Nieprzewidywalne i niepokojące zmiany zachodzą na „rynku” zielonych certyfikatów. Ich ceny zmieniają się jak w kalejdoskopie: w czerwcu miały wartość 22 zł za megawatogodzinę, potem 58 zł, a obecnie znów wydają się tracić na wartości. Sytuację tę opisuje szeroko portal gramwzielone.pl.
Zielone certyfikaty, podstawowe źródło wsparcia energetyki odnawialnej w Polsce, w ciągu dwóch tygodni straciły na wartości prawie 30 proc. W czwartek sprzedawano je nawet po 39 zł, chociaż jeszcze w połowie września (po wzrostach o 160 proc.) kosztowały blisko 60 zł. Skąd tak spektakularne wzrosty i spadki i co dalej z cenami?
Pod koniec czerwca cena świadectw pochodzenia energii ze źródeł odnawialnych (to jeden ze składników rachunków za prąd i podstawowe źródło wsparcia „zielonych” elektrowni) spadła do najniższego poziomu w historii – 22 zł za megawatogodzinę. W ciągu trzech kolejnych miesięcy zielone certyfikaty ponownie podrożały – o niemal 160 proc. (do 58 zł). Zaraz po tym – w ciągu dwóch ostatnich tygodni – ich cena znowu zanurkowała – tym razem o prawie 30 proc. do 41 zł. W czwartek najniższa cena sprzedaży doszła już do 39 zł.
Dla porównania większość farm wiatrowych, aby się spłacić, potrzebuje sprzedawać zielone certyfikaty przynajmniej po 100-150 zł. Elektrownie na biomasę potrzebują jeszcze wyższej pomocy.
Niskie ceny certyfikatów to efekt ich nadmiaru na rynku. Przy przewidywanej na kolejne lata podaży i popycie górka certyfikatów rozładuje się dopiero po 2021 roku. To oznacza, że warunki dyktują dziś kupujący, a nie właściciele ekoelektrowni.
http://gramwzielone.pl/trendy/28357/pekla-banka-na-rynku-certyfikatow
Źródło: gramwzielone.pl
Newsletter
Bądź na bieżąco z branżą OZE