Spore zamieszanie zapanowało na rynku pelletu. Nadpodaż zielonych certyfikatów oraz niekontrolowany import surowca niskiej jakości sprawiły, że część zakładów produkcyjnych przestała istnieć. Inne zmieniły branżę. Przetrwali najsilniejsi. I to oni zadają sobie pytanie: czy Europa zacznie chłonąć polski pellet?

Reklama

Możliwość wystąpienia zawirowań na rynku biomasy, w tym pelletu, sygnalizowana była przez ekspertów już w 2010 roku – o czym przypominają dr inż. Edmund Wach i Ludmiła Wach z Bałtyckiej Agencji Poszanowania Energii S.A. w raporcie, jaki opracowali – za 2013 rok.

Minister Gospodarki nie zmienił na czas rozporządzenia o wysokości udziału OZE w sprzedaży energii. Wskutek zaniechań Ministerstwa Gospodarki i Rządu nie wprowadzono również na ścieżkę legislacyjną projektu ustawy o OZE przygotowywanego od 2010 r., którego celem było wdrożenie dyrektywy 2009/28/WE w sprawie OZE, a także ograniczenie ilości certyfikatów ze współspalania i dużej energetyki wodnej. Brak pewności odnośnie przyszłości OZE, a w szczególności współspalania, było powodem uiszczenia przez część zobowiązanych sprzedawców opłaty zastępczej, co z kolei powiększyło liczbę niechcianych certyfikatów i spadek ich ceny nawet o 50 proc., co było bezpośrednią przyczyną nieopłacalności produkcji energii elektrycznej z OZE – piszą w raporcie naukowcy z Gdańska.

Tąpnięcie na rynku przetrwali tylko najsilniejsi producenci palletu

Sytuację, której symptomy były zauważalne już w 2012 roku, można było przewidzieć. Tylko od  2006 do 2012 r. zużycie biomasy stałej szybko rosło – z ok. 21 mln ton do 29 mln ton. Sukcesywnie ograniczano spalanie biomasy drzewnej na korzyść agrobiomasy, która jak się okazało, doskonale poddaje się procesom peletyzacji i brykietyzacji. Braki rynku krajowego uzupełniały produkty z importu.

Chętnych znajdowała łuska słonecznika z Ukrainy oraz łupiny orzecha kokosowego z krajów afrykańskich. Chłonność rynku rosła, wyprzedzając aktualizację unormowań prawnych. Wiele dobrze zapowiadających się inwestycji upadło. „Tąpnięcie” rynku przetrzymali najsilniejsi. Dziś mówi się o tym, że polscy producenci są jednymi z najbardziej znaczących w Unii Europejskiej. Postawili na jakość, a po drugie są w stanie dostarczać odpowiedni produkt odbiorcom z Europy Środkowej i Zachodniej bez względu na porę roku.

Pellet. Stagnacja na dobre czy na złe?

Patrząc na produkcję i zużycie peletu sprzed 10 lat nie sposób porównywać je z tym, co dzieje się dzisiaj na rynku. Wówczas na terenie Polski istniało niewiele zakładów produkcyjnych, głównie posługujących się przestarzałymi, nierzadko przerobionymi maszynami. Brakowało unormowań prawnych. Niewielu przedsiębiorców było też zainteresowanych odbiorem tego typu paliwa.

W latach 2008 – 2013 byliśmy świadkami dynamicznego zwiększania się popytu na polskim rynku na pellet. W większości związane to było z rosnącym zapotrzebowaniem przez szeroko rozumianą energetykę zawodową (konieczność współspalania biomasy) – komentuje Grzegorz Kowalski, prezes Orte Polska Sp. z o.o. W tym czasie ceny pelletu drzewnego wzrosły niemal dwukrotnie. Ten sektor był wstanie wchłonąć niemal każdą ilość biomasy produkowanej w kraju oraz importowanej głównie ze wschodu. Konieczność współspalania biomasy miała pomóc polskiemu rynkowi biomasy a paradoksalnie mu zaszkodziła. Lokalni producenci przywiązywali niewielkie znaczenie do jakości, ponieważ całą produkcję mogli sprzedać bez trudności do energetyki zawodowej w podobnej cenie co na rynek detaliczny, jednocześnie nie musząc dbać o jakość ani konfekcjonowanie. Z drugiej strony cena uzyskiwana w energetyce zawodowej odzwierciedlana była w cenie na rynku detalicznym i w roku 2013 osiągnęła niemal poziom cen rynku niemieckiego czy włoskiego (pomijając koszty poboczne).

Dziś rynek ten wygląda zupełnie inaczej. Już w 2011 roku produkcja pelletu drzewnego osiągnęła poziom ok. 600 tys. ton a agropelletu – 300 tys. ton. Na tym też poziomie utrzymuje się do dzisiaj. A co z cenami, które są odzwierciedleniem przede wszystkim jakości?

Pellet klasy A kosztuje w Polsce około 700-950 zł za tonę

Ceny pelletu klasy A nie uległy znacząco zmianom w ciągu roku. W Polsce wynosiły one w zależności od jakości od 700 do 950 zł/t brutto (czyli 39÷55 zł/GJ)” – czytamy w raporcie Bałtyckiej Agencji Poszanowania Energii S.A. „W pozostałych krajach Unii Europejskiej średnie ceny w ciągu roku w zależności od kraju i formy dostawy oscylowały w granicach 210 – 330 €/t łącznie z VAT i transportem. W sezonie grzewczym były wyższe nawet o 30% w stosunku do ceny latem. Ceny pelet przemysłowych kształtowały się na poziomie 130 €/t (CIF), a w Polsce spadały nawet do 400 zł/t netto, a więc 23 zł/GJ.”

Pellet przestał być pewnym biznesem

Na pewno zmiany wymusiła sytuacja związana z importem z Ukrainy łuski słonecznika. Rok 2013 był pod tym względem najgorszy – wskutek nadpodaży zielonych certyfikatów oraz ze względu na sytuację polityczną. Ale w kraju też wiele się działo i nadal dzieje.                   – Zrezygnowaliśmy z produkcji pelletu. Oferujemy tylko maszyny do jego wyrobu – mówi jeden z pomorskich przedsiębiorców, który był zmuszony poddać się wymaganiom rynku. Inny, zajmujący się exportem twierdzi – Jakiś czas temu zaufałem kilku producentom, którzy oferują produkt certyfikowany, najwyższej jakości dzięki czemu i ja i oni możemy zarabiać i nie martwić się o jutro.

Europa chłonie pellet z Polski

Unia Europejska zużywa około 70 proc. światowej produkcji pelletu, produkuje zaś tylko ok. 50 proc. Stąd potrzeba importu na Stary Kontynent produktów z USA, Kanady czy innych krajów. Do największych konsumentów pelletu należą Włochy, gdzie trafia on prawie w 100 proc. do użytkowników indywidualnych, zasilając blisko 2 miliony instalacji do spalania biomasy z 11 milionów instalacji grzewczych w ogóle funkcjonujących w tym kraju. W producenckiej czołówce Unii znajdują się natomiast Niemcy, Szwecja, Łotwa i Austria. Polskie firmy zabiegają o to, by też znaleźć się w tym gronie. Stawiają przede wszystkim na jakość. W 2013 roku siedem z nich posiadało certyfikaty dla swych produktów (jeden miał zarówno certyfikat DINplus i ENplus). Najwyżej ceniony przez odbiorców jest pellet o normie ENplus A1.

W Unii Europejskiej już połowa pellet wykorzystywanych do produkcji ciepła jest opatrzona certyfikatem ENplus – tłumaczy Ludmiła Wach. – Jednocześnie należy zwrócić uwagę na fakt, że udowodnienie dobrej jakości nie musi wiązać się z uzyskiwaniem certyfikatu, a jedynie wprowadzeniem systemu zapewnienia jakości według norm z serii EN 15234. Dzięki poprawnie wprowadzonemu systemowi producent może wystawić tzw. deklarację produktu potwierdzającą właściwości wytwarzanych pellet – dodaje Ludmiła Wach.  Jeszcze w 2014 roku normy z serii EN 14961 dotyczące kwalifikacji biopaliw stałych, na których oparte zostały m.in. systemy certyfikacji ENplus oraz DINplus, powinny zostać zastąpione międzynarodowymi normami z serii EN ISO 17225. Normy ISO zostały opublikowane pod koniec kwietnia 2014. W dużej mierze nowe normy oparte są na normach europejskich i nieznacznie je zmieniają. Jedną z istotnych zmian będzie wprowadzenie klas dla pelet drzewnych do zastosowań przemysłowych.

Literatura: 

Dr inż. Edmund Wach, Ludmiła Wach, Bałtycka Agencja Poszanowania Energii S.A. i in., „Stagnacja na rynkach pelet i biomasy w Polsce w 2013 r.” 

Źródło: „Magazyn Biomasa”, wrzesień 2014 r.

Zdjęcie: Internet

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE