W Baku odbywa się kolejny szczyt klimatyczny – COP29. Budzi on wiele kontrowersji, głównie ze względu na uczestników. Na wydarzeniu pojawiło się 50 000 przedstawicieli ponad 200 państw. Zabrakło jednak reprezentantów 13 krajów generujących największe emisje.
Od 11 do 22 listopada w stolicy Azerbejdżanu, Baku, ma trwać szczyt klimatyczny COP29. To największe ogólnoświatowe forum dotyczące zmian klimatycznych, na którym pojawiają się przywódcy państw z całego świata.
Bez USA, Chin i nie tylko
Na tegorocznym szczycie klimatycznym zabrakło wielu ważnych przedstawicieli władz. Przede wszystkim nie uczestniczą w nim politycy z państw, które są na szczycie listy emitentów, czyli z USA, Chin, Indonezji, Indii, a nawet z Francji. Cała pierwsza trzynastka niechlubnego rankingu jest nieobecna, a to właśnie te kraje odpowiadały za 70% światowych emisji w 2023 r. Uwagę na ten fakt zwrócił nawet Aleksander Łukaszenka:
– Ludzie, którzy są za to odpowiedzialni, są nieobecni. Jak efektywne będą wasze działania w ramach tego spotkania, jeżeli prezydent Francji, czyli kraju odpowiedzialnego za Paryż, nie pojawił się tu, uważając, że to nie ma znaczenia? – powiedział przywódca Białorusi.
Czytaj też: Na transformację polskiego ciepłownictwa potrzeba prawie pół biliona złotych
Do Azerbejdżanu nie zawitała także Ursula Von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej i polityczka silnie powiązana z Zielonym Ładem.
– To symptom braku woli działania wśród polityków. Nie widzą jak pilne są te kwestie – wskazał klimatolog Bill Hare, dyrektor generalny Climate Analytics. – To wyjaśnia absolutny bałagan, w którym się znaleźliśmy – dodał.
A wszystko to dzieje się w chwili, gdy każdy kolejny rok jest najcieplejszym w historii pomiarów, a na fotel prezydencki powrócił Donald Trump, znany z negowania kwestii klimatycznych.
– Kryzys klimatyczny nie czeka na idealne warunki do działania i my też nie możemy. Po ponownym wyborze Trumpa UE musi teraz przyjąć silniejszą rolę przywódczą, zarówno w celu utrzymania tempa, jak i stanowienia przeciwwagi dla stanowiska USA – stwierdził Mohammed Chahim, wiceprzewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego na rozmowy w Baku.
Padły mocne słowa
Szczyt klimatyczny stał się także miejscem utarczek i wzajemnego obwiniania o obecny stan planety. M.in. prezydent Azerbejdżanu skrytykował Holandię i Francję za utrzymywanie swoich terytoriów zamorskich, co określił jako „neokolonializm”.
Czytaj też: Polacy wierzą, że rozwój OZE zapewni im lepszą przyszłość
– Tzw. terytoria zamorskie Francji i Holandii, szczególnie na Karaibach i Pacyfiku, są jednymi z najbardziej dotkniętych zmianami klimatycznymi — powiedział Alijew.
Jego zdaniem europejscy przywódcy przyczyniają się do degradacji środowiska na tych terenach.
Wyceniono też koszty powstrzymanie globalnego ocieplenia. Kwota jest kolosalna, bo zdaniem ekonomistów same państwa rozwijające będą potrzebować biliona dolarów rocznie do 2035 r., by ograniczyć swoje emisje. Jak ocenia Reuters – głównym tematem COP29 są pieniądze. Efektem prowadzonych rozmów ma stać się określenie, ile funduszy muszą przeznaczyć kraje bogatsze i pożyczkodawcy, aby wspomóc biedniejsze państwa w ich transformacji. Bez tego wsparcia powstrzymanie zmian klimatycznych stanie się niemożliwe.
Biomasa i paliwa alternatywne. Czytaj w internecie
Zdjęcie: UNFCCC
Źródło: Time, Natural Gas World, The Guardian, Reuters, Onet, WNP
Newsletter
Bądź na bieżąco z branżą OZE