Hossa w branży pelletu trwa, a to musiało doprowadzić do tego, że oszustwa w branży pelletu zdarzają się coraz częściej.

Tekst: Jolanta Kamińska
Zdjęcie: Shutterstock

Producenci granulatu mają zakontraktowane zamówienia na kilka lub kilkanaście miesięcy do przodu. A zainteresowanie nowoczesnymi, ekologicznymi urządzeniami grzewczymi wśród konsumentów rośnie, co bezpośrednio przekłada się na wzrost sprzedaży biopaliwa. Ten zwyżkowy trend wykorzystują firmy, których  działania mogą odbić się rykoszetem na całej branży.

Reklama

Takiego sezonu dawno nie było

– Takiego sezonu dawno nie było. Właściwie nie przyjmujemy już zamówień na pellet, bo nie mamy z czego produkować. Brak dobrej jakości surowca to problem, bo odsyłamy klientów z kwitkiem – mówi pracownik fabryki  pelletu z centralnej Polski.

Coś musi w tym być, ponieważ jego słowa potwierdza większość producentów, z którymi udało mi się porozmawiać w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Zapotrzebowanie na surowiec rośnie, stopniowo przesuwa się także proporcja pelletu eksportowanego za granicę (do tej pory ok. 70 proc.) do tego zużywanego w kraju (do tej pory ok. 30 proc.) –  na korzyść rynku krajowego.

Klienci indywidualni i instytucjonalni wiedzą, czym jest pellet, dlatego większość zainteresowanych kupnem granulatu dopytuje o jego certyfikację, ilość popiołu, wilgotność czy surowiec wykorzystany do produkcji.

Etap, w którym dużą część energii dystrybutorzy przeznaczali na edukowanie potencjalnych klientów mamy już raczej za sobą. Dla producenta kluczowy jest obecnie dostęp do dobrej jakości  trociny, budowanie sieci dystrybucji, optymalizacja produkcji i promowanie własnej marki.

Można pomyśleć, że rynek dojrzewa – rośnie liczba wytwórców pelletu, w ciągu ostatnich 2-3 lat zdecydowanie  wzrosła liczba użytkowników granulatu, a ci producenci kotłów, którzy myślą perspektywicznie o swoim biznesie,  wprowadzili do oferty firmy serię „eko”: wysokosprawnych urządzeń z certyfikatem Ecodesign, spełniających wyśrubowane normy emisyjne, zasilanych także pelletem.

Świadomi rosnących wymagań odbiorców pelletu branżyści certyfikują swoje produkty – w 2016 r. 16 polskich producentów pelletu posiadało certyfikat ENplus , 20  zaś DINplus. Dziś (5.10.2018 r. – przyp. red.) 33 firmy mają prawo do używania na workach logo ENplus, a 28 – logo DINplus. Mówimy więc o bardzo dużym wzroście w certyfikacji produktów w ciągu ostatnich 2 lat. Niestety – równie  gwałtownie rośnie liczba firm, które chcąc wykorzystać zwyżkowy trend, bezprawnie posługują się certyfikatem  DINplus czy ENplus.

Czarna lista

W ciągu kilku ostatnich lat docierały do branży informacje dotyczące fałszerstw związanych z certyfikacją pelletu.  Producent granulatu drukował na worku logo np. ENplus, mimo że nie posiadał certyfikatu, albo podawał nieprawdziwe informacje o posiadanym certyfikacie na stronie internetowej czy ulotkach produktowych.

O ile kiedyś takie sytuacje zdarzały się rzadko, dziś mamy do czynienia z rosnącym zjawiskiem podszywania się pod  certyfikowany pellet.

– Logotypy ENplus i DINplus stały się istotnym argumentem sprzedażowym dla producentów pelletu, ponieważ dla klientów coraz częściej ważna jest nie tylko cena, ale i jakość paliwa – komentuje Agnieszka Kędziora-Urbanowicz, wiceprezes Polskiej Rady Pelletu.

I dodaje:

– Wprowadzenie konsumentów w błąd co do jakości biopaliwa może skutkować poważnymi konsekwencjami związanymi z użytkowaniem urządzeń i instalacji grzewczych oraz przyczyniać się do zjawiska niskiej emisji. Co więcej, tego typu fałszerstwa narażają podmioty certyfikowane na utratę wiarygodności i podważają ich wysiłki  poczynione w imię prowadzenia uczciwego i przejrzystego biznesu na rynku pelletu drzewnego.

Wszystkie przypadki fałszerstw rejestrowane są na tzw. czarnych listach (black list), publikowanych przez jednostki  certyfikujące. Nazwy firm i rodzaj przewinienia można znaleźć w aktualizowanych na bieżąco rejestrach znajdujących się w internecie. W przypadku ENplus tutaj, w przypadku DINplus tutaj.

Konsekwencje nieuczciwych praktyk

Konsekwencje nieuczciwych praktyk mogą być poważne, z czego chyba nie wszystkie firmy dopuszczające się  fałszerstw zdają sobie sprawę.

– Mówimy o odpowiedzialności cywilnej, karnej i finansowej. Mamy w Polsce szereg aktów prawnych regulujących kwestie ochrony prawnej znaków towarowych i praw konsumenta, na czele z ustawą Prawo własności przemysłowej  czy ustawą o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym – podkreśla wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Pelletu.

To tylko fragment artykułu…

… cały przeczytasz w najnowszym Rynku Pelletu (str. 5-8 poniżej).

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE