Z Katarzyną Szwed-Lipińską, Dyrektorem Departamentu Systemów Wsparcia Urzędu Regulacji Energetyki, o postępie w procesie wydawaniu zielonych certyfikatów, rozmawia Maciej Roik.

Jak obecnie wygląda proces wydawania zielonych certyfikatów za produkcję energii elektrycznej ze spalania biomasy?

Reklama

Proces ten uzależniony jest w pierwszej kolejności od zgromadzenia materiału dowodowego, dokumentującego w szczególności rodzaj i pochodzenie biomasy wykorzystanej do wytworzenia energii elektrycznej. Materiał ten ma umożliwić podjęcie pozytywnych dla przedsiębiorców rozstrzygnięć. Obecnie dokumentacja gromadzona przez wnioskodawców i przedstawiana nam do analizy niejednokrotnie stanowi bardzo obszerny materiał dowodowy. Rozpoznanie tych wniosków jest zatem procesem czasochłonnym.

Czy przedsiębiorcy wiedzą jak je wypełniać?

Zauważamy poprawę jakości przekazywanej przez przedsiębiorców dokumentacji, zwłaszcza tej dotyczącej bieżącego roku (wywiad z Katarzyną Szwed ukazał się w grudniowym wydaniu „Magazynu Biomasa” – przyp. red.). Zdecydowanie poprawił się również sposób komunikacji i współpracy pomiędzy Regulatorem a stroną postępowania i w wielu przypadkach jest on już procesem wzorcowym, co niewątpliwie jest wynikiem konstruktywnych propozycji rozwiązań inicjowanych przez obie strony. Ponadto, mniej więcej już od roku, po przeprowadzeniu analizy przekazanej dokumentacji, organizowane są w Urzędzie spotkania z przedstawicielami wnioskodawców, podczas których szczegółowo omawiane są wszelkie wątpliwości i ustalany jest harmonogram dalszego procedowania sprawy.

Czy udało się już wydać wszystkie zaległe certyfikaty?

Występujący na koniec listopada nawis „zielonych certyfikatów biomasowych” za 2013 rok, opiewał na około 2,5 TWh (na koniec czerwca było to aż ok. 5 TWh). Na skutek działań podejmowanych zarówno przez przedsiębiorców, jak i przez organ w zakresie gromadzenia materiału dowodowego, postępowania te udaje się sukcesywnie kończyć pozytywnymi rozstrzygnięciami. Obecnie w toku pozostają wyłącznie sprawy, w których w dalszym ciągu nie udało się czy to wnioskodawcom, czy też Prezesowi URE działającemu w tym zakresie z urzędu, pozyskać stosownej dokumentacji.

Właśnie, czy kwestia dokumentacji pochodzenia wciąż jest głównym powodem ich niewydawania?

Jak najbardziej tak, głównie dotyczy to pierwszego półrocza 2013 r., czyli początku funkcjonowania nowych regulacji dotyczących „drewna pełnowartościowego”. Wydaje się, że rynek został zaskoczony tymi regulacjami, co spowodowało zaistniałe problemy.

Wraz z ustawą o OZE mają pojawić się nowe oświadczenia, o pochodzeniu biomasy, które zastąpią przedkładane dzisiaj regulatorowi tony dokumentów. Czy Pani zdaniem, to ma szansę – w sposób wiarygodny – usprawnić proces dotowania produkcji zielonej energii z biomasy?

