, ocenia się jako niewystarczające dla osiągnięcia zakładanej produkcji odnawialnego gazu. To zniechęca inwestorów do podejmowania się nowych inwestycji. Większość pieniędzy trafia do krajów o wysokim udziale przemysłu trudnego do dekarbonizacji. Z tego powodu w ilości zaawansowanych projektów przodują Niemcy, Hiszpania, Francja i Holandia.

ETO zachęca, by decydenci kreowali politykę bardziej ostrożnie. Należy wziąć pod uwagę szczegółowe analizy szeregu aspektów i odpowiedzieć na kilka pytań. Powinniśmy wiedzieć m.in., które projekty uznaje się za priorytetowe czy jak wygląda światowy potencjał i zapotrzebowanie na odnawialny gaz oraz jak kraje członkowskie mogę na tym skorzystać.

Zdjęcie: Shutterstock

Źródło: ETO

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE