Od kilku dni na kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Pleszewie działają panele fotowoltaiczne zamontowane tak, że tworzą potężnych rozmiarów krzyż. Za dnia produkuje ekologicznie czystą energię dla budynku, a o zmroku, dzięki podświetleniu, wskazuje wiernym drogę do świątyni.

– Może ktoś, kto na niego spojrzy przypomni sobie, że jest tu święte miejsce, do którego warto przyjść – mówi ksiądz Krzysztof Guziałek, proboszcz parafii pw. Św. Floriana, na terenie której stoi kościół.

Parafianie są podzieleni w opiniach.

Reklama

Sprawdź też: Oto największa na świecie farma fotowoltaiczna!


– Jedni są „za”, inni mówią, że tak nie wypada, że to lekceważenie krzyża. To normalne, że nikogo do końca nie jesteśmy w stanie zadowolić. Myślę, że krzyż, czy go zrobimy ze złota, srebra, czy z drewna zawsze będzie znakiem sprzeciwu dla jednych, a dla innych symbolem pozytywnym – rozważa ksiądz proboszcz. – Na pewno wielu parafian się cieszy, że będą mniejsze rachunki za energię, że będziemy oszczędzać. Jestem przekonany, że większość rozumie tę sprawę właśnie w ten sposób.

Okazuje się, że ks. Krzysztof Guziałek od dawna chciał zaangażować się w projekty ekologiczne.

– Pomysł chodził za mną jeszcze na poprzedniej parafii. Przyczynkiem były słowa papieża Franciszka zawarte w encyklice „Laudato si”, a wskazujące, by rezygnować z takich paliw jak węgiel na rzecz odnawialnych źródeł energii – tłumaczy.


Czytaj również: Farmy fotowoltaiczne o najdziwniejszych kształtach


Pierwotnie myślał o tym, by panele zamontować tradycyjnie – na dachu świątyni. Na takie rozwiązania zdecydowano się w kilkuset parafiach w Polsce. Jednak nachylenie dachu kościoła pw. Matki Boskiej Częstochowskiej nie jest aż tak korzystne, jakby mogło się wydawać. Dlatego, po konsultacjach z firmą, która panele instalowała, proboszcz zadecydował, że osiemnaście paneli utworzy potężny krzyż na najbardziej nasłonecznionej ścianie budynku.

– Myślimy o tym, by być samowystarczalni energetycznie, więc powoli, systematycznie, prawdopodobnie będziemy dokładać kolejne panele, ale na dachu – mówi ksiądz K. Guziałek.

Te, już zamontowane mają moc 5 kW. Dołożenie kolejnych pozwoli na osiągnięcie 10 kW.

Prąd wyprodukowany w parafialnej instalacji wysyłany jest do sieci.

– Potem go odzyskujemy i albo go wykorzystamy, albo nie, w zależności od potrzeb – zaznacza ksiądz i dodaje: Dziś mówienie, że mamy „dbać o środowisko” to za mało. Trzeba pokazać, że zakładając panele na dachu czy domu katechetycznym, parafii czy kościele, jesteśmy propagatorami idei czystego powietrza, czystej energii i troszczymy się o klimat.


Wszystko, co musisz wiedzieć o fotowoltaice. Kliknij i sprawdź!


Panele, zresztą sfinansowane po części z prywatnych pieniędzy proboszcza i eko-kredytu, który spłaca, to nie koniec jego planów. Wśród tych najbliższych jest zmiana systemu grzewczego w kościele, który wykorzystywać będzie prąd z instalacji pv i całkowita rezygnacja z tzw. ekogroszku.

Ile uda się parafii zaoszczędzić? Na razie nie wiadomo. Panele działają od grudnia, więc nawet na wstępne podsumowania jeszcze jest za wcześnie.

Chcesz wiedzieć więcej? Dlatego czytaj Magazyn Biomasa. W internecie za darmo:

Całe wydanie znajdziesz też tutaj. Dlatego kliknij!

Źródło: Magazyn Biomasa
Zdjęcia: ks. K. Guziałek
Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE