Obecnie wychwyt i składowanie dwutlenku węgla w systemie handlu emisjami nie są uznawane za działanie dążące do dekarbonizacji. A przecież carbon capture sam w sobie nie generuje żadnych dochodów jako inwestycja, w związku czym wymaga wsparcia. Dlatego konieczne jest, by do ETS została włączona również ta technologia oraz wszelkie inne metody sekwestracji CO2.
Unijny system ETS jest jednym z największych rynków uprawnień do emisji CO2 na świecie. Okazuje się też, że jest niezwykle skuteczny, bo w ciagu 18 lat funkcjonowania w objętych nim sektorach powstaje o 47,6% mniej gazów cieplarnianych.
ETS się sprawdza
Obecnie system ETS obejmuje około 10 tys. polskich firm, przede wszystkim z sektora energetyki, ciepłownictwa i branż energochłonnych.
– Jest to system skuteczny i dojrzały, choć z jego rozwojem wiązało się wiele bolączek i napięć politycznych. Natomiast w tej chwili wymaga on dużych reform, ponieważ jego konstrukcja i sposób działania kończy się de facto około 2040 roku. Z kolei cele redukcyjne i polityka klimatyczna UE sięgają 2050 roku. Dlatego jeśli ten system ma być nadal motorem napędowym dekarbonizacji europejskiej gospodarki, potrzebne są drastyczne zmiany w perspektywie po 2030 roku – mówi agencji Newseria Robert Jeszke, zastępca dyrektora ds. zarządzania emisjami w Instytucie Ochrony Środowiska – Państwowym Instytucie Badawczym.
Czytaj też: Jak zdobyć finansowanie CCUS w Polsce?
Zmiany są konieczne, ponieważ otoczenie jest zupełnie inne względem tego, jak wyglądało ono w momencie wprowadzania systemu. Również podczas COP29 omawiano konieczność włączenia carbon capture do ETS. Na konieczność podjęcia takiego kroku wskazał Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE). Dla wielu sektorów przemysłowych carbon capture to jedyna droga do zeroemisyjności, a gdy w 2040 r. uprawnienia zostaną wycofane, nie będzie innej możliwości wsparcia przedsięwzięć związanych z pochłanianiem dwutlenku węgla.
– Mechanizmy pochłaniania dwutlenku węgla będą odgrywać znaczącą rolę w przyszłej polityce klimatycznej Unii i w samym systemie handlu emisjami – podkreśla Robert Jeszke. – To są zarówno naturalne mechanizmy, np. pochłanianie CO2 przez lasy czy produkcja biomasy, która jest później wykorzystywana w celach energetycznych, jak i technologie przemysłowe, które absorbują dwutlenek węgla z atmosfery i go unieszkodliwiają, np. wykorzystanie biomasy do wychwytu CO2 wraz z zatłoczeniem go pod ziemię, czyli tzw. technologia BECCS. Jest już wiele takich pilotażowych instalacji, ale one są szalenie drogie i wymagają odpowiedniego wsparcia finansowego. Po 2030 roku w UE takie wsparcie będzie się musiało pojawić – dodaje.
Jednostki CDR w handlu emisjami
Jednostki Carbon Dioxide Removal (CDR) powinny być ujęte w ETS, również dlatego, że przyczyniłoby się to do zwiększenia elastyczność całego systemu.
Czytaj też: Trwają prekonsultacje dokumentu strategicznego dot. CCUS
– Powinniśmy dopuścić technologie pochłaniania CO2, żeby obniżyć długoterminowe koszty w systemie handlu emisjami, a jednocześnie stworzyć możliwość łączenia go z innymi tego typu systemami rozwijanymi na świecie – mówi ekspert IOŚ-PIB. – System handlu emisjami w różnych państwach czy regionach jest rozbudowywany według trochę innych kryteriów, ale mechanika jest dokładnie taka sama. Dlatego istotne jest połączenie tych systemów, zwiększenie skali działań poza samą UE, a jednocześnie umożliwienie wykorzystania jednostek z różnych projektów, które są realizowane np. w krajach rozwijających się, do rozliczania emisji krajom rozwiniętym. Żeby to dobrze funkcjonowało, bo jest to dosyć skomplikowana architektura, proponujemy właśnie Europejski Centralny Bank Węglowy – kontynuuje.
Przegląd EU ETS jest planowany na 2026 r. Ma to związek z włączaniem do systemu także sektora budownictwa i transportu. Potencjalnie, może dojść do dalszej ekspansji. ETS rozciągnęłoby się na kolejne sektory i państwa.
Biomasa i paliwa alternatywne. Czytaj w internecie
Zdjęcie i źródło: Newseria
Newsletter
Bądź na bieżąco z branżą OZE