Państwo Środka wyprzedzało energetycznie swoją epokę już wiele lat temu. Dzisiaj nadal Chiny są krajem, który pod względem liczby biogazowni zostawia Polskę, a nawet całą Europę, daleko w tyle.
Pierwsza instalacja do fermentacji beztlenowej produkująca biogaz powstała w indyjskim Bombaju już w 1859 roku. Już w końcu XIX wieku proste fermentatory biogazowe zaczęły się pojawiać w Chinach. Ta metoda produkcji ciepła wniosła wiele pozytywnych zmian do życia wiejskiej ludności.
Kolebka biogazowni w Chinach
Od początku XX wieku rozwój biogazowni w Chinach zaczął nabierać rozpędu. W 1932 r. w Szanghaju powstała pierwsza firma z tego sektora, założona przez Luo Guorui. W podobnym okresie prof. Zhou Peiyuan zaprojektował i wybudował fermentator, a wyprodukowany w nim gaz służył do zasilania oświetlenia.
Pierwszy impuls do rozpowszechnienia biogazowni w Chinach stanowiła decyzja Mao Zedonga zawarta w „Wielkim skoku naprzód”, wedle której instalacje na terenie kraju instalacje miały pojawiać się coraz liczniej. Ze względu na brak wsparcia technicznego koncepcja nie odniosła spektakularnego sukcesu.
Prosta droga do popularyzacji
Skuteczną politykę biogazową wprowadził dopiero rząd prowincji Syczuan. W 1968 roku tamtejsi rolnicy udoskonalili technologię przeprowadzania fermentacji z użyciem ciśnienia wody. Zauważono skuteczność tej technologii i rząd syczuański w latach 70. stworzył kurs edukacyjny. Zapraszano rolników, by poznali bliżej metody przetwarzania biomasy. Powstała ogólna instrukcja budowy, jednak oficjalna polityka zachęcała do eksperymentowania i kreatywności we własnych projektach zaadaptowanych do lokalnych warunków. Dobór technik miał się odbywać w oparciu o dostęp do materiałów budowlanych, substratu i ogólnych uwarunkowań danej lokalizacji.
Czytaj też: Demonstracje podczas otwarcia pierwszej biogazowni w Chile
W 1975 roku w Syczuanie było 400 tys. biogazowni, do 1979 wybudowano ich aż 5 mln. Nagły wzrost wynikał z szeregu korzyści, jakie społeczność uzyskała dzięki instalacjom. Technicy biogazowi zaczęli osiągać atrakcyjne wynagrodzenia, a kobiety nie musiały tracić czasu na zbieranie drewna na opał, przez co miały możliwość dodatkowego zarobku, np. poprzez uprawę dochodowych roślin jak kawa czy herbata. Zmniejszyły się także wydatki na paliwa konwencjonalne, dzięki czemu gospodarstwa domowe zaoszczędziły spore fundusze. To podniosło status materialny wsi.
Ponadto wzrosła wydajność upraw, co było następstwem stosowania lepszego nawozu w postaci pofermentu. Ma on korzystniejszy stosunek zawartości składników odżywczych względem samego obornika, a dodatkowo proces fermentacji usuwa z substratu niebezpieczne dla zdrowia bakterie. Warto zauważyć, że gaz służył głównie do gotowania. Zastąpienie nim palenisk spowodowało, że wewnątrz domów zlikwidowano dym szkodzący górnym drogom oddechowym.
I szybki spadek liczby biogazowni
Po początkowym szybkim wzroście, już w 1983 roku liczba biogazowni zaczęła pikować w dół i wynosiła jedynie 4 mln. Zmniejszyła się skala budowania nowych instalacji, a wiele starych obiektów porzucono. Po części miało to związek z wprowadzeniem „Systemu odpowiedzialności kontraktowej”, wedle którego kolektywna odpowiedzialność za uprawy przekształciła się w obowiązek indywidualny dla danego gospodarstwa. W pewnym stopniu zmniejszyło to chęć rolników do wspólnego podejmowania wielkoskalowych wysiłków budowlanych.
Ważniejszym powodem były jednak nieskuteczne przepisy poprzedniego rządu. Dowolność projektowa spowodowała, że wiele komór pofermentacyjnych budowano w pośpiechu i z nietrwałych materiałów. Problemem okazał się także niedostatek wsparcia technicznego oraz stosowanie nieodpowiednich surowców. Odpowiedzią rządu na te trudności było utworzenie instytucji rozwojowo-badawczych.
6. Kongres Biometanu – sprawdź!
Przemyślany projekt kluczem do sukcesu
W 1980 roku w obliczu kryzysu paliwowego, biogaz zaczął być propagowany przez rząd jako najlepszy substytut dla innych paliw. Narodowe Biuro Metanu opracowało system indeksów, które ustalały specyfikację dla biogazowni w oparciu o lokalne warunki klimatyczne, a także ewentualny niedobór drewna opałowego, dostępność zasobów i status ekonomiczny. Szczególną uwagę zwrócono też na „okręgi zapobiegania chorobom”.
To dało podwaliny pod szerokie promowanie biogazowni oraz budowanie zaplecza prawnego dla tego typu inwestycji. Powołano Państwową Grupę Kierowniczą ds. Biogazu składającą się z przedstawicieli różnych ministerstw, a bieżące działania powierzono Państwowemu Urzędowi Utylizacji i Upowszechniania Biogazu. Na różnych szczeblach administracyjnych – od całych prowincji do pojedynczych miast – tworzono grupy liderów biogazu. Biura promocji zaczęły się zajmować aspektem szkoleniowym, wsparciem finansowym i badaniami.
Czytaj też: Edukacja kluczem dla rozwoju biogazowni – rozmowa z dr. Andrzejem Lewickim
Popularyzowanie biogazowni odbywało się za pomocą wielu kanałów – telewizji, kina, prasy, plakatów i nie tylko. Gwarantowano dopłatę w wysokości tysiąca yuanów dla właścicieli takich obiektów. Miasto Linzhou w prowincji Henan wypróbowało nowego podejścia „trzech rozszerzeń” w celu popularyzacji i modernizacji: po pierwsze postawiło na rozwój średnich i dużych zakładów; po drugie wykorzystało nowe procesy mezofilne i termofilne; oraz po trzecie – rozszerzyło zweryfikowane zastosowania, od pierwotnego zwykłego gotowania, na oświetlenie, ogrzewanie domu, podgrzewanie wody i wytwarzanie energii.
Chiny i biogazownie w dzisiejszych realiach
Dziś w Chinach znajdują się 43 mln biogazowni, z czego znaczna większość to małe instalacje przydomowe. Nie posiadają ogrzewania, przez co ich praca jest możliwa jedynie w warunkach ciepłego klimatu.
Jak informuje w rozmowie z Maciejem Roikiem prof. Jacek Dach, kierownik Instytutu Inżynierii Biosystemów Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu oraz członek zespołu najlepszych naukowców świata zajmujących się wprowadzaniem technologicznych nowości na chińskim rynku biogazowym:
– […] w Pekinie stężenie PM2,5 (pył zawieszony – przyp. red.) wahało się na poziomie 350-420 mikrogramów na m3. Norma dopuszczalna w Unii Europejskiej to 25 mikrogramów na m3. Wody zatrutej można nie pić, złego jedzenia można nie jeść, ale powietrzem oddychają wszyscy od sklepikarza i taksówkarza, po członka prezydium chińskiej partii komunistycznej. Przy wskaźniku na poziomie 400 mikrogramów nie da się normalnie funkcjonować. Człowieka boli głowa, gardło wysycha i drapie. Chińczycy się nam dziwili, że mamy z tym problem. To dla nich nic. Twierdzili, że w tym okresie nie ma bardzo silnego smogu, a ten pojawi się dopiero, jak zacznie się sezon grzewczy (Pekin ma cieplejszy klimat, leży na tej samej szerokości geograficznej co Kreta). Chińczycy pochylając się nad rynkiem biogazu, nie tyle myślą o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych, ale o życiu. W niektórych kantonach na północy Chin, w związku z wysokim stężeniem smogu, średnia życia to 45 lat. Ludzie na potęgę umierają na choroby płuc i raka w najrozmaitszej postaci. Tam te stężenia dochodzą nawet do 1000 mikrogramów. Cząsteczki pyłu są mniejsze niż otwory w pęcherzykach płucnych, dlatego przez płuca pył dostaje się do krwiobiegu i sieje na mózg, wątrobę, serce. To jest czynnik rakotwórczy, który dostaje się do całego organizmu. O ile w naszych miastach smog – i to nie w takich ilościach – pojawia się okresowo, w Pekinie jedyne okresy, kiedy go nie ma to dni z silnymi wiatrami wiejącymi z północy (Syberii) lub duże imprezy. Ostatnio przy okazji mistrzostw lekkoatletycznych wyłączono fabryki wokół Pekinu i dopiero wtedy można było zobaczyć piękne, błękitne niebo. Skończyły się mistrzostwa, wszystko odpalono i sytuacja wróciła do przykrej normy. O ile w sierpniu z okna hotelowego mogłem zobaczyć góry z odległości 50 kilometrów, o tyle w październiku z tego samego okna czasem nie widziałem bloku po drugiej stronie ulicy.
Magazyn Biomasa. W internecie za darmo:
Inne wydania Magazynu Biomasa znajdziesz tutaj. Dlatego kliknij i czytaj!
Zdjęcie: pixabay
Źródło: ecoinflexiones.org