Ukraina posiada jeden z największych potencjałów biomasy w Europie. Szacuje się, że przebija go tylko Francja. Co jeśli sprawdzą się obliczenia ekspertów? Do 2020 r. ilość wytwarzanej energii z biomasy będzie odpowiadała ekwiwalentowi 7,7 mld m3 gazu.
Obecnie potencjał naszego wschodniego sąsiada wykorzystywany jest w niewielkim stopniu. Głównym problemem był przez wiele lat brak zielonej taryfy, którą uchwalono dopiero w czerwcu 2012 r. Duże inwestycje w OZE ruszyły na krainie niedawno.
Jeśli sektor „zielonej energii” będzie się rozwijał, Ukraina może stać się partnerem polskich firm w kontekście importu biomasy. Pod koniec ubiegłego roku premier Wołodymyr Hrojsman zadeklarował, że do 2020 r. „musimy zapomnieć o imporcie (rosyjskiego gazu – przyp. red.)”.
O potrzebie zastąpienia importowanego gazu na biomasę mówił również szef Funduszu Efektywności Energetycznej Siergiej Sawczuk. W prelekcji „Wykorzystanie małoproduktywnych ziem do uprawy bioenergetycznego surowca” w trakcie konferencji zorganizowanej przez Bioenergetyczne Stowarzyszenie Ukrainy.
– Na Ukrainie są 4 mln ha ziem, które mogą być wykorzystane pod kultury energetyczne. Dlatego mówimy o obwodach kijowskim, żytomierskim, lwowskim i czernihowskim – przekonywał Siergiej Sawczuk.
Analitycy wyliczyli, że wysiew kultur energetycznych na powierzchni 1 mln ha ze średnią wydajnością 11,5 mln t jest w stanie zastąpić import 5,5 mln m3 gazu.
Szansa na polski eksport?
Zdaniem analityków obecnie okres zwrotu inwestycji w biogazownie na Ukrainie będzie wynosić 7-10 lat (wcześniej – d 25 do 50 lat). Problem polega na tym, że 50 proc. urządzeń wykorzystanych do produkcji musi pochodzić od wytwórców działających na Ukrainie.
Tymczasem urządzeń dla energetyki odnawialnej nie produkuje się w wystarczającej ilości, dlatego trudno jest uruchomić projekt pozwalający na skorzystanie z zielonej taryfy. Wydaje się jednak, że na tym obszarze istnieje spory potencjał dla polskich firm, które już teraz działają za naszą wschodnią granicą.