Z Rafałem Węckiem, dyrektorem sprzedaży biopaliw Barlinek S.A., o koniecznych zmianach w stawce VAT na sprzedaż pelletu, rozwoju rodzimego rynku i bieżących problemach branży rozmawia Maciej Roik.

Reklama

M.R.: Branża pelletowa w Polsce od kilku lat dynamicznie się rozwija, jednak największe firmy działające na tym rynku w większości eksportują pellet na zachód. Czy ten trend ma szansę się zmienić?

R.W.: Tak, faktycznie widać, że branża pelletowa w Polsce rozwija się od kilkunastu lat i, co ważne, jest to proces bardzo dynamiczny. W Polsce działa około 100 różnej wielkości producentów pelletu. Branża obecnie nastawiona jest na produkcję pelletu z surowca drzewnego, ponieważ system wsparcia dla energetyki zawodowej kilka lat temu się załamał, przez co wielu przedsiębiorców produkujących dotąd pellet agro zaczęło szukać swojego miejsca w branży przetwórstwa surowca drzewnego. Niestety, wciąż większość produkcji sprzedawana jest na zachód. Powodem jest fakt, że tamtejszy rynek jest bardziej przewidywalny pod kątem rozwoju, a klient jest w większym stopniu skłonny, by zapłacić więcej za dobry jakościowo produkt. Krajowy rynek konsumpcji pelletu z pewnością będzie wzrastał, ale jest to bezpośrednio związane z ilością montowanych urządzeń grzewczych na pellet. Jeśli ten proces będzie przewidywalny, to producenci będą analizować, co jest dla nich bardziej perspektywiczne i oczywiście opłacalne.
M.R.: Jak przekonać Polaków do wykorzystania pelletu? Czy branża próbuje coś zrobić, aby spopularyzować konsumpcję pelletu? Jeśli nie, co pana zdaniem powinno zostać zrobione na tej płaszczyźnie?
R.W.: Pellet powstał, ponieważ użytkownicy na zachodzie chcieli palić drewnem, ale czekali, aby ten proces był dla nich wygodniejszy. Dlatego pellet to świetna alternatywa dla gazu czy oleju opałowego. Mało tego, jest to paliwo powstające lokalnie i nie jest wrażliwe na globalne działania polityczne. Potencjalnych klientów trzeba przekonywać na wielu płaszczyznach, ale zacząć trzeba od władz centralnych. To polityka państwa decyduje, w którym kierunku będzie się rozwijał rynek grzewczy. Niewielu producentów tak naprawdę promuje rozwój rynku krajowego, raczej stara się „podłączyć” do promocji firm, które są aktywne na naszym rynku, stosując podobne znaki towarowe czy opakowania. Problem nieuczciwej konkurencji psuje rynek. Nawiązując jednak do pytania, jak spopularyzować rynek pelletu, to uważam, że należy stworzyć mechanizm wsparcia dla producentów urządzeń grzewczych. Od wielu lat robi się to na zachodzie Europy, m.in. poprzez prowadzenie kampanii edukacyjnych w zakresie ochrony powietrza. Nie można również mówić o paliwach stałych jako o jednym i tym samym surowcu. Wrzucenie pelletu do jednego worka z węglem jest nieporozumieniem, a to się teraz dzieje. Pellet jest czystym i odnawialnym paliwem ekologicznym, a węgiel (również pod postacią drobnej frakcji o nazwie „ekogroszek”) nie.

M.R.: Zużycie pelletu, jest w dużej mierze uzależnione od jego ceny. Czy jest szansa, by ta spadła, tym samym sprawiając, że pellet stanie się większą konkurencją dla węgla lub ekogroszku?

R.W.: Zużycie danego paliwa grzewczego zależy od wielu czynników. Na samą cenę składa się wiele składowych m.in. zawartość popiołu, wartość opałowa, opakowanie, sposób dostawy, wygoda dla użytkownika, dostępność, przewidywalność ceny w dłuższej perspektywie. Na decyzję potencjalnego klienta o tym, czym ogrzewa i czym będzie ogrzewał swój dom, ma też wpływ koszt instalacji grzewczej. Pellet będzie bardziej atrakcyjny w momencie, kiedy rynek krajowy będzie oferował mechanizm wsparcia taki, jak na zachodzie Europy, tj. poprzez dotacje na urządzenia ekologiczne. W Polsce za urządzenia ekologiczne w dalszym ciągu uważa się niesłusznie kotły na węgiel – nazywany potocznie „ekogroszkiem”. Pellet to paliwo zupełnie innego typu niż węgiel, a jego cena jest porównywalna do węgla dobrej jakości. Rynek węgla jest nieuporządkowany pod kątem jego parametrów, stąd przekonanie, że węgiel jest ogólnie tani. Pellet w przeciwieństwie do węgla ma ogólnoeuropejski system certyfikacji, który jasno określa, czym jest dobry produkt. W przypadku węgla zwanego „ekogroszkiem” takich mechanizmów nie ma i to jest błąd. Cena produktu, niezależnie czy będzie to pellet, czy węgiel, zależy od jego jakości i innych ważnych dla użytkownika parametrów, o których wspomniałem na początku. Wiele mówi się w Polsce o nieuczciwej konkurencji wśród producentów pelletu. Duzi oskarżają mniejszych, że pozwalają sobie na sprzedaż pelletu bez VAT-u. Ci mniejsi odpowiadają, że to jedyna szansa na przetrwanie.

M.R.: Jakie systemowe zmiany powinny zostać wprowadzone, żeby uporządkować polski rynek pelletu?

R.W.: Niestety, w naszym kraju nieuczciwa konkurencja to chleb powszedni. Podrabiane są znaki towarowe produktów, tworzone są różne historie na temat pokrewieństw produktów znanych i tych wchodzących na rynek. Problem sprzedaży bez VAT-u jest do rozwiązania. Gdyby wysoka stawka VAT na pellet drzewny, która w naszym kraju wynosi 23 proc., została obniżona do poziomu 5-10 proc. – w tych granicach oscyluje w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech – na pewno ten proceder by się zmniejszył. Jeśli ktoś sprzedaje bez odprowadzania składki VAT, to różnica w cenie dla klienta jest ogromna, ale dla państwa oznacza to ogromne straty. Trzeba starać się iść w kierunku krajów zachodnich i kopiować sprawdzone mechanizmy. Im mniejsza stawka VAT, tym proceder sprzedaży z jego pominięciem jest mniej opłacalny dla nieuczciwego sprzedawcy.

M.R.: Znowelizowana ustawa o OZE zakłada w dużym stopniu powrót do współspalania. To oznacza, że energetyka zawodowa zacznie zużywać duże wolumeny trocin. W jaki sposób może to wpłynąć na sytuację branży? Czy w tym kontekście takie firmy jak Barlinek, które opierają produkcję na własnym surowcu, mogą zyskać?

R.W.: Moim zdaniem współspalanie to nie jest dobre rozwiązanie i dlatego ta technologia nie jest wspierana na zachodzie Europy. Nowa ustawa na pewno spowoduje, że ten najgorszy surowiec opałowy w postaci różnego rodzaju materiału agro i brudnego, odpadowego drewna nie będzie mógł trafić do energetyki i to jest dobre. Nie można robić dobrego pelletu z zanieczyszczonego surowca. Problem dla branży drzewnej pojawi się, jeśli klasyfikacja surowca pod te cele będzie źle zdefiniowana. Produkcja na własnym czystym surowcu zawsze dawała i daje przewagę konkurencyjną, ponieważ potencjalny kupujący ma gwarancję, że kupuje wysokiej jakości produkt z powtarzalnego surowca drzewnego.

M.R.: Czy „walka o surowiec” może wpłynąć na poprawę sytuacji w zakresie nieuczciwej konkurencji?

R.W.: Na wolnym rynku ceny surowca reguluje popyt i podaż. Dobry pellet potrzebuje dobrej jakości surowca, który zawsze był w cenie. Pellet produkowany z byle czego nie ma tak naprawdę perspektyw długoterminowych, a klienci w większości przypadków po różnych próbach wybierają produkty certyfikowane, które gwarantują im bezproblemową pracę kotła. Tak naprawdę to obniżenie podatku VAT do poziomu 5-10 proc. i wprowadzenie podobnie jak na zachodzie stosunkowo łatwo dostępnych dotacji do urządzeń grzewczych wpłynie na rozwój rynku pelletu w naszym kraju. To proste, większa konsumpcja pelletu jest równoznaczna z większą produkcją urządzeń grzewczych na pellet. Większa produkcja urządzeń grzewczych na pellet to niższe koszty ich wytworzenia, co z kolei spowoduje większe zainteresowanie się klientów tym sposobem ogrzewania. Uporządkowanie definicji paliw stałych i wprowadzenie jasnych zasad jakościowych dla węgla spowoduje z kolei, że klient będzie miał lepszą świadomość tego, co i za ile kupuje.

Artykuł został opublikowany we wrześniowym wydaniu dodatku „Rynek Pelletu”.

Zdjęcie: Barlinek S.A.

Newsletter

Newsletter

Bądź na bieżąco z branżą OZE