W mojej ocenie projekt ustawy o OZE ma duże szanse poprawy obecnej sytuacji. Przewiduje on bowiem znaczne ułatwienia w obszarze procedury wydawania świadectw pochodzenia. W myśl projektu, przedsiębiorca będzie mógł złożyć, pod rygorem odpowiedzialności karnej, oświadczenie, że skorzystał z biomasy spełniającej wszelkie wymogi określone przepisami prawa. Oświadczenie będzie wystarczającym dokumentem, uprawniającym do uzyskania „zielonego certyfikatu” bez konieczności przedkładania obszernego materiału dowodowego. Rekomendujemy, aby powyższe rozwiązanie znalazło zastosowanie nie tylko do spraw wszczętych po dniu wejścia w życie stosownych przepisów ustawy, ale także do spraw wszczętych i niezakończonych przed dniem wejścia w życie tej ustawy, oraz aby rozwiązanie to weszło w życie niezwłocznie po uchwaleniu ustawy, co z całą pewnością przyczyniłoby się skrócenia czasu trwania tego rodzaju postępowań. Moim zdaniem proponowane rozwiązanie ma charakter wiarygodny. Samo zastosowanie oświadczeń w procedurze wydawania świadectw pochodzenia nie oznacza bowiem, że oświadczenia te nie będą podlegały weryfikacji. W sytuacji, w której organ nabierze wątpliwości, względnie, gdy w trakcie procedury z jakichkolwiek przyczyn okaże się, że należy dokonać kontroli dokumentów źródłowych dotyczących pochodzenia i sortymentu biomasy, to oczywiście Regulator będzie tego rodzaju czynności dowodowe podejmował. Należy podkreślić, iż już dziś przedsiębiorcy mają świadomość, iż aby złożyć oświadczenie określonej treści winni dysponować stosowanymi dokumentami źródłowymi. Sądzę, że grożące z tego tytułu wysokie kary pieniężne będą skutecznie odstraszały przedsiębiorców od składania nieprawdziwych oświadczeń. Wciąż pracujemy również nad Krajowym Systemem Uwierzytelniania Biomasy (KSUB), który w mojej opinii, będzie stanowił doskonałe źródło danych pozwalających na dokonanie weryfikacji w tym zakresie.

Czy pojawi się jakiś instrument dyscyplinujący podmioty rynku biomasy w zakresie rzetelności przygotowywania świadectw pochodzenia biomasy?

Jednym z nich będą kary nakładane przez Prezesa URE w wyniku nieprawidłowości stwierdzonych podczas kontroli przedłożonych oświadczeń. Składane oświadczenia muszą mieć swoją wagę, zatem istotne jest właściwe wdrożenie przez przedsiębiorców systemów należytej staranności w całym łańcuchu dostaw. Podkreślam, iż działania tego rodzaju mają już miejsce w wyniku prac nad, wspomnianym już, Krajowym Systemem Uwierzytelniania Biomasy (KSUB). Chciałabym także podkreślić, iż obecnie na rynku działa już co najmniej kilka podmiotów świadczących różnego rodzaju usługi auditowe, które pozwalają na weryfikowanie kontrahentów wytwórców energii elektrycznej, rodzaju faktycznie prowadzonej przez nich działalności gospodarczej, a w konsekwencji na weryfikowanie sortymentu dostarczanej biomasy. Pragnę zaznaczyć, iż wbrew pojawiającym się obiegowym opiniom, w tym również na łamach „Magazynu Biomasa”, żaden z tych podmiotów nie korzysta z przymiotu „lidera”, który jako jedyny przygotowuje dokumenty w sposób odpowiadający obowiązującym obecnie przepisom prawa. Przedsiębiorcy mogą w tym zakresie korzystać z usług różnych podmiotów, przy czym ich wybór stanowi każdorazowo wyraz pewnej subiektywnej oceny.

Czy Pani zdaniem może powtórzyć się sytuacja z 2012 r., kiedy znacznie wzrosła podaż zielonych certyfikatów? Jeśli tak, czy może to mieć wpływ na stabilność rynku i w jakim zakresie?

Już dzisiaj występuje dość znaczna nadwyżka podaży zielonych certyfikatów nad popytem. Jednocześnie obserwujemy wyraźne zintensyfikowanie inwestycji w źródła OZE, w tym szczególnie w elektrownie wiatrowe. Inwestorzy dążą do zakończenia możliwie dużej liczby rozpoczętych projektów tak, aby skorzystać z tzw. „starego systemu zielonych certyfikatów”, jeszcze przed wejściem w życie przepisów ustawy o OZE. Pewną stabilność rynku mogą przynieść mechanizmy zawarte w tym projekcie, ale na nie musimy jeszcze trochę poczekać.

Jak Pani zdaniem zachowa się rynek, gdy średnia cena świadectw pochodzenia elektrycznej energii odnawialnej wyniesie poniżej 150,00 zł/MWh?

Z taką sytuacją zderzyliśmy się na początku 2013 roku. Wówczas część przedsiębiorstw wyraźnie zmniejszyła lub ograniczyła generację energii z technologii „współspalania”. Czy ta sytuacja się powtórzy? Trudno ocenić. Pytanie to należy skierować raczej do wytwórców energii, którzy będą w tym zakresie podejmować indywidualne decyzje biznesowe w oparciu o próg opłacalności danej technologii wytwarzania, w tym w szczególności technologii współspalania.

Zdjęcie: www.powermeetings.eu

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE